Przegląd nowości

„Król Roger” w Londynie

Opublikowano: środa, 20, styczeń 2016 23:14

Kiedy w londyńskiej Royal Opera House unosi się purpurowa kurtyna, wzrok automatycznie przykuwa ogromna ludzka głowa. Niemal wypełnia scenę. Jej twarz żyje. Delikatnie poruszają się gałki oczne i mięśnie policzków. Wrażenie niesamowite. Na scenie obrotowej głowa odwraca się do widowni potylicą i staje się zamkiem. Na jego trzech naturalnej wielkości kondygnacjach soliści, chór i balet uczestniczą w różnych, choć idealnie współgrających z sobą akcjach scenicznych. Ten zabieg sprawia, że widownia od początku wie, o czym Szymanowski napisał operę „Król Roger”, a Iwaszkiewicz do niej libretto. Że to, o co chodzi w niej, dzieje się w głowie tytułowego bohatera, poddane jest jego rozszalałej imaginacji. Ten zabieg znakomicie uczytelnia działania kreowanego przez Mariusza Kwietnia króla Rogera. Idealnie spina akcję sceniczną.

Krol Roger,ROH 1

Scenografia jest bardzo mocną stroną londyńskiej realizacji „Króla Rogera”, dokonanej przez Duńczyka, Kaspera Holtena. Jego rodak, Steffen Aarfing, zdecydował się na plastyczną surowość i skrótowość. Ogromna scena, jeśli nie liczyć na niej monstrualnej głowy (mistrzostwo świata w wykorzystaniu elektroniki, świateł i multimediów należy się Anglikom, Jonowi Clarkowi i Lukowi Hallsowi!) jest pusta. Artyści ubrani współcześnie i siermiężnie. Holten najwyraźniej chce, żeby uczytelnił się wprost zamiar Szymanowskiego pokazania emocji, rozterek, rozkojarzeń Rogera, które kłębią się w nim. Kiedy pod koniec przedstawienia jego monstrualna głowa znika, na scenie zostają dogorywające zgliszcza świadczące o jego  klęsce, widownia pojmuje końcowe przesłanie Holtena, że część tej porażki ma wziąć do siebie i na siebie każdy z oglądających spektakl. Bo przecież w każdym z nas, pod ciśnieniem współczesnych, dziejących się na oczach wydarzeń buzuje emocjonalny kocioł. Cała publiczność, podrywa się w tym momencie z każdego z 2256 foteli i krzeseł (z najbardziej odległych doskonale widać wszystko i słychać) wstaje i bije brawo. Polacy krzyczą jak na stadionie: Mariusz, dziękujemy!


Niektórzy, w co uwierzyć trudno, mają łzy w oczach. Bo to sukces. Wielki narodowy nasz sukces w jednym z kilku najważniejszych teatrów operowych świata. Po czterdziestu latach nieobecności „Król Roger” wrócił do Covent Garden, dzięki usilnym staraniom Instytutu Adama Mickiewicza w Warszawie, realizującego program Polska Music.

Krol Roger,ROH 2

Mariusz Kwiecień uwodzi publiczność krystalicznie czystym barytonem. Jego Roger jest pełen sprzeczności, rozdarty wewnętrznie. W garniturze, jakie nosi wielu, porusza się trochę niepewnie. Ale czuć w nim siłę, nawet w chwili klęski. Pasterz, którego kreuje Albańczyk Saimir Pirgu, świetny tenor, rozchwytywany przez europejskie sceny operowe, jest kimś z orientalnego świata, kto porywa tłumy i nie cofa się przed niczym. W jego głosie można dosłuchać się poczucia wielkiej godności i siły. To samo emanuje z kreowanej postaci. Świetnie wpisanej w aktualne konteksty. Głos amerykańskiej sopranistki Georgii Jarman, silny i wyrazisty, cechuje kunsztowne dozowanie emocji. Jej Roksana, jest współczesną imponująco odporną kobietą, która będąc podporą Rogera, w dogodnej chwili dla siebie nie zawaha się pójść za Pasterzem. Obsadę mistrzowsko dopełniali tego wieczoru w Covent Garden nasza mezzosopranistka Agnieszka Zwierko (Diakonissa), angielski tenor Kim Begley (Edrisi) i irlandzki bas Alan Ewing (Archiereios). Orkiestrę na oglądanym przez mnie przedstawieniu energetycznie prowadził świetny włoski kapelmistrz, Antonio Pappano. Całości przedstawienia nadał cechy dramatyczne, z uwypukleniem niezwykle silnych kulminacji brzmieniowych, rzadziej  koncentrując się na liryzmie w partyturze Szymanowskiego. Soliści śpiewali po polsku. Jednolicie i niezwykle czysto brzmiał chór złożony w większości z Brytyjczyków, wprawiając w osłupienie perfekcyjną polszczyzną. Dla widzów nie znających polskiego (takich, co oczywiste, zawsze jest większość w Covent Garden) nad sceną wyświetlano angielskie tłumaczenia partii solowych i chóralnych.

                                                                                  Andrzej Piątek