Przegląd nowości

Skrzywanek i sprawa Reszków

Opublikowano: poniedziałek, 21, styczeń 2019 07:36

Założono, że każdy sposób uczczenia stulecia Powstania Wielkopolskiego jest dobry, byleby zapewnił frekwencję i ucieszył tłumy późnych wnuków zmarłych już dawno powstańców. Dano więc na boisku poznańskiego Kolejorza galę piosenkarzy na czele z utworem Był bal… śpiewanym przez Marylę Rodowicz, która to Powstanie powinna pamiętać, bo ciągle trzyma się młodo i żwawo, jakby w dzieciństwie pojono ją spirytusem. Ale czy ten repertuar i ci wykonawcy na tę właśnie okazję …?

 

Podobnie niefortunnie postąpił Teatr Polski ze swoją rocznicową produkcją 27 grudnia (to data wybuchu Powstania). Rzecz jest o przyjeździe Paderewskiego do Poznania, (którego żona Helena została przedstawiona inaczej, niż było naprawdę), Franciszku Ratajczaku – przypadkowej, ale pierwszej ofierze Powstania, jakimś Sztabie Generalnym i postaciach snujących się w oparach „uniwersalnej baśni dla młodzieży”, jak określił to Jakub Skrzywanek, reżyser tego drapiącego się prawa ręką za lewe ucho przedstawienia. Mimo tego Jakub i tym razem zademonstrował teatralną wyobraźnię, talent animacyjny, odwagę inscenizacyjną i reżyserski instynkt. Uczczenie stuletniej rocznicy Powstania wyszło nieco bałamutnie, ale promowanie – jeśli nadal zechce – tego niezwykłego artysty jest i będzie zasługą dyr. Macieja Nowaka.

 

Wkrótce Jakub Skrzywanek zmierzy się z nie lada wyzwaniem, jakim będzie adaptacja… Mein kampf Adolfa Hitlera, zapowiadana w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Apeluję, aby tego szaleńca dyr. Nowak spacyfikował i zdyscyplinował w Poznaniu, ojciec (znana wrocławska postać prezes Paweł Skrzywanek) aresztował i uwięził w domu, a prof. dr Józef Opalski, u którego delikwent ciągle jeszcze studiuje na krakowskiej Akademii Teatralnej, wymierzył mu publicznie karę chłosty.

 

Aby uwolnić się od widma przyszłej skrzywankowej inscenizacji najpaskudniejszej grafomanii w historii naszej cywilizacji, udałem się do Częstochowy, prosić Panią Jasnogórską o opiekę nad tym utalentowanym szaleńcem, ale przede wszystkim, aby przemówiła do zacnego grona tamtejszych działaczy kultury w sprawie pamięci o Józefinie, Janie i Edwardzie Reszke, wielkich na światową skalę polskich ś p i e w a k ó w (a nie wokalistów, jak pisze się w częstochowskich publikatorach) z przełomu XIX i XX wieku.

 

Wziąłem udział w jubileuszowym 150 – tym Wieczorze Operowym w siedzibie Ośrodka Promocji Gaude Mater. Tak wielką liczbę spotkań zorganizował, opatrzył komentarzami, nagraniami i agitacją tłumnie zgromadzonej publiczności Miron Pietras (od teraz jesteśmy kuzynami!).


Na jego ręce złożyłem suplikację o rozwinięcie wszechstronnych działań upamiętniających rodzeństwo Reszke, które zarobione podczas międzynarodowych karier pieniądze ulokowali w podczęstochowskich majątkach, gdzie żyli później ich spadkobiercy, a Edward spoczął w rodzinnym grobowcu na cmentarzu w pobliskim Borownie. O związkach tych wielkich artystów operowych z Ziemią Częstochowską piękny album pt. Szlak Reszków wydał Robert Kępa, prezes założonej specjalnie Fundacji.

 

Kompetentny i dynamicznie działający dyr. Ireneusz Kozera, drugim powrotem kierujący Filharmonią Częstochowską, już po raz szósty organizuje na przełomie lutego i marca Konkurs Wokalny im. rodzeństwa Reszków. Ale adresowany  tylko do studentów krajowych uczelni muzycznych, ze skromnym jury i widocznym brakiem środków finansowych na rozwinięcie skrzydeł.

 

Na spotkaniu w Ośrodku Gaude Mater apelowałem do obecnego wśród czołowych działaczy częstochowskiej kultury Zdzisława Wolskiego – przewodniczącego Rady Miasta o stworzenie szerokiego lobby promieniującego na kraj i zagranicę, w celu utrwalenia i upamiętnienia wspaniałych karier Józefiny, Jana i Edwarda, których materialne przesłanie, finały karier i mnóstwo biograficznych zdarzeń otaczają Częstochowę.

 

Byli wielkimi Polakami, których światowe kariery stanowiły przed stu laty element walki o naszą niepodległość. Będę namawiał Roberta Jasiaka, nowego, młodego i energicznego dyrektora Gaude Mater, aby właśnie od Reszków rozpocząć cykl wieczorów poświęconych wybitnym polskim artystom w służbie niepodległej Rzeczypospolitej. Kolejno powinno się zaprezentować Reymonta, Paderewskiego, Curie Skłodowską, Kiepurę, Sienkiewicza, Hubermana, Matejkę, Młynarskiego i Wyspiańskiego. Będzie dla kogo podejmować te tematy, sądząc po zasłuchanym, świetnie reagującym, a następnie żywo dyskutującym gremium częstochowskiej inteligencji.

 

Przy okazji z radością informuję, że w środę 16 stycznia w Operze Wiedeńskiej rdzenny łodzianin Tomasz Konieczny, bas-baryton o międzynarodowej reputacji, po wagnerowskim spektaklu Zygfryda uroczyście otrzyma tytuł Kammersängera, najwyższą godność w świecie sztuki wokalnej.

 

W tym dniu o godzinie 18 będę gościem Teatru Muzycznego w Łodzi. Zapraszam, aby o tym wszystkim opowiedzieć.

                                                                      Sławomir Pietras