Przegląd nowości

Szymanowski w dobrym towarzystwie

Opublikowano: środa, 03, kwiecień 2019 12:10

Zorganizowanie festiwalu wokół osoby Karola Szymanowskiego, patrona Filharmonii Krakowskiej, stanowiło jedną z głównych propozycji programowych kandydatury Bogdana Toszy na dyrektora tej instytucji muzycznej. Z biegiem lat jakby zapomniano o tej obietnicy. Na którejś konferencji prasowej zapytałem pół żartem, pół serio, co z festiwalem „Szymanowski i jego orientacja”, co spuentowano w tej samej konwencji stwierdzeniem „dobry pomysł”. Niestety, zabrakło chyba odwagi, by zdecydować się na takie ryzyko. A szkoda, albowiem mogłoby to być interesującym wyzwaniem, by spojrzeć na spuściznę Karola Szymanowskiego i skonfrontować ją z innymi kompozytorami o tego rodzaju tożsamości (na przykład Benjaminem Brittenem, a wcześniej Piotrem Czajkowskim), zamiast kopiować formułę warszawskiego festiwalu „Chopin i jego Europa”, kiedy wreszcie zorganizowano pod Wawelem tego rodzaju imprezę pod hasłem „Polska i świat”.

 

Duczmal,Krakow 1

 

Na dodatek muzyka Szymanowskiego pojawia się na nim w dawkach homeopatycznych jak to było podczas występu Orkiestry Kameralnej Polskiego Radia „Amadeus” w Poznaniu pod dyrekcją Agnieszki Duczmal, kiedy na wstępie zagrano zorkiestrowaną przez dyrygentkę w oryginale fortepianową Etiudę b-moll op. 8. Co prawda za bardzo nie żałowałem, bo główną część programu stanowiła Symfonia kameralna op. 110b Dmitrija Szostakowicza, mojego ulubionego kompozytora, którego muzyka wypełniła całą drugą połowę wieczoru. Podobnie, jak w przypadku kompozycji Szymanowskiego, punktem wyjścia był tym razem pierwotnie VIII Kwartet smyczkowy op. 110, powstały w ciągu kilku dni wskutek przypływu twórczych mocy podczas pobytu kompozytora w Dreźnie na początku lat sześćdziesiątych. Pod wpływem namowy Rudolfa Barszaja, kierującego czołową wtedy radziecką orkiestrą kameralną, Szostakowicz wyraził zgodę, by opracował on wersję na orkiestrę smyczkową. Wbrew pozorom, taka redakcja nie jest prostym zabiegiem, polegającym na zwielokrotnieniu obsady. Niekiedy oryginalne głosy zachowane zostają jako solowe, co odnosi się zwłaszcza do altówki i wiolonczeli. Kompozytor zastosował tu swój ulubiony chwyt rozpoczęcia od rozbudowanego ogniwa powolnego (podobnie jest w VI Symfonii), na tle którego szybkie sprawia potem, poprzez kontrast, wrażenie o wiele bardziej dynamicznego niż jest w rzeczywistości.


Stąd przejmujące Allegro molto, które po nim następuje, z przezierającą i chwytającą za serce (nie darmo po rosyjsku wzruszające brzmi: „duszeszczipatielnoje”)  hebrajską melodią w skrzypcach, by po jakimś czasie wyłonił się z niego motyw delikatnego, eterycznego walca w tempie Allegretto, po którym następuje Largo z agresywnym motywem, granym staccato, by następnie z wolna wygasać w kolejnym ogniwie o tym samym oznaczeniu tempa. Po tym wyjątkowym utworze, w którym kompozytor oddał hołd ofiarom nieludzkich czasów, trudno słuchać jeszcze jakiejś muzyki, żeby nie zabrzmiała ona niestosownie czy wręcz banalnie.

 

Duczmal,Krakow 2

 

Zresztą taką opinię wyraziła sama dyrygentka, ale jednak zdecydowała się na bis na ogniwo zamykające Rossiniowską uwerturę do Wilhelma Tella, z onomatopeicznym motywem pędzącej konnicy. W tym kontekście nie był on znów taki przypadkowy, bo właśnie Szostakowicz przywołał go w swojej ostatniej – XV Symfonii. Zresztą sentymentem darzy włoskiego twórcę wielu poważnych kompozytorów poważnego wieku XX. Także Krzysztof Penderecki. Pomiędzy omówionymi utworami, na wspomnianym koncercie można było jeszcze posłuchać Suity na tematy irańskie „Radif” Lwa Knippera, która raczej nie wykracza poza dość konwencjonalne środki orientalnej stylizacji, właściwe dla rosyjskiej, a potem radzieckiej szkoły wschodniej. Rolę concertina pełni w niej kwartet smyczkowy. Wstawiono ją zapewne ze względu na orientalne fascynacje Szymanowskiego (III Symfonia „Pieśń o nocy” do tekstów mistycznego poety perskiego Dżelaleddina Rumiego, dzielącego skądinąd z nim tę samą orientację, Pieśni miłosne HafizaPieśni księżniczki z baśniPieśni muezzina szalonego). Koncercie na orkiestrę smyczkową Grażyny Bacewicz zabrakło mi natomiast większej drapieżności brzmieniowej, zwłaszcza w częściach skrajnych. Powstał  on w czasie obowiązywania doktryny socrealizmu, ale utrzymany jest w neoklasycznym stylu. Okazał się prawdziwym fajerwerkiem repertuarowym, dzięki zwartości, a zarazem błyskotliwości fakturalnej, dając znaczne pole do popisu dla tego rodzaju zespołów, chętnie po niego sięgających. 

                                                                   Lesław Czapliński