Przegląd nowości

Czy Anna Boleyn mogła zostać europejską Szeherezadą?

Opublikowano: piątek, 07, grudzień 2018 18:18

Czy, gdyby Gaetano Donizetti żył trzy wieki wcześniej i pisał na potrzeby Anny Boleyn, to król Henryk VIII wolałby, żeby swym śpiewem usypiała go do snu, niczym Szeherezada swymi opowieściami sułtana Szahrijara, niż by z jego rozkazu oddać miała głowę katu?

 

Anna Bolena 811-90

 

Takie myśli nasunęły mi się, w czasie słuchania melodycznych recytatywów tej postaci w interpretacji Katarzyny Oleś-Blachy, które dzięki jej muzykalności ani przez moment nie były nużące, ale przykuwały uwagę kantyleną i pięknem wykończenia frazy. Ujmowała także umiejętnością wtopienia się w wielogłos w scenach zespołowych, które tym razem nie sprawiały wrażenia przypadkowego zestawienia wokalnie nieprzystawalnych do siebie artystów, lecz starannie dobranych pod względem barwy i charakteru. A jest to opera, w której rozwoju znaczną rolę odgrywają właśnie recytatywy i ansamble, w których nie tyle idzie o popis, co umiejętność wydobycia głosem dramatycznych sytuacji i doświadczeń, którym poddawane są postacie.


Na przykład w tercecie Anny, Percyeego i Henryka Un solo istante, o Sireczy concertato w formie kwartetu Ah! segnata è la mia sortew finale pierwszego aktu. Z kolei w interpretacji Kariny Trapezanidou-Skrzeszewskiej najbardziej olśniewająco zabrzmiały ustępy o charakterze lirycznym, wyrażające pogodzenie bohaterki ze swoim przeznaczeniem, przyjmowanym jako ekspiacja za wcześniejsze porzucenie przez Henryka na jej korzyść jego pierwszej żony Katarzyny Aragońskiej, a w których frazy wypełniają typowe dla belcanta długie kantyleny, śpiewane mezza voce.

 

Anna Bolena,Krakow 4

 

Zgodnie z konwencją romantycznego melodramatu operowego, a odchodząc od faktów historycznych, tytułowa bohaterka w finale, przed egzekucją, doznaje pomieszania zmysłów, co znajduje wyraz w wirtuozowskim, koloraturowym rondzie Al dolce guidami, w efektowny sposób wieńczącym dzieło.

Anna Bolena,Krakow 9

 

Jej sceniczną rywalką jest odczuwająca wyrzuty sumienia Jane Seymour, jej przyszła następczyni, która, niepomna ostrzeżeń o niebezpieczeństwach związanych z przemijającą łaską władcy, na moment przysiądzie na tronie. Do ich konfrontacji dochodzi w wielkim duecie Va', infelice, e teco rec, który szczególnie duże wrażenie wywarł w wykonaniu wspomnianej Kariny Trapezanidou-Skrzeszewskiej i Karoliny Sikory. Bardzo udanym okazał się występ Wandy Franek w spodenkowej roli barda Smeatona, nieszczęśliwie zakochanego w swojej monarchini i nieświadomie przyczyniającego się do jej upadku.


Artystka dysponuje prawidłowo ustawionym kontraltem o znacznej urodzie, tak że z łatwością i efektownie zaśpiewała zarówno romancę Deh! non voler costringere, jak i arię z medalionem Cara immagine sua, ripor degg'ioz pierwszego aktu, ujmując wyrównanym prowadzeniem głosu w obrębie przewidzianym dla jej partii. W przypadku Olgi Maroszek, drugiej wykonawczyni tej partii, jej głos zachwycał urodą w średnicy i dole skali.

 

Anna Bolena,Krakow 2

 

Andrzej Lampert, znakomity odtwórca bliższej w czasie muzyki Karola Szymanowskiego (HarnasiówIII Symfonii), sprawdził się tym razem i w repertuarze par exellence belcantowym. Wystąpił w roli Percyego, dawnego ukochanego Anny, wykorzystanego w intrydze mającej na celu doprowadzenie do oskarżenia jej o wiarołomstwo.

 

Anna Bolena 811-9

 

W pełni dysponowanym głosowo był też Wołodymir Pańkiw jako król Henryk VIII, również pod względem postaciowym świetnie sprawdzając się w emploi scenicznym monarchy. Na słowa wyróżnienia zasłużyli również Sebastian Marszałowicz  i Jerzy Wójcik w partii Rocheforta, brata Anny, a także Jarosław Bielecki, występujący w epizodycznej roli królewskiego zausznika Harveya. Odnośnie udziału chóru, poza finałem podzielonego osobno na dworzan oraz dworki królowej, to część męska znacznie ustępowała żeńskiej, która dała popis niezwykłej muzykalności na początku aktu drugiego Oh! dove mai ne andarono oraz w scenie poprzedzającej egzekucję Chi può vederla a ciglio asciutto, udowadniając tkwiący w niej znaczny potencjał artystyczny. 


Anna Boleyn to opera historyczna. Poprzedzona jest nieczęstą w twórczości Donizettiego uwerturą, nie wiedzieć po co graną przy otwartej kurtynie z towarzyszeniem niemej akcji, ukazującej przygotowania ekipy zdjęciowej do kręcenia filmu, którego przytoczeniem będzie dalsza akcja, okazująca się najzwyczajniejszym widowiskiem kostiumowym, poprzedzona wszakże opuszczeniem ekranu, na którym wyświetlona zostaje czołówka, a po spektaklu napisy końcowe z listą nazwisk realizatorów.

 

Anna Bolena,Krakow 6

 

Trudno to jednak uznać za epilog, który tworzyłby ze wspomnianym prologiem spójne ramy. Poza tym, skoro już realizatorka nawiązała w ten sposób do słynnej inscenizacji Andrzeja Wajdy Emigrantów Mrożka, potraktowanej jako rodzaj filmowego seansu na żywo, to należało konsekwentnie rozegrać dalszy bieg wypadków poprzez ekran przeźroczystej zasłony.

 

Anna Bolena 811-64

 

W trakcie właściwej akcji nie ma też żadnej próby stworzenia efektu teatru w filmie, a więc na przykład paraleli pomiędzy losami historycznych postaci a ich współczesnymi wykonawcami, jak to było na przykład w Kobiecie publicznej Andrzeja Żuławskiego, kiedy filmowiec stara się sprawić, by aktorzy w swym życiu prywatnym coraz bardziej utożsamiali się z postaciami ekranizowanych przez niego Biesów Dostojewskiego”. A więc jeszcze jeden pusty pomysł inscenizatorski, który potem okazał się niewypałem…

                                                                      Lesław Czapliński