Przegląd nowości

O potrzebie jeszcze jednego festiwalu

Opublikowano: poniedziałek, 17, wrzesień 2018 07:37

Tylko polskie muzea w swej nieprzeliczonej liczbie mogą konkurować z bezrozumną ilością naszych festiwali, tworzonych często z byle powodów, bez przemyślanych przyczyn i niejednokrotnie dotyczących mało poważnych zagadnień.

 

W mojej głowie niestety też powstają takie pomysły. Nie ujawniając – na razie ! – muzealnego konceptu dotyczącego dziejów sztuki operowej w Polsce, zajmę cenną uwagę czytelników potrzebą stworzenia jeszcze jednego festiwalu. Swój podstępny zamysł wesprę – jak niemal wszystko, co czynimy obecnie w kulturze – uczczeniem 100 rocznicy odzyskania niepodległości, często dekorując tym różne chałtury, obchody i nie mające z tym nic wspólnego wydarzenia.

 

Chodzi o festiwal Jerzego Waldorffa, upamiętniający barwną postać tego pisarza, felietonisty i działacza społecznego, dzięki któremu Polacy żyjący w drugiej połowie XX wieku masowo lgnęli do muzyki, której Waldorff był mistrzowskim propagatorem i popularyzatorem. Jednocześnie odegrał rolę twórcy wielu cennych inicjatyw, mobilizujących do działania szerokie kręgi odbiorców różnych dziedzin sztuki. Zdobywszy dzięki swym felietonom (Przekrój, Świat, Polityka), audycjom radiowym i częstym wystąpieniom telewizyjnym szeroką społeczną popularność, odważnie głosił swe niezależne poglądy, nie bacząc na PRL-owską cenzurę, ówczesną ideologię i partyjne preferencje. Często zabierał również głos w sprawach dalekich od muzyki. Zawsze z pozycji uczciwości i bezkompromisowego patriotyzmu.

 

O czym będzie ten festiwal? Przede wszystkim o bezcennym przesłaniu Jerzego Waldorffa, że najpiękniejsza jest muzyka polska i ona właśnie łagodzi obyczaje, że mądra tradycja jest podstawą miłości ojczyzny, a polska kultura stanowi bazę dla kształtowania moralnego oblicza narodu, natomiast groby przeszłości są bezcennymi świadectwami, kim jesteśmy i skąd pochodzimy.

 

W tych trudnych politycznie i ustrojowo czasach właściciel Puzona (to niemal jak On, popularny jamnik) działając samodzielnie i niezależnie opublikował nieprzeliczoną ilość cotygodniowych felietonów, dwadzieścia książek, wywalczył Muzeum Karola Szymanowskiego w Zakopanem i Muzeum Teatralne w Warszawie, założył Społeczny Komitet Opieki nad Powązkami, gdzie corocznie w dniu zmarłych kwestował na czele znanych osobistości kultury i mediów.


Skutecznie zabiegał o remont pałacu Radziwiłłów w Antoninie i egzystencję Muzeum Instrumentów Muzycznych w Poznaniu. Jego wielką zasługą była dbałość o jakość języka polskiego, zarówno w wypowiedziach publicznych, licznych wieczorach autorskich, w publicystyce i pracach literackich.

 

Ktoś wspominał, że od pewnego czasu w mazowieckich wymiarach regionalnych odbywają się latem koncerty festiwalowe jego imienia w Radziejowicach, jako że Jerzy Waldorff często bywał tam na wakacjach. Przejrzałem w Internecie – zresztą interesujące – programy tych wydarzeń. Zabrakło mi jednak wielu elementów związanych z osobą Patrona. One właśnie są osią mojej festiwalowej koncepcji tak pomyślanego festiwalu.

 

Przez całe swe długie życie Jerzy Waldorff podkreślał swe rodzinne, edukacyjne, mentalne i patriotyczne związki z Wielkopolską. Tuż po urodzeniu się w Warszawie (1910) zamieszkał z rodzicami w Rękawczynie koło Trzemeszna, gdzie rozpoczął edukację i przeżył szczęśliwe, bajkowe dzieciństwo. Potem były lata gimnazjum w Poznaniu, nauka w Konserwatorium i studia na Wydziale Prawa. Po wyjeździe do Warszawy na aplikację i działalność publicystyczną (Kurier poranny, Prosto z mostu) nigdy nie stracił kontaktu z ziemią poznańską. Tu pozostawił rodzinę (siostrę i jej potomstwo), wielu przyjaciół, a wreszcie następne pokolenia licznych wyznawców, z których przyszło i mnie wyrosnąć.

 

Od pewnego czasu gromadzę w Poznaniu coraz większe grono zwolenników upamiętnienia tej wybitnej, jakże z ducha wielkopolskiej postaci, poprzez festiwal autorski, wracający do Jego twórczości (wieczory czytania tych rewelacyjnych, ciągle aktualnych tekstów), koncepcji patriotycznych, upodobań muzycznych, inicjatyw artystycznych, pełnych dowcipu, humoru i fantazji.

 

Wielkopolska mimo jakże licznych zalet ciągle zbyt mało promuje swą przeszłość, dokonania i sylwetki wielkich synów nadwarciańskiego regionu. Skoro ojczyznę naszą stać na dwa międzynarodowe konkursy chopinowskie (drugi na starych fortepianach) i aż trzy teatry operowe w stolicy, to pamięć o niedoścignionej dotąd w swej oryginalności i wspaniałym dorobku postaci kultury polskiej można czcić i wspominać osobno nad Wisłą i nad Wartą.

                                                                         Sławomir Pietras