Przegląd nowości

Trzy wieczory w Bayreuth

Opublikowano: piątek, 31, sierpień 2018 21:06

Tegoroczny Festiwal Wagnerowski w Bayreuth okazał się dla nas wyjątkowy. Po raz pierwszy w jego historii polscy śpiewacy wystąpili w głównych partiach. Piotr Beczała zaśpiewał partię tytułowego Lohengrina, a Tomasz Konieczny rolę Friedriecha von Telramunda również w tej operze. W obu przypadkach był to debiut na tym prestiżowym festiwalu.

 

Bayreuth Festspiele 1

 

Występ Koniecznego był od dawna zapowiadany, natomiast nazwisko Beczały jako wykonawcy partii tytułowej w Lohengrinie pojawiło się dosłownie w ostatniej chwili (dokładnie w ostatnich dniach czerwca) po nagłej rezygnacji Roberto Alagny. Mówiąc krótko, obaj panowie odnieśli głośnie i szeroko komentowane sukcesy w swoich partiach.

 

Bayreuth Festspiele 2

 

A warto jeszcze zaznaczyć, że wystąpili w przedstawieniu nowej inscenizacji Lohengrina w reżyserii Yuvala Sharona inaugurującym tegoroczny festiwal. Wyjątkowo ciepło witano w Bayreuth Piotra Beczałę, którego zdjęcia  pojawiały się w wszystkich niemal gazetach i folderach omawiających festiwalowe wydarzenia. We wszystkich recenzjach podnoszono nie tylko wyjątkowe walory jego szlachetnie brzmiącego głosu o ciepłej nasyconej barwie, ale również wysoką kulturę wykonawczą w przejrzystości frazowania i prowadzenia głosu. Równie wysoko należy ocenić kreację Tomasza Koniecznego.


Przedstawieniem dyrygował Christian Thielemann, pod batutą którego obaj już wystąpili w tej operze – z pełnym sukcesem -  przed dwoma laty w Semperoper w Dreźnie. Napisałem wówczas w swojej recenzji: „…Piotr Beczała zaprezentował swobodne, miękkie prowadzenie frazy, co ma w sobie coś z włoskiego belcanta.

 

Bayreuth Festspiele 3

 

Znakomicie brzmiący w każdym rejestrze głos i świetna technika oraz dojrzałe aktorstwo pozwoliły mu na stworzenie obrazu prawdziwie romantycznego bohatera.” „Konieczny znakomicie partnerując Evelyn Herlitzius pokazał wszystkie walory swojego głosu o interesującej barwie, rozległym wolumenie i fantastycznym brzmieniu, co pozwoliło mu wykreować wyrazisty portret Telramunda, męża bez reszty zdominowanego przez  żonę”. Dla Piotra Beczały Lohengrin to pierwsza wagnerowska partia.


Konieczny ma już w swoim repertuarze kilka wysoko ocenianych wagnerowskich kreacji, by wspomnieć partie Wotana, Alberyka w Pierścieniu Nibelunga, Amfortasa w Parsifalu, Gorwenala i Króla Marke w Tristanie i Izoldzie czy Biterolfa w Tannhäuserze.

 

Bayreuth Festspiele 4

 

Dla mnie tegoroczny pobyt na tym festiwalu rozpoczął się od Parsifala, którego obejrzałem 19 sierpnia. Kolejne dwa dni dały mi możliwość poznania inscenizacji Tristana i Izoldy oraz Śpiewaków norymberskich. Od kilkunastu lat najczęstszym zabiegiem inscenizacyjnym na tym festiwalu jest przenoszenie akcji w czasy nam współczesne lub wybieganie w przyszłość. Dobrze jak przy tym bohaterowie zachowują swoją tożsamość i charakter, gorzej jak te również są zmieniane, a wtedy już  to o czym śpiewają ma się nijak do tego co prezentują i co dzieje się na scenie. Tak też jest w przypadku trzech obejrzanych przeze mnie spektaklach.


Akcję Parsifala – reżyseria Uwe Eric Laufenberg, przeniesiono na bliski wschód, Tristan i Izolda w reżyserii Katheriny Wagner rozgrywa się w ponurej pesymistycznej atmosferze bez określenia miejsca i czasu. Akcja Śpiewaków norymberskich wyreżyserowanych przez Barrie Kosky’ego rozgrywa się najpierw w Wahnfried, salonie muzycznym domu Wagnera w Bayreuth, kończy na sali sądowej słynnego procesu nazistowskich zbrodniarzy w Norymberdze.

 

Bayreuth Festspiele 5

 

Można więc powiedzieć, że akcja Śpiewaków została rozciągnięta na okres ponad 130 lat. Oczywiście każdy z reżyserów dodał coś od siebie co albo przesunęło wymowę dramaturgiczną albo ją zupełnie zmieniło. Tak jest w przypadku finału Tristana i Izoldy czy finału II aktu Śpiewaków. I tak autorskie didaskalia sobie (zresztą nikt się nimi dzisiaj specjalnie nie przejmuje), „odkrywcze” pomysły sobie, a klimat muzyki sobie.

 

Bayreuth Festspiele 6

 

Niestety, rzadko to wszystko się ze sobą zgadzało i tworzyło jednolitą całość stylistyczną. Mam nieodparte wrażenie, że w Bayreuth przedstawienie realizowane w zgodzie z tradycją i autorskimi didaskaliami byłoby szokiem i świadczyłoby po prostu o beztalenciu i indolencji twórczej reżysera. Na szczęście jak zawsze w Bayureuth i tym razem było czego posłuchać! Festiwalowa orkiestra i chór są od lat poza wszelką konkurencją, a i kilku artystów o fantastycznych głosach w partiach solowych budziło autentyczny entuzjazm swoimi wokalnymi kreacjami.


„Blacha” w Bayreuth zachwyca pięknym nasyconym dźwiękiem, a zarazem stopliwym brzmieniem, a kwintet smyczkowy ujmuje jedwabistą miękkością. O idealnym wprost stopniu zgrania i zestrojenia  orkiestry  nawet nie wypada pisać. Zresztą otrzeć się o wspaniałą atmosferę tego festiwalu to najczystsza przyjemność o której długo się pamięta. 

 

Bayreuth Festspiele 7

 

Parsifal z akcją przeniesioną na bliski wschód nie budził jakiegoś większego sprzeciwu. Ale pozbawienie inscenizacji tej natchnionej mistycznej atmosfery już tak. Podobnie jak zmiana wymowy i wymiarów bohaterów. Jednak nie mogę odmówić reżyserowi konsekwencji w realizacji przyjętej koncepcji. Czystą przyjemnością było obserwowanie tworzenia kreacji wokalno-aktorskiej przez Eleną Pankratową – (Kundry) i Andreasa Schagera (Parsifal).


Oboje świetnie odnaleźli się w wymyślonej przez reżysera konwencji. Dramatyczny głos Pankratowej o intensywnym i wyrównanym w każdym rejestrze brzmieniu imponował pełnią kolorystyki tak w piano jak i forte. W przypadku Schagera ma się wrażenie, że nie istnieją dla niego żadne problemy techniczne, a wszystko co robi podporządkowane jest wykreowaniu środkami wokalnymi obrazu swojego bohatera. Jego „prostaczek” ujmuje świetną ekspresją i szlachetnym patosem. 

 

Bayreuth Festspiele 8

 

Korzystne wrażenie pozostawił Thomas J. Mayer ujmujący dobrym prowadzeniem głosu oraz bezmiarem cierpienia i rezygnacji jaki zawarł w swojej kreacji partii Amfortasa. Nie bardzo potrafili mnie przekonać do swoich kreacji Günther Groissböck (Gurnemantz) oraz Derek Welton (Klingsor), którego głosowi brakuje potężnego „dołu” i dynamicznej ekspresji.

 

Bayreuth Festspiele 9

 

Za to z pełnym przekonaniem piszę o znakomitym prowadzeniu przedstawienia przez Semyona Bychkova, który dyrygował wyjątkowo precyzyjnie, szczególnie wielkimi scenami zbiorowymi ujmując przy tym intensywnością muzycznej ekspresji i emocjonalnej głębi. Przejrzystość w brzmieniu orkiestry jaką udało mu się osiągnąć pozwoliło podziwiać wiele umykających zazwyczaj niuansów. Owacja jaką urządziła mu festiwalowa publiczność wydaje się być w pełni uzasadniona.


Ze wszystkich reżyserskich „pomysłów” podobał mi się ten przedstawiający czas - drogę Parsifala do własnej świadomości; najpierw sweterek, następnie mundur żołnierski, który zostaje zastąpiony mundurem talibskiego wojownika i na końcu garnitur, w którym spełnia ofiarę i obejmuje przywództwo rycerzy Graala. Podobnej przemiany doznaje też Kundry, która w III akcie z atrakcyjnej damy staje się starą pomarszczoną i przygarbioną kobietą. 

 

Bayreuth Festspiele 10

 

Tristan i Izolda, okazał się spektaklem o ponurym przesyconym pesymizmem klimacie, ale też wyrazistym ustawieniu dramatis personæ. Od pierwszego momentu wyraźnie widać, że para głównych bohaterów założyła maski by pod nimi ukryć trawiące ich wielkie uczucie i tylko chwilami pozwalali sobie na ich poluzowanie. Więc wielka scena miłosna jaką jest bez wątpienia II akt okazuje się w tej sytuacji naturalnym rozwiązaniem dramaturgicznym. 


Nie bardzo tylko mogę pogodzić się ze sceną finałową, w której Izolda umiera z miłości. W tej inscenizacji nic takiego nie ma miejsca, król Marke w chwili kiedy kończy się pełna uniesienia scena miłosnej śmierci Izoldy wchodzi i dosłownie łapiąc ją za włosy wlecze za sobą. W tym momencie szlak trafił całe muzyczne misterium i jego klimat. Na pustej scenie pozostają jedynie zwłoki bohatera. Nie ma w tej inscenizacji tryumfu miłości nad śmiercią.

 

Bayreuth Festspiele 11

 

Tutaj  pozostaje jedynie wymowna pustka i nicość. W obsadzie największe wrażenie pozostawiła Petra Lang jako Izolda, której głos o nasyconym i intensywnym brzmieniu dobrze się sprawdził w tej trudnej partii. Śpiewaczka imponując pełnymi wysokimi dźwiękami nasyciła partię Izoldy ogromnym bogactwem wszelkich odcieni dramatyzmu i ekspresji. Szkoda tylko, że w słynnej scenie miłosnej śmierci jej głos nie nabierał tego nierealnego brzmienia przenosząc się w metafizyczne sfery.

 

Bayreuth Festspiele 12

 

Równie wysoka ocena należy się Stephenowi Gouldowi za kreację Tristana, Chriscie Mayer za wspaniałą Brangenę oraz Georgowi Zeppenfeldowi za króla Marke. Ich głosy imponowały niepospolitą mocą i blaskiem, a kreacje aktorskie ujmowały głębokim zrozumieniem roli swojego bohatera. Muzyczna interpretacja charyzmatycznego Christiana Thielemanna jest żywiołowa, dynamiczna i podkreślająca burzę uczuć dwojga bohaterów. Jednym słowem czuć w niej nerw dramatyczny i wicher namiętności, a przede wszystkim wspaniale wyeksponowaną ekspresję.


To prawdziwy dramat miłości budowany szerokim gestem, z pełną mocą muzycznych kontrastów. Wszystko to jednak odbywa się bardzo poetycko i romantycznie bez zbędnych przerysowań przy zachowaniu subtelności w prowadzeniu długich fraz. Przy tym wszystkim dyrygent zadbał o subtelność i przejrzystość brzmienia potężnej orkiestry.

 

Bayreuth Festspiele 13

 

Śpiewacy norymberscy, to dzieło o którym Wieland Wagner, wnuk kompozytora, powiedział, że „Richard Wagner nigdy nie skomponował nic bardziej ludzkiego”. Po raz pierwszy i jedyny w całej jego twórczości nie germańscy bogowie, mityczni herosi, ich wielkie nieszczęścia i dramaty, ale zwykli ludzie z krwi i kości oraz ich codzienne sprawy są bohaterami akcji.Wszystko to starał się wykorzystać z swojej inscenizacji Barrie Kosky, niestety z miernym efektem. Co prawda pierwszy akt w salonie muzycznym willi Wahnfried zamiast w norymberskim kościele Św. Katarzyny pozostawia nawet korzystne wrażenie, ale kolejne już nie. 


W salonie spotykają się wszyscy bohaterowie akcji oraz Wagner jego teść Liszt i dyrygent Herman Lewi. Wagner z Lisztem grają na cztery ręce główne motywy uwertury do Śpiewaków. Później Wagner z partyturą Śpiewaków w rękach sprawdza jej zgodność z tym co dzieje się na scenie. Tutaj też odbywa się świetnie zaaranżowana pierwsza narada śpiewaczego bractwa. Wagner z Lisztem niepostrzeżenie znikają w momencie kiedy zbiorą się już wszyscy bohaterowie akcji.

 

Bayreuth Festspiele 14

 

Drugi akt to przede wszystkim czułe spotkanie pary zakochanych Ewy i Waltera oraz niefortunne działania Beckmessera, któremu staje na przeszkodzie sprzyjający młodym Hans Sachs. Cała ta scena ujmuje lekkością i humorem.  I wszystko byłoby piękne gdyby w finale nie pojawiła się na scenie dmuchana głowa pejsatego Żyda w mycce z gwiazdą Dawida – po co?

 

Bayreuth Festspiele 15

 

To pozostaje otwartym pytaniem. Przecież ani w libretcie, ani w muzyce nie odnajdzie się śladu jakiejkolwiek żydowskiej kwestii. No chyba żeby potraktować to jako wstęp do III aktu, który reżyser rozegrał nie na rozległych błoniach miasta lecz w sali sądowej powszechnie znanej jako miejsce słynnego procesu norymberskiego osądzającego nazistowskich zbrodniarzy. Nie pomogło wypełnienie jej norymberskimi mieszczanami i w finale usunięcie atrybutów zwycięskich aliantów, niesmak pozostał. Łagodziły go nieco sceny pełne dobrego humoru. Na szczęście, jak w przypadku dwóch poprzednich dzieł i w Śpiewakach było czego i kogo posłuchać. 


A przecież to opera wymagająca bodaj największej obsady ze wszystkich dzieł Wagnera. By w pełni zrealizować partyturę potrzebnych jest piętnastu śpiewaków i dwie śpiewaczki. W tej liczbie muszą się znaleźć dwa basso cantate (Sachs i Pogner), jeden bas buffo (Beckmesser), kilku tenorów w tym jeden bohaterski (Walter), jeden liryczny (Dawid), ponadto sopran liryczny (Ewa) i mezzosopran (Magdalena).

 

Bayreuth Festspiele 17

 

Do tego należy jeszcze dodać potężne chóry i niezwykle sprawną technicznie orkiestrę, w której każdy członek, z racji stawianych mu wymagań, powinien być wirtuozem gry na swoim instrumencie. W wyrównanej obsadzie największe wrażenie pozostawiły dokonania Michaela Vollea jako znakomitego Hansa Sachsa, Johannesa Martina Kränzle świetnego Sixstusa Beckmessera, Klausa Floriana Vogta w roli Waltera oraz Daniela Behle jako Davida.

 

Bayreuth Festspiele 16

 

Natomiast nie do końca jestem przekonany do kreacji Emily Magee w roli Evy, której głos nie zawsze brzmiał jak powinien. Wielkie uznanie za poziom muzyczny należy złożyć Philipsowi Jordanowi za znakomite prowadzenie orkiestry. Muzyka Śpiewaków pod jego batutą ujmowała lekkością i finezją brzmienia każdego niuansu partytury. Muzyka pod jego precyzyjną batutą płynie swobodnym szerokim strumieniem zachwycając klarownie przejrzystym brzmieniem. Dyrygent wspaniale buduje kulminacje, znakomicie wyważając przy tym proporcje powagi, ciepłego liryzmu, humoru i radości.

                                                                             Adam Czopek