Przegląd nowości

Operowy afrodyzjak

Opublikowano: środa, 14, listopad 2018 16:52

Piotr Polk pokazuje na scenie w jaki sposób można się doprowadzić do seksualnej ekstazy przy pomocy sopranu operowego. Pokazuje jeszcze parę innych rzeczy, np. umiejętność całkiem sprawnego grania na fortepianie, a dodatkowo śpiewania z własnym przygrywaniem, jak to robił m.in. Jacques Brel. A w ogóle to Piotr Polk daje rzetelny popis aktorstwa komediowego, jednak to bardzo krzepiące, że nauka w szkole muzycznej jeszcze przed studiami w łódzkiej filmówce, nie poszła w las.

 

Akompaniator,plakat

 

Partneruje mu świetnie dysponowana Edyta Olszówka, która co prawda nie dysponuje operowym wyszkolonym głosem, ale za to ujawnia swoje możliwości ruchowe w tańcu erotycznym. Idąc tym tropem warto by sprawdzić jakie muzyczne kompetencja miała autorka tego spektaklu Anna Burzyńska i reżyser Adam Sajnuk. Burzyńska jest profesorem polonistyki na UJ i ma spory dorobek literacki, a hobbystycznie interesuje się kulturą Japonii. Sajnuk, dyrektor Teatru WarSawy jest samoukiem, ale zdobył Certyfikat na prowadzenie warsztatów teatralnych w Unii Europejskiej.


Braki szczegółowej wiedzy o pracy muzyków, przebiegu prób z akompaniatorami widać w spektaklu Akompaniator. Nie warto byłoby jednak zawracać sobie nimi głowy, gdyby nie oszklona kabina (scenografia Wojciecha Stefaniaka), w której artystka ma odbywać próbę przygotowując się do występu w operze Opowieści Hoffmanna Jacquesa Offenbacha i do tego nakładając na uszy słuchawki.

 

Akompaniator,Teatr WarSawa 1

 

Tego typu techniczny sztafaż nie jest potrzebny artystom operowym, oni starają się jak najbardziej naturalnie korzystać ze swojego słuchu i głosu, tym bardziej, że nie chodziło tutaj o nagranie, ale zwykłą próbę z akompaniatorem, co jest zapowiedziane na początku. Z ciekawostek, całkiem możliwych, choć rzadko spotykanych w praktyce, jest to, że akompaniator zna całą partyturę na pamięć i wcale nie korzysta z nut. 

 

Akompaniator,Teatr WarSawa 2

 

Piotr Polk tłumaczy to swoim zauroczeniem głosem i ciałem śpiewaczki, woli patrzeć na nią niż śledzić wyciąg fortepianowy. Wielkie brawa dla aktora, bo wstęp do arii Olimpii gra on rzeczywiście z pamięci, ale przed wejściem sopranu się zatrzymuje. Oczywiście te wszystkie muzyczno-encyklopedyczne szczegóły to tylko tło do rozpętanej na scenie intrygi, w której dochodzimy do molestowania, ograniczenia wolności. Początkowo przemoc nie jest zbyt brutalna i na całe zdarzenie patrzymy trochę z przymrużeniem oka. Potem jednak następuje psychiczny gwałt, bo akompaniator jest niezrównoważony. To bardzo dobry teatr, test dla aktorów i reżysera. Oby takich przedstawień, które w sumie promują muzyczną klasykę było więcej. WarSawa ma ich już kilka w repertuarze.

                                                                                     Joanna Tumiłowicz