Przegląd nowości

Marszałek i jego wróżbita

Opublikowano: piątek, 02, listopad 2018 16:01

Stało się to, co się stać miało. Wróżbita Stefan Ossowiecki podczas sylwestrowego balu w 1919 roku przepowiedział Józefowi Piłsudskiemu całe sto lat przyszłej Polski, a reżyser Jerzy Wolniak przedstawił to na scenie za pomocą piosenki i krótkich scenek taneczno-pantomimicznych.

 

Bal u Naczelnika 6

 

Formalnie wszystko się zgadzało, wódka lała się strumieniami za sanacji i za PRL, najeźdźcy nas mordowali, partyjni przywódcy oszukiwali i manipulowali, a mieli często do pomocy pałki lub coś gorszego. Wałęsa pokazał znak „V” a papież dodał  otuchy. Mały Jasio w podręczniku najnowszej historii znajdzie niewiele więcej, ale przedstawienie pt. Bal u naczelnika nie było spektaklem dla dzieci. Od najważniejszej łódzkiej instytucji kultury, od Teatru Wielkiego z nazwy i idei oczekiwalibyśmy poważniejszego przekazu na jubileusz Niepodległej.


Wystarczyłby sam wybór piosenek, które towarzyszyły wydarzeniom i nastrojom, tutaj jednak pomieszano utwory lekkie z ciężkimi, klasykę z rozrywką, groch z kapustą. Tragedia zawarta w arii z III Symfonii Henryka Mikołaja Góreckiego nieźle śpiewanej przez Dorotę Wójcik sąsiadowała z banalną piosenką Cała sala śpiewa z nami w dosyć tandetnym wykonaniu.

 

Bal u Naczelnika 7

 

Pojawił się ołtarz i procesja z monstrancją, dzieci sypiące płatki róży i rekonstrukcja uroczystego nabożeństwa, coś jak happening Artura Żmijewskiego, który uznano za pusty gest, jałową i nieudaną prowokację, tutaj miała być ilustracją religijnego wzmożenia Polaków.

 

Bal u Naczelnika 8

 

W rezultacie długi, trzyczęściowy spektakl, okazał się ciastem z zakalcem, tym bardziej, że wróżby Ossowieckiego były raczej średniej jakości, nawet jak na standardy swojej epoki. Agnieszka Makówka ucharakteryzowana na Zulę Pogorzelską górowała nad „z bożej łaski” piosenkarzami, dyrygent części popowej Aleksander Maliszewski kończył każdy utwór podskokiem, ale pełniący rolę konferansjera nie potrafił zachęcić premierowej publiczności do wielkich owacji, do wspólnego śpiewania i wybijania rytmu klaskaniem. Żenada. Kilka utworów poważniejszych pod dyrekcją Michała Kocimskiego nie mogło zatrzeć tego wrażenia.

                                                                       Joanna Tumiłowicz