O przyjaźni starszego Roberta Schumanna i o 23 lata młodszego Johannesa Brahmsa zadecydowało być może ich wspólne niemieckie pochodzenie (Saksończyk z Zwickau, po polsku Ćwikowa i hamburżanin), skoro los rzucił ich do Wiednia, stolicy nie tylko cesarskiej, ale i muzycznej. Połączono ich także w ramach piątkowego koncertu Filharmonii Krakowskiej. Na odbiorze Schumannowskiej II Symfonii C-dur op. 21 zaważyły nierówne wejścia trąbek i puzonów w chorałowym Sostenuto assai, wstępie do Allegra ma non troppo.
Do pewnego stopnia położyło się to cieniem na dalszym wykonaniu, zwłaszcza że nie zostało to zrekompensowane propozycją oryginalnego spojrzenia i odczytania tej partytury. Schumann przyczynił się do obecności IX Symfonii C-dur Wielkiej Franza Schuberta w repertuarze koncertowym. I nieodparcie narzuca się wrażenie, że więcej niż inspirował się Scherzem z niej w analogicznym ogniwie w swojej Drugiej, na dodatek utrzymanej w tej samej toancji. To rozpędzone perpetuum mobile (Allegro vivace) z dwoma triami wnoszącymi chwilowe wytchnienie.
Dla mnie jednak w przypadku tego utworu to przede wszystkim Adagio espressivo z jedną z najpiękniejszych symfonicznych melodii, z wysuwającym się na pierwszy plan obojem. Gruziński dyrygent Giorgi Cziczinadze nie wycisnął indywidualnego piętna. Skupił się na stronie konstrukcyjnej, eksponując fugowany ustęp w finałowym Allegro molto vivace.
Niekiedy jednak zatarciu ulegały kontury melodyczne, a całość w znacznej mierze nosiła znamiona akademickie. Takowych rysów pozbawiona jest natomiast akademicka z nazwy Uwertura c-moll op. 80 Johannesa Brahmsa, skomponowana z okazji przyznania mu honorowego doktoratu przez Uniwersytet we Wrocławiu. Właściwie powinna nosić miano „żakowskiej”, ponieważ na jej materiał tematyczny składają się pieśni studenckie.
I taką formę przybrała pod batutą Cziczinadzego, który przydał jej wartkości rytmicznej i mimo rozbudowanej obsady dość lekkiego brzmienia. Zwłaszcza kwintet smyczkowy i drzewo glęboko osadzone w instrumentach dostarczały znacznej satysfakcji estetycznej. Pomiędzy dziełami tych kompozytorów zagrany został nieopusowany, podwójny koncert fortepianowy E-dur czternastoletniego Felixa Mendelssohna. Nie jest to muzyka szczególnie głęboka, ale zręcznie napisana, pozwalająca pianistom zaprezentować swoje umiejętności - pierwszymi wykonawcami byli kompozytor i jego siostra Fanny. I tak było w piątek w przypadku Rozalii Kierc i Marii Moliszewskiej, tworzących Duet Fortepianowy Rêverie.
Lesław Czapliński