Przegląd nowości

Tenor wymyślony i malowany

Opublikowano: niedziela, 30, grudzień 2018 19:41

DAJCIE MI TENORA! Kena Ludwiga jest bardzo zgrabnie napisaną farsą, której główną wartością są niezłe gagi i komiczne lapsusy oraz muzyka operowa nadawana z nagrań. Ma to zastąpić słynnego włoskiego tenora Tito Merelli (nazwisko fikcyjne), który zawitał do angielskiego miasta by wystąpić w premierze Otella Verdiego.

 

Dajcie tenora 1

Tenor przyjeżdża, ale nie śpiewa tylko się wykłóca ze swoją żoną. Dochodzi wreszcie do tego, że nie może wystąpić w szykowanym przedstawieniu i tutaj rodzi się szansa dla miejscowego amatora Maxa, sekretarza dyrektora miejscowej opery, który marzy o karierze operowej. W teatralnej  rzeczywistości teatru Capitol, do tej roli, którą scena ma w repertuarze już od czterech lat, zaangażowano aż czterech popularnych aktorów z pewnymi muzycznymi  kwalifikacjami. Jednym z nich jest Artur Chamski. Jest aktorem teatralno-musicalowym oraz filmowym, to on właśnie ma wystąpić w ramach zastępstwa.


Śpiewa na scenie różne namiastki, m.in. dwa razy arię Una furtiva lagrima Napoju miłosnego Donizettiego, czy arię La donna e  mobile Rigoletta Verdiego. Stara się, zna tekst, śpiewa w miarę czysto, choć wchodzi z opóźnieniem, ale głos nieszkolony nie pozwala mu nawet zbliżyć się do brzmienia operowego śpiewaka. To oczywiście kompletnie niemożliwe, aby ktoś z tak przygotowanym materiałem głosowym sprostał szalenie trudnej partii Otella, ale Max bierze udział w przedstawieniu (oczywiście już poza sceną Capitolu) i odnosi sukces.

 

Dajcie tenora 2

 

Publiczność bierze to za dobrą monetę. Wszystko byłoby jeszcze do przyjęcia, gdyby Max wykonywał te fragmenty muzyczne w systemie karaoke, otwierał rytmicznie usta, ale on rzeczywiście śpiewa, otwartym głosem, piosenkarską emisją, która do opery się nie nadaje. Bawimy się jednak przednio, bo sztuka nie tylko bawi nas śmiesznymi sytuacjami, ale odsłania także świat kulis operowego środowiska, w którym obowiązują dosyć brutalne reguły, kariera jest dostępna tylko nielicznym, a szansą dla młodych, przebojowych jest najczęściej niedyspozycja gwiazdy i nagłe zastępstwo. Wokół gwiazd krąży też zwykle grupka podnieconych wielbicieli, którzy nie dają się wyeliminować, a panie skłonne są świadczyć tenorom wszelkie możliwe usługi. To wszystko nadaje się do komediowej farsy, w której słyszymy, jako bonus niezłe, niestety anonimowe nagrania włoskich oper, m.in., Rigoletta, Don Carlosa, Otella, a w finale nawet fragment orkiestrowy z Carmen Bizeta. W spektaklu występuje też wielu popularnych aktorów a prym wiodą dzięki komicznym talentom Wojciech Wysocki, jako dyrektor opery i Katarzyna Skrzynecka, jako Diana, solistka występująca w roli Desdemony. To są prawdziwe perełki, ale jednak zupełnie nie wokalne. Aby udawać tenora trzeba niestety dużo więcej umieć.

                                                                      Joanna Tumiłowicz