Przegląd nowości

Nieszczęsna Halka gwałtem tu idzie

Opublikowano: poniedziałek, 24, grudzień 2018 08:50

Do wyreżyserowania Halki Stanisława Moniuszki zaproszono debiutującą na scenie operowej Grażynę Szapołowską, słynną Telimenę z filmu Andrzeja Wajdy Pan Tadeusz. W filmie wygłasza ona tyradę na temat niestałości i hipokryzji rodu męskiego, która kryje się za powłoką szarmanckiego stosunku do kobiet.

 

Halka,Wroclaw 1

 

Tę samą myśl zastosowała do ustawienia roli biednej góralskiej dziewczyny, której zawrócił w głowie przystojny i bogaty Janusz. Oczywiście Halka to nie Telimena, dzieli ją od Janusza dystans nie tylko materialny, ale i klasowy, ten fakt zdaje się reżyserka przemilczać, albo zamiatać pod dywan. Rodzina Stolnika, Janusz, wszyscy goście i totumfacki Dziemba, a także narzeczona Zofia, są bogaci, pochodzący z wyższej sfery. Oni już nie zakładają tradycyjnych strojów podhalańskich, ale przebierają się w ich namiastki. Mężczyźni mają góralskie kapelusze i spodnie, a Stolnik dla kurażu przywdziewa nawet wysoką czapę Harnasia.


Kobiety „ze sfery” założyły czarno-białe, a więc pozbawione autentyzmu góralskie spódnice, a na nogach miały sznurowane, czarne trzewiki. Najdziwniejszy, szczególnie ozdobny strój pseudogóralski ma narzeczona Janusza Zofia, która pod spodem zachowuje jednak taką samą spódnicę, jaką nosi Halka, co jest podkreślone w scenie przed kościółkiem. W ten sposób zostaje zaakcentowana więź z nieszczęśliwą, ubogą dziewczyną, która kierowała się tylko uczuciami. Zofia (Hanna Sosnowska) w finale opery przed samym ślubem publicznie zdejmując swe białe suknie i welon, wkracza do kościółka ubrana jak Halka, dziewczyna z „gminu”. Halka przed śmiercią rodzi dziecko, które usłużne Góralki w strojach regionalnych (bajecznie kolorowych) przekazują Zofii. Taki bagaż ideowy przekazała nam swoim przedstawieniem Grażyna Szapołowska.

 

Halka,Wroclaw 3

 

Okazuje się, że twórca kostiumów i scenografii do tego przedstawienia to Norweg Brage Jonassen, który jednak studiował na warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych i zrealizował już w Polsce kilka projektów scenograficznych, m.in. w Operze Krakowskiej. Jego wizja przedstawienia, wzmocniona jeszcze animacjami wideo Piotra Maruszaka, przenosi akcję Halki czy to w jakieś niedostępne góry – dostrzegłam tutaj nawet wulkan Etna na Sycylii towarzyszący dawnej realizacji Króla Rogera Karola Szymanowskiego, czy wręcz na ulice współczesnego Wrocławia, co nadaje dramatowi Góralki bardziej uniwersalny charakter, choć tradycja nakazywałaby trzymać się ściśle realiów zawartych w libretcie. Mimo tych „skoków na boki” wrocławska Halka jest jednak ściśle narodowa, polska i podhalańska. Zawdzięcza to swoim realizatorom i wykonawczyni głównej tytułowej roli. Do przygotowania choreografii zaproszono dosyć nietypowych jak na operę specjalistów, Klaudię Carlos, znaną bardziej z pracy prezenterskiej w telewizji niż układania tańców, oraz znakomitego orędownika folkloru góralskiego, architekta z zawodu Krzysztofa Trebunia-Tutkę. Scena z żywiołowo zagranymi Tańcami góralskimi, choć Moniuszko nigdy nie był na Podhalu, skrzy się zawadiackimi popisami tancerzy, skokami przez ciupagę, poklepywaniami po nogach i drobniutkimi krokami. Co więcej nawet Mazur  z I Aktu też w wykonaniu baletu Opery Wrocławskiej nabiera cech zbliżonych do tańca góralskiego, choć typowe kroki Mazura także tutaj się pojawiają. Najwyraźniej twórcom przedstawienia leżała na sercu myśl, że Góralami chcą być tutaj wszyscy. A dodatkowo tak się złożyło, że w przedstawieniu 18 grudnia występowała jeszcze bardzo dobra młoda Góralka z Podhala, choć po studiach w USA, Natalia Rubiś. Jej temperament taneczny i szczerość wypowiedzi aktorskiej wskazywały wyraźnie małą ojczyznę, z której pochodzi.


A przy tym znakomity, mocny głos sopranowy, świetnie przygotowany do roli Halki, choć pewnie przydałoby się jej niekiedy więcej doświadczenia, techniki i umiaru w szafowaniu swym wolumenem. Za kilka lat jednak Natalia przy sprzyjających wiatrach może osiągnąć bardzo wysoką pozycję zarezerwowaną dla najlepszych, jak np. Diana Damrau. Jej sceniczny partner Janusz w osobie zaproszonego z Poznania Marcina Hutka rozwinął się głosowo po dosyć niepewnie zaśpiewanej cavatinie Skąd tu przybyła i także dawał oznaki, że dysponuje dobrym materiałem głosowym, bo o warunkach zewnętrznych można mówić niemal z zachwytem. Na jego tle słabiej wypadł dotąd bardzo chwalony bas Tomasz Rudnicki w roli Stolnika, który jakoś słabiutko sięgał po niskie tony, a one przecież stanowią o urodzie basa.

 

Halka,Wroclaw 2

 

Imponował nimi natomiast inny bas Jakub Michalski, dorodny, arogancki, podpity i brutalny Dziemba herbu Zięba, i nawet nie można mu w tak postawionej postaci zarzucić braków w wyrównaniu brzmienia, bo takimi cechami nie musi się wykazywać kreowana przez śpiewaka postać. Jeśli chodzi o operowych tenorów, to w oglądanym przedstawieniu było dwóch, młody Aleksander Zuchowicz w roli Górala intonującego swe Po nieszporach w scenie chóralnej. Od takiej partii zaczynał kiedyś swoją karierę Jan Kiepura. Jontkiem okazał się dużo starszy i bardziej doświadczony Tomasz Kuk, którego można słuchać w czołowych rolach tenorowych we wszystkich polskich teatrach operowych. Nie był on nigdy rewelacyjny aktorsko i tym razem pozostał tak samo drętwy jak zwykle, choć jego recytatywowi Nieszczęsna Halka gwałtem tu idzie nie można było wiele zarzucić. I tak dochodzimy do finału opery bardzo stylowo i żwawo poprowadzonej od pulpitu dyrygenckiego przez Marcina Nałęcz-Niesiołowskiego. W scenach chóralnych bierze udział dosyć nieliczny zespół wokalistów przygotowanych przez Annę Grabowską-Borys, ale nie czuje się, żeby chórzystów było za mało. Są również dzieci z chóru przyoperowego, wprowadzono jeszcze na scenę, trudno powiedzieć po co, małą Halkę prowadzącą na smyczy dużego psa. Trochę to infantylny pomysł, tym bardziej, że żywego psa małej Halki zastępują dwa psy w postaci przebranych tancerzy, które towarzyszą dużej Halce. Czyżby Wrocław cierpiał na deficyt prawdziwych czworonogów nadających się do występów na scenie i musiał się posiłkować podrabianymi? Podczas Uwertury dzieci ze szkoły baletowej wykonują taniec myszy czy też szczurów wzięty żywcem z Dziadka do orzechów Czajkowskiego.

                                                                            Joanna Tumiłowicz