Przegląd nowości

Tragedia miłosna czy erotyczna?

Opublikowano: środa, 03, kwiecień 2019 12:16

Ile to już lat Marek Weiss dostarcza wzruszeń publiczności operowej? Jego podejście do dzieł muzycznych jest pełne szacunku, nie próbuje tanich eksperymentów formalnych, nie ubiera postaci historycznych we współczesne kostiumy i raczej stara się wejść w psychikę głównych bohaterów, a także w atmosferę odległych czasów i kultur. Taka jest też główna idea Samsona i Dalili w Teatrze Wielkim w Łodzi.

 

Samson i Dalila,Lodz 7

 

Jeśli ktoś chce zobaczyć spektakl zrobiony „po Bożemu”, bez chronicznej manii, „aby coś się działo na scenie", znajdzie to w operze Saint-Saënsa. Może miejscami wyda się mu to zbyt statyczne, kantatowe, ale z drugiej strony reżyser operuje czytelnymi i wyrazistymi symbolami, które nie wymagają nadmiernej ruchliwości. Nie wykorzystuje też uparcie projekcji wideo i w jego inscenizacji są one raczej uzupełniające i aluzyjne, a nie zastępują scenografii ani akcji scenicznej. Już pierwsza scena pokazująca lud hebrajski w charakterystyczny i niepowtarzalny sposób opłakujący swój los sprawia, że natychmiast trafiamy naszą wyobraźnią dokładnie w czas i miejsce akcji.


Chór pełniący tutaj rozmaite role, a przy tym śpiewający nie takie łatwe polifonie przygotował Maciej Salski.  Kolejna scena i główną dekoracją stają się ogromne wrota świątyni,. które otwierają się dostojnie i bezszelestnie, co samo w sobie jest bodźcem dramaturgicznym najprostszym, ale i wystarczająco silnym. Inną sceną z szalenie prostą symboliką jest wejście Hebrajczyków z dłońmi umazanymi we krwi, i wprowadzenie na scenę grupy kobiet z misami, w którym mężczyźni obmywają dowody mordu.

 

Samson i Dalila,Lodz 8

 

Jakkolwiek jest to obraz przesadnie schematyczny, to w dziele operowym, gdzie głównym nośnikiem przekazu jest muzyka i słowo, wszystko spaja się w jedną, totalną całość. Opera Weissa dostarcza też innych treści, chce nam przekazać, że potężny i niepokonany Samson może ulec kobiecej ars amandi.

 

Samson i Dalila,Lodz 9

 

Reżyser zatem tak pokierował rolą Dalili, abyśmy uwierzyli, iż zna ona doskonale tajniki męskiej erotyki, że potrafi tak kusić, sama i przy pomocy kapłanek, aby doprowadzić do celu. I tutaj reżyser staje się niemal dosłownym instruktorem czegoś, co zgorszeni nazwaliby wychowaniem seksualnym. W każdym razie Samson daje się na te sztuczki nabrać jak dziecko. Bardzo mocnym atutem przedstawienia są soliści. Dominik Sutowicz poraża swym mocnym głosem, choć potrafi także zejść z gęstego forte i śpiewać delikatnie. Reżyser poddał też próbie jego technikę wokalną każąc w końcowym akcie śpiewać z rękami podniesionymi do góry.


Wiele superlatywów można wypowiedzieć pod adresem Agnieszki Makówki świetnej głosowo i aktorsko. Mocnym głosem dysponuje też Zenon Kowalski, jako przebiegły Arcykapłan, zaś Rafał Pikała w roli Starca udowadnia, że prawdziwy bas może być słyszalny i w górze i w dole skali, bez specjalnego nadymania się i napinania strun głosowych. Pochwaliłam prostą, ale robiącą wrażenie scenografię Marcela Sławińskiego i Katarzyny Sobańskiej.

 

Samson i Dalila,Lodz 10

 

Trzeba też kilka słów powiedzieć o Izadorze Weiss, odpowiedzialnej za choreografię wywodzącą się z technik tańca nowoczesnego, z dużą rolą ruchów rąk, co staje się jej charakterystycznym stylem. Tym razem Izadora Weiss zaprojektowała również kostiumy. W tej drugiej roli jej sukces był połowiczny. Doskonale spisała się ubierając Dalilę, bo suknie tej starożytnej kochanki podkreślały kobiecą urodę.

 

Samson i Dalila,Lodz 11

 

Gorzej wyszło ze strojami dla chóru. Począwszy od butów nad kostkę, po zbyt krótkie spódnice chórzystek, które odsłaniając łydki odkrywały stojące sztywno nogi, a dłuższe suknie by ukryły ten mankament. Stroje zostały zaproponowane w wąskiej skali kolorystycznej: Hebrajczycy na szaro, zaś Filistyni na czerwono. Nad wszystkim panował z wyczuciem bułgarski dyrygent coraz częściej oglądany w Łodzi – Vladimir Kiradjiev. Przedstawienie dosyć sprawnie ominęło różne mielizny, choć zaproponowano drastyczny epizod, krwawa ofiara składana z półnagiej kobiety. Dlaczego chwilę dokonania rytualnego mordu przeciągano aż tak długo? Czy chodziło o epatowanie gołym biustem?

                                                                      Joanna Tumiłowicz