Przegląd nowości

Samson niszczy Filistynów

Opublikowano: środa, 24, październik 2018 08:44

Pierwsza w nowym sezonie bezpośrednia transmisja z Metropolitan Opera, za pośrednictwem sieci Multikino, przypomniała romantyczną operę francuską ze znakomitym francuskimi solistami. Rolę Samsona w operze Camille Saint-Saensa Samson i Dalila wziął na siebie w tej chwili czołowy francuski tenor Roberto Alagna, w partii Arcykapłana wystąpił renomowany baryton Laurent Naouri.

 

Samson i Dalila,MET 1

 

Pozostałą część obsady stanowili artyści ze Wschodu. Wódz Filistynów Abimelek to dobrze brzmiący Elchin Azizow, Starym Żydem był także piękny bas Dmitry Bielosselskiy, który niestety mocno słabł w niskich rejestrach, ale prawdziwą rewelacją okazała się łotewska mezzosopranistka Elīna Garanča w roli Dalili. Ona wraz ze swym partnerem stworzyła zjawiskową parę kochanków, których łączy miłość i... nienawiść. Bo głos Roberto Alagna wszedł teraz w bardzo korzystny okres, nabrał głębi i soczystości, zaś tym samymi cechami mogła się poszczycić Garanča.


Jej popisowa aria Mon coeur s'ouvre a te voix, która w końcowej części zmienia się w piękny duet miłosny była zaiste imponująca. Robertowi Alagna pojawiło się niewielkie brzęczenie w głosie dopiero na sam finał, kiedy okaleczony i poniżony wzywa boga, by dał mu siły i ostatnim wysiłkiem woli potrafi zburzyć wspaniałą świątynię filistyńskiego boga Dagona. Jego partnerka natomiast bardzo wyraziście środkami aktorskimi oddaje swą kobiecą perfidię, z elementami wstydu, bo w końcu przez swoje wyrachowanie traci niezwykłego kochanka.

 

 Samson i Dalila,MET 2

 

Dobrze brzmiał chór MET, świetnie akompaniowała solistom orkiestra pod dyrekcją Sir Marka Eldera, strona akustyczna była tym razem bez zarzutu, równowaga głosów i orkiestry była wysterowana ze smakiem i znawstwem przez inżynierów dźwięku. Warto przyjrzeć się pozostałym elementom przedstawienia.

 

Samson i Dalila,MET 3

 

Reżyseria Darko Tresn jaka była całkowicie pozbawiona eksperymentalnych pomysłów, statyczna i zachowawcza. Może to i dobrze, że dramat miłosny znany z Biblii nie został przeniesiony do współczesnego biura czy obozu dla uchodźców, wszystko odbywało się według założeń libretta. Więcej pomysłowości wykazał autor scenografii Alexander Dodge, który całość inscenizacji ujął w kształt wycinka koła. Takie było okno sceny i takie wejście do apartamentów Dalili. Ażurowa, w małe kółka, była dodatkowa kurtyna zasłaniająca miejsce akcji na scenie. Wiele poruszeń  odbywało się jakby za zasłoną, tajemniczo, widzieliśmy tylko zarysy postaci, które coś przynosiły, i dopiero po chwili ażurowa zasłona podnosiła się i dawała już swobodny wgląd akcję.


W tym samym stylu zbudowano potężny, ażurowy posąg filistyńskiego boga Dagona, który stanowił dodatkową atrakcję dla tancerzy wspinających się po jego wyżłobieniach, i oczywiście dla widzów. Kostiumy Lindy Cho nawiązywały do strojów ludów Wschodu, może Tatarów, ale w końcu nie wiadomo do dziś skąd na Bliskim Wschodzie wzięli się Filistyni. Stroje Żydów były umowne, szare, pozbawione ozdób, bo to wiązało się z ich niewolnictwem.

 

Samson i Dalila,MET 4

 

Wymyślną aranżację, niby tatuaży mieli natomiast na ciele tancerze pojawiający się w scenie rytualnej orgii. Układ choreograficzny scen baletowych opracowany przez Austina McCormicka stanowił standardowe połączenie egzotyki z niezbyt ryzykownymi akrobacjami i symulacjami erotycznymi. Przedstawienie w całości solidnie przygotowane i atrakcyjne wizualnie mogło się podobać publiczności w każdym wieku i ze zróżnicowanym wyrobieniem estetycznym.

 

Samson i Dalila,MET 6

 

Na koniec warto parę słów poświęcić reportażom i wywiadom prowadzonym w przerwach między aktami przez Susan Graham, zasłużony amerykański mezzosopran, która od razu znajdowała wspólny język z występującymi w przedstawieniach młodszymi od niej solistami. Na wstępie było przypomnienie zmarłej niedawno gwiazdy Montserrat Caballé i krótkie nagranie jej występu z młodym Jose Carrerasem. Mark Elder zapytany przez prowadzącą, czy zetknął się kiedyś z hiszpańską artystką przyznał, że przypadek pozbawił go takiej przyjemności - zaplanowany występ został odwołany.


Następnie bardzo swobodną i dynamiczną wypowiedź zaprezentował Samson, czyli Roberto Alagna. Wspomniał on wrażenie, jakie w dzieciństwie wywarła na niego biblijna historia tego żydowskiego bohatera czytana przez jego babcię. Francuski śpiewak wykonał też piękny gest w stosunku do polskiej widowni, bo nie tylko zapowiedział, że niebawem wystąpi na tej scenie ze swoją żoną Aleksandrą Kurzak (w Carmen) ale jeszcze pozdrowił słuchaczy w Polsce i wtedy na sali kinowej Złotych Tarasów w Warszawie rozległy się oklaski.

 

Samson i Dalila,MET 5

 

A na zakończenie powiedział, że francuską widownię też pozdrawia. Elīna Garanča z kolei pozdrowiła po łotewsku swoich rodaków i również zwróciła się do publiczności w...Meksyku. Baryton Laurent Naouri nikogo nie pozdrawiał, ale za to zaśmiał się jak Mefisto. Susan Graham zapowiedziała też kilka spektakli, które niebawem będą do oglądania w transmisji z MET, a więc Dziewczynę z dzikiego Zachodu Pucciniego (27.10.2018).

 

Samson i Dalila,MET 7

 

Tutaj zaproponowała rozmowę ze słynnym tenorem niemieckim Jonasem Kaufmanem, który chyba stał na jakimś stopniu, bo wydawał się nieco wyższy od postawnej śpiewaczki. Była jeszcze sympatyczna scenka w pracowni krawieckiej z wykonawczynią współczesnej opery Nico Muhly'ego Marnie, rozgrywającej się w estetyce lat 50. Dzieło to będzie transmitowane z MET 10.11.2018 roku. Sezon opery nowojorskiej zapowiada się zatem bardzo atrakcyjnie.

                                                                   Joanna Tumiłowicz