Przegląd nowości

Trzech panów M, M jak Muzyka!

Opublikowano: czwartek, 07, marzec 2024 21:13

Program piątkowego koncertu Filharmonii Krakowskiej obejmował utwory kompozytorów, których nazwiska rozpoczynają się na literę M: Mozart, Mendelssohn i Mahler. Mendelssohna nazywano dziewiętnastowiecznym Mozartem, między innymi dlatego, że, niczym tamten, zaczynał jako cudowne dziecko. Wszyscy trzej zajmowali się dyrygenturą, przy czym dwaj ostatni wykonywali również kompozycje innych twórców. M to także inicjał Muzyki, a więc sztuki, której cała trójka poświęciła swoje życie.

 

Filharmonia Krakowska 329

 

Oczywiście byłoby przesadą dopatrywanie się w juwenilium jakim niewątpliwie pozostaje I Symfonia Es-dur KV 16 Wolfganga Amadeusa Mozarta, utwór ośmiolatka, a więc utalentowanego dziecka, przebłysków przyszłego geniuszu, choć intonowany przez rogi motyw c-d-f-e w drugiej części powraca w jego dojrzałej twórczości, w tym w finale ostatniej, co symboliczne, XLI Symfonii C-dur Jowiszowej” KV 551. Sascha Goetzel podszedł jednak do tej partytury (rękopis znajduje się w zbiorach Biblioteki Jagiellońskiej) z pełnym respektem.

 

Filharmonia Krakowska 330

 

Nie tylko dbał o walory brzmieniowe zespołu smyczkowego uzupełnionego o dwa rogi i dwa oboje, ale starannie wyważył proporcje dynamiczne, budując w oparciu o ich zmiany dramaturgię Molto allegro, z tworzącymi napięcie wyrazistymi tremolami skrzypiec. Pod koniec Andante wydobył pewien pierwiastek grozy w ostinatowym motywie kontrabasów i wiolonczel, niczym jakieś memento rozlegające się na kantylenowym tle skrzypiec. W pełni beztroski nastrój zapanował dopiero w finałowym rondzie w tempie Presto. Goetzel to artysta, przez którego poniekąd przepływa muzyka, a on sam stanowi dla niej rodzaj medium. Następnie doszedł do głosu śpiewający obój w transkrypcjach siedmiu spośród czterdziestu ośmiu Pieśni bez słów Felixa Mendelssohna, będącego pomysłodawcą tej romantycznej formy. Dokonał ich Andreas Tarkmann, skądinąd mój rówieśnik, przeznaczając je na obój (sam na nim grał) i smyczki.


Słucha się ich ze znaczną przyjemnością, zwłaszcza Allegretto tranquillo op. 30 nr pod nazwą Pieśni weneckiego gondolieraAllegretto non troppo op. 67 nr 6, czyli Kołysanki, i zamykającego wybór Allegro di molto op. 30 nr 2, wywołującego skojarzenia z tarantelą. Arkadiusz Krupa, oboista Sinfonii Varsovii, eksponował w partii solowej kantylenową naturę swego instrumentu, a dyrygent wycofał się na drugi plan jak przystało na prowadzenie dyskretnego akompaniamentu.

 

Filharmonia Krakowska 331

 

Swoistą pieśnią bez słów i również z obojowym solo, tym razem w wykonaniu Pawła Nyklewicza, jest Ruhevoll, poco adagio, a więc wolna część z IV Symfonii G-dur Gustava Mahlera, zwłaszcza na początku płynąca szerokimi frazami. Duże wrażenie wywierało poprzedzające finał Sehr behaglich ritardando i ściszenie, przy tym jednak głęboko osadzone w instrumentach. W ogóle dyrygent starał się nadać temu najbardziej klasycyzującemu i pogodnemu dziełu austriackiego kompozytora przysłowiową wiedeńską lekkość i wdzięk w zakresie artykulacji i dynamiki. Poczynając od pierwszych taktów Bedächtig, nicht eilen kwintet smyczkowy i perkusja urzekały elegancją i klasycznym decorum, jedynie od czasu do czasu ogólne wrażenie psuły waltornie, czy to nie do końca czystą intonacją, czy brzmieniem zbyt dosadnym dynamicznie jak na tak zarysowane tło. 

 

Filharmonia Krakowska 332

 

W scherzu In gemächlicher Bewegung, ohne Hast zabrakło mi większej wyrazistości, czy nawet drapieżności, jak przystało na muzykę, w której to Śmierć przygrywa na skrzypcach, czyli przyjaciel Hein, kościutropowa personifikacja tejże w niemieckiej tradycji ludowej, z której Mahler zaczerpnął tekst do wokalnego finału, a mianowicie z des Knaben Wunderhorn, antologii anonimowej poezji. Solo sopranowe wykonała w nim Aleksandra Blanik, adeptka Ewy Biegas w katowickiej uczelni muzycznej, stopniowo rozśpiewując się i na koniec płynnym prowadzeniem głosu czyniąc w pełni wiarygodnym Niebiańskie życie, którego wizję przywołuje ostatnia część symfonicznego cyklu, a Sascha Goetzel zadbał o powolne wygasanie i zamieranie brzmienia rozpływającego się w zapadającej ciszy. Dzięki remontowi ulicy Zwierzynieckiej żaden tramwaj czy dźwięk alarmu nie zakłócił tego efektu.

                                                                          Lesław Czapliński