Przegląd nowości

Amerykańskie miscellanea muzyczne

Opublikowano: poniedziałek, 10, grudzień 2018 21:30

Ostatni koncert krakowskich filharmoników pod kierunkiem ich dyrektora artystycznego Charlesa Olivieri-Munroe poświęcony został panoramie muzyki amerykańskiej poprzedniego stulecia. Co prawda kompozycja Wariacje amerykańskie pioniera muzyki nowoczesnej Charlesa Ivesa pochodzi jeszcze z ostatniej dekady XIX wieku, ale i dzisiaj momentami wciąż brzmi szokująco.

 

Filharmonia Krakow 11

 

Jej autor bowiem wyprzedza w niej swój czas i stosuje w tworzywie dźwiękowym rozwiązania i techniki, które pojawiły się trzydzieści lat później i to na gruncie sztuk plastycznych. Z jednej strony jest to utwór duchampowski ante litteram, wprowadza bowiem gotowe przedmioty, w tym przypadku hymn My country, zdetronizowany w swojej funkcji w 1931 roku przez Gwiaździsty sztandar, a więc grubo po powstaniu omawianego utworu.

 

Filharmonia Krakow 10

 

Przy tym twórca dość bezceremonialnie sobie z nim poczyna, skoro poddaje go różnorakim przeobrażeniom, ingerującym w jego przebieg i deformującym jego pierwotny kształt. Zarazem kompozytor posługuje się techniką kolażu, zestawiając ze sobą motywy przeniesione z innych kontekstów muzycznych, co w efekcie zagęszczenia przybiera chwilami postać szorstkiej dysonansowości. Na tym tle o wiele bardziej konwencjonalnie przedstawia się zagrany wcześniej, a kiedyś obrazoburczy Tacet czyli 4’33’’, manifest aleatoryzmu spod znaku Johna Cage’a.


Istnieje on przede wszystkim w wersji fortepianowej, ale tym razem zaprezentowana została jego odmiana symfoniczna (nie było to wszakże pierwsze wykonanie w Krakowie, albowiem honor ten przypadł trzy lata temu w udziale Jerzemu Dybałowi i jego Sinfonietcie Cracovii). Rzecz polega na daniu przez dyrygenta znaku orkiestrze, która nie podejmuje jednak gry, gdyż w partyturze zapisane są same pauzy, trwa więc w milczeniu przez określone w tytule trzy minuty i trzydzieści trzy sekundy.

 

Filharmonia Krakow 12

 

Ma to zwrócić uwagę i uczynić słyszalnymi wszystkie dźwięki i hałasy, które w konwencji koncertowej zostały wyparte poza próg percepcji i pozostają niedostrzeganymi. A więc skrzypienie foteli pod wiercącymi się i zdezorientowanymi słuchaczami, ich pokasływanie i chrząkanie. Tym razem jednak najlepiej brzmiącym w krakowskiej Filharmonii, jak swego czasu ironizował Jerzy Waldorff, nie okazał się przejeżdżający obok niej tramwaj, ale dobiegające z ulicy odgłosy klaksonów.

 

Filharmonia Krakow 13

 

Nieoczekiwanie natomiast nie włączyły się sygnały telefonów komórkowych niesubordynowanych odbiorców, mimo że na samym wstępie koncertu zmusiły one dyrygenta do opuszczenia batuty i odczekania z rozpoczęciem pierwszego utworu. A była nim Fanfara dla wolności Johna Williamsa, podobnie pospolita jak ta Aarona Coplanda Fanfara dla zwykłego człowieka z czasów wojny, i równie zgiełkliwie zagrana, nie wiedzieć czemu attacca po nastrojowym i wyjątkowo ekspresyjnym wykonaniu skoncentrowanym i nasyconym dźwiękiem słynnego Adagia Samuela Barbera.


Program koncertu uzupełniły dwa utwory spod znaku minimalizmu. I Koncert skrzypcowy Philippa Glassa już był prezentowany na tej estradzie. W przeciwieństwie jednak do tamtejszego solisty – Piotra Pławnera – kładącego nacisk przede wszystkim na pierwiastek wirtuozowski, Elena Tanski starała się nie dominować, lecz wtopić w organizm orkiestrowy, odczytując przebieg muzyczny zdecydowanie w duchu barokowego concerta grosso, mimo że do Vivaldiego kompozytor nawiąże dopiero w następnym utworze tego gatunku – II Koncercie z podtytułem Amerykańskie cztery pory roku.

 

Filharmonia Krakow 14

 

Być może nie bez wpływu pozostawał na to instrument z pracowni Guadagniniego w rękach artystki. Muszę przyznać, że dla mnie tego rodzaju interpretacja była bardziej przekonująca. Ponadto obsesyjnie rozbrzmiewające ostinatowe formuły melodyczno-rytmiczne minimalizmu w tym przypadku przydawały tokowi muzycznemu zgoła klasycystycznego pulsu.

 

Filharmonia Krakow 15

 

Na koniec zabrzmiał błyskotliwy utwór Johna Adamsa Krótka jazda w rozpędzonej maszynie, w którym dominuje czynnik motoryczny w dosłownym sensie. I tak właśnie zagrała tę kompozycję krakowska orkiestra, ścigając się z tytułową maszyną pod względem tempa. Piątkowy wieczór filharmoniczny stanowił interesujące i pouczające doświadczenie, odświeżające skostniały repertuar koncertowy, zwłaszcza w przypadku wieczorów abonamentowych, o nowe pozycje i mało znane pozycje.

                                                                           Lesław Czapliński