Przegląd nowości

„Podróż zimowa” w upalnym sierpniu

Opublikowano: poniedziałek, 03, wrzesień 2018 07:11

W salach redutowych Teatru Wielkiego odbył się nadzwyczajny recital wokalny Tomasza Koniecznego, firmowany przez festiwal Chopin i jego Europa 2018. O późnej porze (po godz. 22) tłumnie przybyli melomani zgromadzili się z dwóch powodów. Jedni, aby przekonać się, czy ponad 20 lat śpiewając na licznych scenach niemieckich oraz w wielu prestiżowych teatrach i estradach świata, Tomasz Konieczny swymi dokonaniami dołączył do ścisłego grona karier zagranicznych najwybitniejszych polskich śpiewaków naszych czasów. Drudzy potrudzili się, aby posłuchać, jak brzmi rzadko u nas wykonywana schubertowska Winterreise (1827), tym razem z tekstem… Stanisława Barańczaka (1994).

 

Tomasz Konieczny zaśpiewał fascynująco. Jego pięknie brzmiący basowo-barytonowy głos wytrzymuje porównania z zachowanymi nagraniami Didura i młodego Ładysza. Wydaje się od nich jeszcze potężniejszy, choć to tylko cykl pieśniarski. Ale gdy trzeba powściągliwie liryczny, z wysmakowaną dynamiką, wokalną wirtuozerią, nadzwyczajną muzykalnością i kulturą interpretacji.

 

Choć powszechnie uważany jest obecnie za bezkonkurencyjnego wykonawcę bas-barytonowego repertuaru wagnerowskiego (Tristan i Izolda, Parsifal, Tannhäuser, Holender tułacz, Złoto Renu, Walkiria, Zygfryd, Lohengrin), święci międzynarodowe tryumfy także jako Mandryka, Pizzaro, Jochanaan, Orest, Barak (repertuar niemiecki), Figaro, Osmin, Komandor, Sarastro (Mozart), w Mocy przeznaczenia, Nieszporach sycylijskich, Falstaffie, Aidzie, Don Carlosie (Verdi). Chętnie śpiewa również repertuar dwudziestowieczny (Debussy, Berg, Britten, Zimmermann) czy kompozytorów słowiańskich (Musorgski, Moniuszko, Janaczek, Szostakowicz, Penderecki). Ma także za sobą wszystkie cztery demoniczne wcielenia w Opowieściach Hoffmanna, Escamilia w Carmen i Selima w Turku we Włoszech.

 

Nie miał niestety dotychczas okazji zaprezentowania się na scenie naszej Opery Narodowej. Nic to, dla zaledwie czterdziestoletniej gwiazdy niskobrzmiącego repertuaru operowego. Wszak basy z sukcesami śpiewają nawet do siedemdziesiątki. Konieczny więc może jeszcze – paradoksalnie – poczekać, aby być prorokiem we własnym kraju. Byle nie za długo!

 

Tymczasem demonstrując swą wszechstronność wykonał Winterreise Franza Schuberta, z udziałem wspaniałego pianisty, wrażliwego i czułego Lecha Napierały, natomiast nie z tekstem rówieśnika kompozytora, niemieckiego poety Wilhelma Müllera, ale naszego Stanisława Barańczaka, który – jak wielu przed nim i po nim – pozostawał pod urokiem tego cyklu.


W roku 1994 opublikował tomik poezji, również zatytułowany Podróż zimowa z podtytułem Wiersze do muzyki Franza Schuberta. W słowie wstępnym powiada, że „moją ambicją było napisanie takich tekstów, które można byłoby zaśpiewać do określonej melodii…”.

 

No właśnie, ale dlaczego rozbijać wspólne dzieło dwóch niemieckich romantyków i kazać Koniecznemu interpretować kongenialną muzykę Schuberta z tekstem Barańczaka, zupełnie o czymś innym, z używaniem słów, zwrotów i pojęć w romantyzmie jeszcze nieznanych.

 

Takich jak… wyłączany telewizor w kineskopu czarny lej… spalin woń… ekran znów promieniał… elektroniczny „bip”… chwyt lirycznych kombinerek… odrzutowiec – brakarz… tablico moja hojnie rozdzielcza… stając na czerwonym świetle… za okienkiem bocznym hondy… cmentarze samochodów… obwisły nawias kabla… w uszach tkwią słuchawki… kieszonkowe radio… nie słucha rapu z kompaktowych płyt.

 

Zamiast urągać nietykalności arcydzieła niemieckiej romantycznej liryki wokalnej, do której prawa autorskie niestety od dawna już wygasły, należało poszukać współczesnego odpowiednika schubertowskiego geniuszu (ciekawe gdzie ?) i okrasić jego muzyką poezję Barańczaka, która „rani oczy, słowa bolą, a od obrazów mamy chęć odwrócić wzrok – od cmentarnopodobnych, a tak odstręczająco prozaicznych anten wyrastających z dachów, od czarnego śniegu i żółtego dymu, od uchodźców w łodziach tonących…” itd., itd… (z tekstu Kamili Stępień-Kutery w programie festiwalu).

 

Zbliża się Rok Moniuszkowski. Co poczniemy, jeśli jakiś współczesny poeta niemiecki zafascynowany twórczością naszego pieśniarskiego wieszcza, napisze np. teksty o polskich politykach do takich utworów Moniuszki jak Krakowiaczek (Andrzej Duda), Kotek (Jarosław Kaczyński), Złota rybka (Tadeusz Rydzyk), Stary kapral (Antoni Maciarewicz), Wędrowna ptaszyna (Ryszard Czarnecki), Dziad i baba (Szydło i Morawiecki), Polna różyczka (Beata Kępa) i Piosnka obłąkanej Ofelii (Krystyna Pawłowicz).

 

Średnio to dowcipne, ale czy następca Didura i Ładysza odważy się w przyszłości wykonać tak pomyślany recital w języku niemieckim? Wątpię!

 

Chyba, że w ramach festiwalu Chopin i jego Europa w upalną, sierpniową noc.

                                                                                Sławomir Pietras