Przegląd nowości

„Hrabia Ory” Rossiniego w Opéra Royal de Wallonie-Liège

Opublikowano: piątek, 04, styczeń 2019 18:22

Kiedy Gioachino Rossini zasiadał do pisania dwuaktowej opéra comique Hrabia Ory cieszył się już w całej Europie zasłużonym prestiżem wielkiego kompozytora. Przecież zaledwie trzy lata wcześniej powierzono mu szczytne stanowisko dyrektora paryskiego Théâtre–Italien, w którym wystawił triumfalnie przyjętą dramma giocoso Podróż do Reims. To właśnie wiele fragmentów z tego ostatniego dzieła znalazło po odpowiednich przeróbkach swe powtórne zastosowanie w Hrabim Ory, którego paryska prapremiera w Salle Le Peletier (1828 rok) zyskała entuzjastyczne przyjęcie, co zdecydowało następnie o jego długoletnim utrzymywaniu się w repertuarze.

 

Le Comte Ory,Liege 1

 

Warto przy okazji zauważyć, że to często praktykowane, a spowodowane wytężonym rytmem pracy czerpanie z wykorzystanej już uprzednio materii muzycznej nie stanowiło wówczas jakiegoś wyjątku, a było możliwe dzięki trzem podstawowym czynnikom. Po pierwsze sprzyjało temu znaczne oddalenie geograficzne poszczególnych teatrów, po drugie – minimalne przemieszczanie się publiczności, zaś po trzecie – nieistnienie nagrań. Zresztą także libreciści Eugène Scribe i Charles-Gaspard Delestre-Poirson nie wykazali się tutaj nadmierną oryginalnością, gdyż oparli swój tekst na ich własnym jednoaktowym wodewilu opublikowanym już w roku 1816.


To wszystko nie ma jednak praktycznie żadnego znaczenia, ponieważ rzeczona opera wciąż urzeka widzów niebywałą świeżością, werwą i szlachetnym komizmem. Nic zatem dziwnego, że Hrabia Ory zajmuje w okresie Nowego Roku uprzywilejowane miejsce w repertuarach wielu teatrów operowych, tak jak to ma obecnie miejsce w belgijskiej Opéra Royal de Wallonie-Liège. Prezentowane przez nią przedstawienie, w wydaniu francuskiego reżysera Denisa Podalydèsa, zostało przygotowane w koprodukcji z paryską Opéra-Comique i wersalską Opéra Royal-Château, gdzie można je było oglądać w zeszłym roku.

 

Le Comte Ory,Liege 2

 

Ciekawe przeprowadzenie dramaturgicznej narracji rzeczonej opery nie należy wbrew pozorom do łatwych zadań, albowiem prosta w gruncie rzeczy historia może dość szybko sprowadzić reżysera na manowce i wywołać u widzów poczucie znudzenia. Oto bowiem obserwujemy losy młodego hrabiego, który zamiast wyruszyć z drużyną Formoutiers na wyprawę krzyżową, przebiera się za mędrca-pustelnika i usiłuje pocieszać samotne dziewice i białogłowy.

 

Le Comte Ory,Liege 3

 

Jego głównym celem jest jednak zamknięta w murach zamku piękna Adela, do której hrabia dostaje się wraz z przebranymi za pątniczki towarzyszami. Po licznych perypetiach, nieporozumieniach i nagłych zwrotach akcji trąbka ogłasza przybycie krzyżowców, wśród których znajdują się brat Adeli i ojciec hrabiego Ory, co z kolei zmusza niesfornych przebierańców do nagłej ucieczki. Utrzymana w niemalże klasycznym stylu inscenizacja Podalydèsa ujmuje subtelnym i pozbawionym wszelkiej wulgarności humorem, polotem, lekkością i po mistrzowsku ustawionymi działaniami aktorskimi, w których każdy gest, poza czy spojrzenie mają swoje precyzyjnie sugerowane znaczenie. Reżyser przenosi akcję ze średniowiecza do czasów powstania dzieła, wpisując zarazem w całą wizję aluzje dotyczące kolonizacji Algierii. Ogólnie rzecz ujmując Podalydès ogniskuje swój sceniczny obraz na jednoznacznym potępieniu purytanizmu, tłumiącego spontaniczne i szczere manifestowanie najbardziej intymnych i ukrytych pragnień głównych postaci tej opery.


Bezpretensjonalne i oszczędne dekoracje Erica Rufa ukazują rodzaj kaplicy z widocznym konfesjonałem w akcie pierwszym i jadalnię zamku Formoutiers w akcie drugim. Z ową atrakcyjną pod względem wizualnym - pomimo swej skromności - scenografią doskonale współgrają zaprojektowane przez Christiana Lacroix ubiory: arystokratyczne kostiumy dla mężczyzn i eleganckie suknie dla szlachetnych dam. Aby ukazać wszystkie walory omawianej opery Rossiniego konieczne jest skompletowanie obsady prezentującej nie tylko najwyższy poziom wokalny, ale także nieprzeciętne zdolności aktorskie. I to się w tym przypadku rzeczywiście doskonale udało.

 

Le Comte Ory,Liege 4

 

Niepodważalną gwiazdą wieczoru jest młodziutka belgijska sopranistka Jodie Devos, która w roli Hrabiny Adeli porywa swobodą i naturalnością idealnie brzmiącego głosu oraz nieustannie przykuwającą uwagę osobowością sceniczną. Buduje ona oscylującą pomiędzy histerią i nieśmiałością postać dziewczyny z trudem walczącej z cielesnymi impulsami.

 

Le Comte Ory,Liege 5

 

Jej godnym partnerem okazuje się być włoski tenor Antonio Siragusa, imponujący rzadko spotykanym temperamentem scenicznym i wzbudzający na widowni salwy śmiechu niebywałą vis comica. W partii Rimbaud, nieodłącznego towarzysza hrabiego Ory, podziwiać można dysponującego gęsto zabarwionym barytonem Enrico Marabelliego, zaś mezzosopranistka Josè Maria Lo Monaco wdzięcznie buduje rolę pazia Isoliera. Oprócz nich na scenie w Liège pojawiają się także występujący jako Preceptor bas Laurent Kubla i wcielająca się w damę Ragondę mezzosopranistka Alexise Yerna. Docenić też należy solidne przygotowanie bezbłędnie się odnajdującego w komediowej konwencji i świetnie brzmiącego chóru. Za sprawą dyrygenta Jordiego Bernàcera (obecnie szefa rezydenta opery w San Francisco) grająca lekko, pewnie i z dużą dozą elegancji Orkiestra Opéra Royal de Wallonie-Liège wydobywa z partytury Rossiniego subtelne efekty komiczne, nasycony erotyzmem wdzięk oraz niezliczone detale instrumentalne. Dobry humor opuszczających widownię widzów świetnie się wpisuje w atmosferę noworocznej zabawy.

                                                                                                       Leszek Bernat