Przegląd nowości

Opera dziecięca

Opublikowano: sobota, 12, styczeń 2019 06:08

Zjawisko opery dziecięcej, którym pragnę się zająć, to nie tylko utwory pisane z myślą o dziecięcym odbiorcy jak na przykład Jaś i Małgosia Engelberta Humperdincka[1], lecz także rozpowszechniony w XIX wieku, a dziś zupełnie zarzucony i zapomniany obyczaj wykonywania dzieł z dorosłego repertuaru przez trupy młodocianych artystów.

 

Jas i Malgosia 27-37

 

O jednym z takich zespołów pisze w swym Dzienniku rosyjski kompozytor Michaił Glinka. We wrześniu 1845 roku, podczas swej podróży do Hiszpanii, znalazł się w Murcji i obecny był na próbie Normy Vincenza Belliniego w takim właśnie ujęciu. Oto co zanotował: dzieci rzeczywiście śpiewały nieźle.


Jedenastoletnia wykonawczyni „Normy”, jeśli nie we wszystkim jeszcze zadowalająco śpiewała, to grała doskonale i z zapałem (Michaił Glinka „Zapiski”, Leningrad 1958, ss. 196-197). W lutym 1907 roku występowała w Warszawie rzymska opera dziecięca, założona tamże cztery lata wcześniej przez Ernesta Guerrę.

 

Jas i Malgosia 534-60

 

Do powołanej przez siebie szkoły muzycznej rekrutował uczniów spośród uzdolnionych dzieci z ubogich przedmieść, zajmując się jednocześnie ich ogólną edukacją. W kierowanym przez niego zespole znalazły się też dziewięcioletnia Polka z Grecji oraz Rosjanka, zaangażowane podczas licznych wojaży zagranicznych, których trasa prowadziła przez Londyn, Berlin, Petersburg, Stambuł i zawiodła aż za Ocean do Nowego Jorku.


W Warszawie zaprezentowano w miejscowym Teatrze Wielkim zaadaptowane na potrzeby tego rodzaju wykonawców opery trzech mistrzów włoskiego bel cantaCyrulika sewilskiego Gioacchino Rossiniego, Lunatyczkę Vincenza Belliniego oraz Córkę pułku Gaetano Donizettiego, dając nadto koncert w Filharmonii, na program którego złożyły się m.in. fragmenty opery Amedeo Serafino De Ferrariego Pipelet oraz stretta z Trubadura w wykonaniu trzech młodocianych Manrików, z czego można wynosić, że turnieje trzech tenorów mają o wiele starszy rodowód.

 

Jas i Malgosia 828-7

 

W podsumowującej recenzji na łamach „Kuriera Warszawskiego” można było przeczytać: Najpierw w teatrze Wielkim na trzykrotnych przedstawieniach dziecięcych było rojno i hucznie, ale dopiero wczoraj w Filharmonii na koncercie dzieci włoskich zgromadziła się cała Warszawa. (...) Primadonna opery dziecięcej (szesnastoletnia Lidia) Borelli-Ledi śpiewała jak skończona artystka koloraturowa.


Popis ten (aria Łucji z Łucji z Lammermooru) był kulminacyjnym punktem wieczoru (nr 55 z 24 lutego 1907). Chwalono też wykonującego partie, w oryginale przeznaczone dla barytonów, Anselmiego w roli Bartola. Młodym artystom akompaniowała orkiestra w odpowiednio zmniejszonym składzie. 

 

Crespino e la comare

 

Z kolei w październiku 1911 roku inna tego rodzaju włoska trupa, tym razem pod kierunkiem Fausta Bonifaccia zawitała do Lwowa, rzekomo z powodu trudności paszportowych zmuszona do zatrzymania się tam w drodze do Odessy. Korzystając z okazji zorganizowano serię sześciu gościnnych przedstawień popołudniowych (żeby nie czynić konkurencji dla miejscowego zespołu dorosłych artystów, czy też ze względu na odpowiednią dla młodocianych porę?). Na zaprezentowany repertuar złożyły się: Cyrulik sewilski Gioacchino Rossiniego, Łucja z Lammermooru Gaetano Donizettiego, Traviata Giuseppe Verdiego, Tosca Giacomo Pucciniego oraz Rycerskość wieśniacza Pietro Mascagniego, zagrana z Crespino e la comare, obecnie zupełnie zapomnianą, a niegdyś popularną opera fantastyczną braci Federico i Luigiego Riccich, w Polsce wcześniej wystawianej pod tytułem Doktor Kryspin i kumoszka. Zespół składał się z trzydziestu pięciu śpiewaków w wieku od ośmiu do piętnastu lat, podzielonych na grupy według rodzajów głosów, co w przypadku chłopców odnosiło się raczej do związanych z nimi tradycyjnych emploi scenicznych niż faktycznych rejestrów, odpowiednio przetransponowanych (np. barytonami nazywano wykonawców ról niegodziwców jak np. lorda Ashtona w operze Donizettiego). O grającym tego ostatniego Giovannino Cortivie tak pisał recenzujący te występy Edmund Walter: Taki najwyżej dziewięcioletni, „robiący barytona” o czarnym charakterze, wszak to aktor urodzony o wszelkich przymiotach i wadach włoskiego śpiewaka, polujący na efektowne fermaty z podziwu godnym sprytem, a muzykalnie pewny ogromnie („Gazeta Lwowska” nr 243 z 25 października 1911).


Dziecięcym solistom i chórowi towarzyszyła niewielka orkiestra, skompletowana z miejscowych muzyków, a poprowadzona przez Włocha Ernesto Rispollego, zdaniem recenzenta wykazującego wiele sprytu, przytomności i muzykalnej werwy.

 

Bugsy Malone 1

 

Według notatek prasowych występy te przyciągać miały szczególnie rodziców z dziećmi, choć trudno jednoznacznie orzec, na ile odzwierciedlały one rzeczywiste zainteresowanie, a na ile obliczone były na oddziaływanie reklamowe, skoro na pierwszym przedstawieniu publiczność wyraźnie nie dopisała?

 

Bugsy Malone 2

 

Z tradycji dziecięcych zespołów operowych do dziś nie pozostało śladu, jedynie za ich daleką reminiscencję uznać można film Alana Parkera Bugsy Malone (1976), w którym w postacie gangsterów wcielają się młodociani aktorzy, albowiem jak w XIX wieku widowiskami sztuki  masowej – przynajmniej we Włoszech – były opery, tak w następnym stuleciu stały się filmy, których jeden z najpopularniejszych gatunków – western – chyba nie przypadkiem zyskał  miano „końskiej opery”.

                                                                             

                                                                            Lesław Czapliński

 

[1] Gatunek ten był szczególnie popularny na terenie Imperium Rosyjskiego, gdzie uprawiali go m.in. Ukrainiec Mykoła Łysenko oraz liczni kompozytorzy ormiańscy i łotewscy.