Ten pierwszy, z nazwiska, choć z protestanckiego Hamburga, to większą część życia związał z katolicką Austrią i jej stołecznym Wiedniem, a swoje opus 102 pisał jako koncert pojednania z węgierskim skrzypkiem Josephem Joachimem, stąd zapewne pod koniec Allegra pojawi się krótki zwrot all'ungherese. Solowe głosy w tym skrzypcowo-wiolonczelowym Koncercie podwójnym a-moll prowadzone są imitacyjnie, bardziej wchodząc we współdziałanie i dialog niż rywalizację.
W środkowej canzonie w tempie Andante najczęściej grają w unisonie tworząc marzycielską aurę. Więcej pierwiastka wirtuozowskiego pojawia się dopiero w finałowym rondzie Vivace non troppo. Mimo że materiału tematycznego dostarczyła planowana, lecz niezrealizowana piąta symfonia, to rola orkiestry pozostaje drugoplanowa i już na początku pojawia się rozbudowana kadencja. Młodzi muzycy: będący jeszcze studentem skrzypek Jakub Staszel i wiolonczelista Michał Balas, a zwłaszcza ten drugi, dbali o wzorową artykulację, by do gry nie wkradały żadne niepożądane przydźwięki i można było w pełni cieszyć ucho tym, co zamierzał i zapisał kompozytor. Na więcej dezynwoltury artyści pozwolili sobie dopiero w błyskotliwym bisie. Po przerwie przyszła kolej na czeskiego Brahmsa czyli Antonína Dvořáka.
Jako młodszy darzył niemieckiego twórcę autentyczną atencją, ucząc się od niego formalnej dyscypliny i zasad harmonii, zarazem górując nad nim pod względem daru melodycznego, nad którym nie zawsze potrafił zapanować, a który tamten szczerze podziwiał, zwłaszcza w odniesieniu do Legend, nazywając je „rozkosznymi”, a w przypadku II Koncertu wiolonczelowego h-moll nie krył nawet pewnego odcienia zazdrości.
VIII Symfonia G-dur op. 88 stanowi apoteozę czeskich motywów ludowych, ich żywiołowości, z pojawiającym się w finale rytmem furianta. Toby Thatcher, anglosaski dyrygent średniego pokolenia, budował dramaturgię przebiegu muzycznego za pomocą operowania planami dynamicznymi poszczególnych sekcji instrumentalnych, szczególnie tych wchodzących w skład kwintetu smyczkowego i drzewa. Niestety, nie do końca udało mu się przeprowadzić swojej koncepcji muzycznej, albowiem smyczki Sinfonietty Cracovii zasilone o pozostałe grupy przez muzyków Filharmonii Krakowskiej nie tworzyły spójnego zespołu zdolnego zrealizować jego pomysły interpretacyjne. Szkoda że w swoim czasie, zamiast tworzyć nową orkiestrę w niepełnym składzie, miasto nie przejęło radiowej, ratując jej istnienie, gdy zrezygnowały z niej publiczne media. Trzeba naprawdę rozwiniętego zmysłu historycznego, by dosłuchać się szczególnego nowatorstwa w Andante na smyczki, kompozycji Ruth Crawford Seeger, będącej opracowaną przez nią samą trzecią częścią Kwartetu. To prawda, że z rozdzierającą kulminacją za sprawą glissandowej artykulacji, ale rzecz skończyła się, zanim na dobre się rozpoczęła. Trudno zatem zrozumieć, co uzasadniało jej zestawienie z dwoma pozostałymi punktami programu?
Lesław Czapliński