Przegląd nowości

Klątwa kazirodztwa, czyli „Walkiria” z MET

Opublikowano: czwartek, 04, kwiecień 2019 20:05

Ciąży nad Pierścieniem Nibelunga Richarda Wagnera. W Walkirii bowiem dochodzi do zbliżenia pomiędzy rodzeństwem spod znaku zwycięstwa: Zygmundem i Zyglindą, z którego zrodzi się Zygfryd. On z kolei zwiąże się ze swoją stryjenką Brunhildą w poświęconym mu ogniwie tetralogii, która tak istotną rolę odgrywa w omawianym dramacie muzycznym, wypełniającym sobotni poranek 30 marca w nowojorskiej Metropolitan Opera (transmisja obejrzana w krakowskim kinie Kijów, należącym do sieci Apollo-Film).

 

Walkiria,MET 1

 

Kluczowym pomysłem inscenizacyjnym i rozwiązaniem sytuacyjnym Roberta Lepage’a w Walkirii jest dynamiczna dekoracja, złożona z ogromnych jakby listew, układających się pod różnymi kątami względem siebie oraz płaszczyzny sceny: w pionie, w poziomie i w skosie. Od czasu do czasu służą one zarazem jako ekran dla abstrakcyjnych projekcji: rozpełzających się białych dymów czy szkarłatnych odblasków wokół Brunhildy w finałowym czarze ognia.


W pierwszym akcie przemykają za nimi z lampionami przyboczni Hundinga, w drugim spoza nich wyłania się na tronie Fryka, żona Wotana, a w trzecim on sam, ścigający nieposłuszną jego woli walkirię Brunhildę. W najsłynniejszym fragmencie tego dzieła, otwierającym trzeci akt cwałowaniu ośmiu walkirii, ich rumaki wyobrażone zostały metonimicznie za pomocą trzymanych przez nie w dłoniach samych lejców, a następnie kolejno zjeżdżają one po pochyłej powierzchni wspomnianych listew.

 

Walkiria,MET 2

 

Wszystko to sprawia, że sceneria pozostaje całkowicie umowna, a do realiów z kręgu skandynawskiej mitologii nawiązują jedynie kostiumy i pojedyncze, emblematyczne rekwizyty jak włócznia Wotana, tarcza Brunhildy. Australijski tenor Stuart Skelton w roli Zygmunda odznacza się potężną posturą i odpowiadającym jej pod względem ciężaru gatunkowego mocnym głosem.

 

Walkiria,MET 3

 

Zarazem jednak potrafi operować nim ze zmiennym natężeniem i znacznym wyczuciem w zakresie sugerowania stanów emocjonalnych postaci, odwołując się nawet do śpiewu mezza voce w scenie poprzedzającej pojedynek z Hundingiem, w którym ostatecznie polegnie. Za partnerkę w partii Zyglindy miał holenderską śpiewaczkę Evę-Marię Westbröck, której drobna figura nie pozwala domyślać się ukrytej w niej siły bohaterskiego sopranu, niezbędnej dla wyrażenia dramatycznych przejść, jakich nie szczędzi jej los w przeszłości (przywołanej we wspomnieniach), jak i teraźniejszości, czego jesteśmy bezpośrednimi świadkami. Również Greer Grimsley jako Wotan odznacza się szczupłą sylwetką, choć jego głosowi przydałby się większy ciężar gatunkowy, a więc nie tyle nośność, co gęstość.


Ciemna barwa w dolnym rejestrze znamionuje mezzosopran Jamie Barton w roli wspomnianej Fryki. Na ogół u Wagnera partie przeznaczone na ten głos, ze względu na poruszanie się przez nie w wysokiej tessyturze, niezbyt różnią się od sopranowych, przeznaczonych na dramatyczną odmianę tego głosu. Do nich należy tytułowa – walkiria Brunhilda.

 

Walkiria,MET 4

 

I do rejestru piersiowego w celach ekspresyjnych sięgała niekiedy także odtwarzająca ją Christine Goerke. Nie wiem, na ile to własna maniera Günthera Groissböcka, a na ile pomysł reżysera, nakazującego mu strojenie grymasów i wykrzywianie ust w celu nadania wizerunkowi Hundinga odrażających cech, zapominając, że dla uwiarygodnienia postaci jej wykonawca, według wskazówek Konstantego Stanisławskiego, powinien być jej obrońcą, a nie oskarżycielem! Jako nastolatek uległem czarowi czy też ukąszeniu ze strony Wagnera, stając się jego bezkrytycznym wyznawcą, a w konsekwencji pielgrzymując do Bayreuth.


Z biegiem lat nabierałem wszakże coraz większego dystansu wobec niego, a jego twórczość coraz bardziej wzbudzała we mnie ambiwalentne odczucia, by nie powiedzieć  wściekłość, że niewątpliwie wybitny artysta marnował i niszczył własny talent. Jak zadatki na geniusza unicestwiała dogmatyczna strona jego osobowości. A także grafomański charakter pisanych przez niego samego librett.

 

Walkiria,MET 5

 

Gdy natomiast artysta brał górę nad ciasnym doktrynerem powstawały porywające ustępy (na przykład przytoczone już cwałowanie walkirii, za sprawą prowadzącego spektakl Philippe’a Jordana odzyskujące siłę wyrazu na przekór zbanalizowania za sprawą powszechnego (nad)używania przez masową kulturę, w tym jako sygnał telefonów komórkowych), tonące wszelako zbyt często pośród mielizn dłużyzn (monolog Wotana), wynikających między innymi z przeciąganie sytuacji oraz zrazu robiących wrażenie ustępów muzycznych – duet Zygmunda i Zyglindy.

 

Walkiria,MET 6

 

Mimo że pochodził z rodziny aktorskiej i żywił ambicję stworzenia dramatu muzycznego, to za grosz nie posiadał wyczucia sceny. W przeciwieństwie do Włochów, których opery tętnią wręcz życiem i kipią od wydarzeń, mimo ironizowania na ich temat, że chór wzywający do szybkiego i czynnego działania, sam stoi w miejscu. Puccini, który niewątpliwie był pośledniejszym kompozytorem, wolał pozostawiać słuchacza z poczuciem niedosytu, że na przykład aria Cavaradossiego trwała zbyt krótko, niż wywoływać wrażenie nadmiaru.


Wagner nie był melodystą, a więc, kiedy udało mu się wymyślić zgrabny motyw, eksploatował go do granic możliwości percepcyjnych odbiorcy – motyw wiosny w Walkirii, kucia miecza Notunga w Zygfrydzie, pieśni konkursowej w Śpiewakach norymberskich, co nieżyczliwy mu Ken Russell w swojej Lisztomanii kazał tytułowemu bohaterowi, improwizującemu na temat jego Rienziego, skomentować w formie ziewania w stronę znajdującego się na sali kompozytora, by okazać znużenie zbyt nachalnymi repetycjami.

 

Walkiria,MET 7

 

Wspaniałe ustępy orkiestrowe poprzedzające akty i stanowiące ich konkluzje, sprawiają, że żałuje się, iż zajmują tak mało miejsca, albowiem zazwyczaj czar pryska wraz z otwarciem ust przez postacie, które pogrążają się w przegadanych, niekończących się, deklamacyjnych recytatywach melodycznych. Reforma opery wychodząca od słowa, a więc zainicjowana przez Glucka i kontynuowana właśnie przez Wagnera, a nie żywiołu czysto muzycznego, jak to było u Mozarta czy Berlioza, okazała się porażką i nieporozumieniem i w konsekwencji zaprowadziła ten rodzaj artystyczny w ślepy zaułek.

                                                                                 Lesław Czapliński