GaleriaT. Shebanova gra - Pory roku Czajkowskiego
Wydarzenia |
Szukaj w Maestro |
||
|
|
||
Przegląd nowościTreliński ma młode
Strona 1 z 2
Pod hasłami odzyskania niepodległości, gloryfikacji repertuaru narodowego i podtrzymywania patriotyzmu Opera Wrocławska dała premierę Krakowiaków i górali. Dla mnie przeszło to jakoś niezauważalnie, ale telewizja publiczna uznała tę realizację za godną retransmisji w minione święto Trzech Króli. Nie zobaczyłem na scenie ani jednego krakowiaka, ani jednego górala. Nie było młyna we wsi Mogiła, dziupli kochanków, ani malowniczego lasu. Czołowe postacie snuły się między plątaniną monstrualnych korzeni. Artystów poubierano w pseudo współczesne kostiumy rodem z tandetnych celebryckich imprez, lub balów przebierańców. Niektórych odziano na biało-czerwono, naiwnie sugerując akcenty patriotyczne. Reszta bezładnie włóczyła się w ciuchach z lumpeksu, wypowiadając swe gwarowe teksty. W ten sposób odgrywano perypetie zawarte w treści dzieła, noszącego podtytuł „opery narodowej”, chociaż bez kilku kluczowych kwestii, jak scena działania „elektryki”, scen tanecznych czy kupletów finałowych. Już podczas uwertury ukazały się na scenie jakieś upiorne staruchy, które w finale powróciły, mamrotając teksty z Fedry Racine’a, co miało sugerować nawiązanie do antyku. Niech mi ktoś wytłumaczy, po co to wszystko, skoro w Halce – póki co – nie tańczy się jeszcze kankana, Pana Tadeusza nie „wzbogaca się” scenami z wojny trojańskiej, a muzyka Chopina – jak dotąd – nie jest używana do ewolucji na rurze. Coraz bardziej bezsilnie protestuję przeciwko wykorzystywaniu arcydzieł polskiego dziedzictwa narodowego do zabawy w pseudo nowoczesność, artystyczne kombinatorstwo, wymądrzaniu się i majstrowaniu przy pomnikach naszej kultury, wreszcie nieuctwie i tupecie tych, którym lekkomyślnie pozwolono tykać się polskich świętości. Śpiewogra Wojciecha Bogusławskiego z muzyką Jana Stefaniego towarzyszy nam od przeszło dwóch wieków i ciągle wiele mówi o narodowych cechach Polaków, wśród których zawsze byli jacyś krakowiacy i jacyś górale. W zaborach podtrzymywała polskość i umacniała wolę przetrwania. W ubiegłym stuleciu zachwycała inscenizacją Leona Schillera, a w naszych czasach reżyserią Krzysztofa Kolbergera, najpierw w Operze Wrocławskiej (sic)! z rewelacyjną obsadą Maryli Rodowicz (Dorota), Artura Żmijewskiego (Bardos) i Danuty Rinn (Miechodmuch). |
|||
Maestro jest tytułem jakim honoruje się najwybitniejszych muzyków wirtuozów dyrygentów śpiewaków i nauczycieli. Właśnie im oraz podążającym za ich przykładem artystom poświęcona jest ta strona |
|||
2006 Copyright © Wiesław Sornat (R) All rights reserved MULTART |