Przegląd nowości

Odeszła Izabella Nawe-Spychalska

Opublikowano: środa, 18, lipiec 2018 23:08

Nad ranem, w środę 18 lipca 2018 roku, w szpitalu im Pirogowa w Łodzi zmarła, po ciężkiej chorobie, wspaniała śpiewaczka Izabella Nawe-Spychalska, przez wiele lat ozdoba wielu światowych scen operowych. Od lat, po zakończeniu kariery, mieszkała z mężem i synem w Kaletniku. Odeszła wspaniała artystka o dokonaniach, której długo będziemy pamiętać, zarazem ciepła kobieta o zniewalającym uroku.

 

Izabella Nawe Faust

 

Była częstochowianką, urodziła się 27 maja 1943 roku, w Mariance Rędzińskiej i naprawdę nazywała się Izabella Binek. Karierę artystyczną rozpoczęła mając piętnaście lat w 1958 roku od nagrania „Piosenki dziecięcej”. Nazwisko Nawe było nazwiskiem jej pierwszego męża Henryka, tancerza zespołu „Śląsk”, gdzie się poznali. Owocem tego związku była córka Aleksandra, która również związała swojej życiowe losy z muzyką, jest pianistką profesorem Akademii Muzycznej w Łodzi. Po nagłej śmierci męża kontynuowała swoją artystyczną drogę pod jego nazwiskiem.  Była w tym czasie solistką Zespołu Pieśni i Tańca „Śląsk” i – jak mówi – pupilką Hadyny.


Nieco później, z tym samym zespołem, dokonała nagrania polskich kolęd. W trakcie kiedy była solistką „Śląska” ukończyła naukę w Szkole Muzycznej w Katowicach w klasie wokalnej u Haniny Jeziorańskiej, uważała ją za swoją najważniejszą nauczycielkę. Podczas jednego z koncertów zespołu usłyszał ją Józef Klimanek, dyrektor Opery Łódzkiej.To on namówił młodą śpiewaczkę, by spróbowała swoich sił w operze i zaproponował jej partię Gildy w Rigoletcie. Debiut 17 listopada 1968 roku był na tyle udany, że nigdy już nie wróciła do zespołu, została solistką Opery Łódzkiej, gdzie śpiewała przez cztery sezony.

 

Izabella Nawe Don Pasquale

 

Największe uznanie przyniosły jej, w pierwszym okresie kariery, partie w dziełach Mozarta oraz Rossiniego (Rozyna). We wdzięcznej pamięci łódzkich melomanów pozostała znakomitą Fiordiligi w Cosi fan tutte, Konstancją w Uprowadzeniu z seraju Mozarta, Rozyną w Cyruliku sewilskim Rossiniego, Adelą w Zemście nietoperza StraussaMałgorzatą w Fauście Gounoda.


Okres pracy w łódzkim Teatrze Wielkim miał dla niej również wymiar czysto osobisty. Poznała tam cenionego tenora Romualda Spychalskiego, który z czasem został jej mężem. Zanim jednak tak się stało razem śpiewali najpierw w premierze Zemsty nietoperza, Orfeusza w piekle później Cosi fan tutte, w której byli parą narzeczonych, co szybko przeszło na ich prywatne życie. W 1970 roku wyjechała na gościnne występy do Berlina, a niewiele późnej na 26 sezonów została solistką Staatsoper Unter den Linden, gdzie cieszyła się ogromną popularnością. Debiutowała podobnie jak w Łodzi rolą Gildy. W przedstawieniu opery „Rigoletto” w Deutsche Staatsoper wyróżniła się w partii Gildy Izabella Nawe, śpiewaczka koloraturowa z Teatru Wielkiego w Łodzi. Zaprezentowała ona godną podziwu błyskotliwą technikę, czystą koloraturę, kunszt we frazowaniu melodii. Ta młoda artystka predysponowana do śpiewu koloraturowego jest nieprzeciętnie muzykalna, a jej kreację aktorską cechuje młodzieńcza świeżość, uroda i wdzięk. – napisano 18 listopada w berlińskiej National Zeitung po berlińskim debiucie pani Nawe. I tu wypada podkreślić, że partię Gildy śpiewała po polsku, a życzliwość dyrekcji berlińskiej Staatsoper poszła tak daleko, że pozwolono jej śpiewać tę partię po polsku przez niemal równy rok, aż do momentu kiedy dobrze opanowała język niemiecki. Debiut szybko zaowocował konkretnymi propozycjami stałego kontraktu i objęcia kolejnych partii, Noriny w Don Pasquale, Królowej Nocy w Czarodziejskim flecie, Rozyny w Cyruliku sewilskim, Zerbinetty w Ariadnie na Naxos oraz Zofii w Kawalerze z różą R. Straussa. Nie bez racji nazywano ją w Berlinie „polskim słowikiem”. Pierwszą  berlińską premierą z jej udziałem był Falstaff Verdiego, w którym śpiewała partię Anusi (26 grudzień 1971). W Berlinie podjęła też studia uzupełniające u Dagmar Friewald-Lange. Czasami jednak znajdowała czas by wystąpić przed polską publicznością. W 1983 roku podziwiano ją w Teatrze Wielkim w Warszawie jako „świetną pod każdym względem” Olimpię w Opowieściach Hoffmanna.W 1988 roku pojawiała się jako tytułowa Łucja w operze Donizettiego. To po tym przedstawieniu otrzymała list od zachwyconego melomana.... Pani interpretacja wokalno-aktorska pozwoliła mi dopiero teraz zrozumieć głębię tej arii. To było znakomite! Zapomniałem, że jestem w teatrze.W jej interpretacjach podziwiano piękne brzmienie głosu, wzorową stylowość, koloraturową wirtuozerię i pewność oraz swobodę w atakowaniu najwyższych dźwięków. Wszystko to podparte było wielką kulturą muzyczną, aktorskim talentem i osobistym wdziękiem. Oczywiście gościnnie występowała na stołecznej scenie znacznie częściej, do 1991 roku była jej solistką. Najczęściej oklaskiwana była jako Konstancja w Uprowadzeniu z seraju oraz Łucja i  Gilda. W sumie zaśpiewała na scenie Teatru Wielkiego w Warszawie 45  spektakli Oczywiście wróciła też gościnnie na łódzką scenę operową. Najpierw jako Gilda, a w styczniu 1985 roku, zaśpiewała partię Łucji. Na szczęście berliński angaż został tak skonstruowany by nie przeszkadzał jej występować gościnnie na najważniejszych niemieckich scenach. W Monachium śpiewała Rozynę, po której jeden z recenzentów napisał krótko: Brawurowa Rozyna o extra koloraturze, w Hamburgu podziwiano ją u boku Pavarottiego w Rigoletcie, Hannover, Wiesbaden oraz w Lizbonie, Lozannie, Florencja, Wenecji, Bolonii, Paryżu, Brukseli, Tokio. Częste występy na tych prestiżowych scenach dały jej okazję współpracy z czołówką reżyserów operowych z Jean Pierre-Ponnele, Ruth Berghaus i Harry Kupferem, na czele. W San Francisco Opera debiutowała partią Gildy pod batutą Kazimierza Korda, który również po raz pierwszy dyrygował przedstawieniem w tym teatrze. W Brukseli była pierwszym polskim sopranem koloraturowym jaki tutaj wystąpił po wojnie. Zaśpiewała na tej scenie, z wielkim sukcesem, partię Królowej Nocy w Czarodziejskim flecie, której rolę zaśpiewała również w Tokio. Wyjazd do Japonii odbyła jako solistka Opery Berlińskiej, z którą występowała również w Bolonii.


Największe uznanie na zagranicznych scenach przyniosły jej partie: Gildy, Królowej Nocy, Konstancji w Uprowadzeniu z seraju, Zerbinetty w Ariadnie na Naxos, Noriny w Don Pasquale, Olimpii w Opowieściach Hoffmanna oraz Zofii w Kawalerze srebrnej róży. Tę ostatnią partię 13 czerwca 1982 roku zaśpiewała też w weneckim Teatro La Fenice. Bywała na scenie partnerką Petera Schreiera, Theo Adama, Luciano Pavarottiego, Anny Tomowej-Sintow i Kurta Mola.

 

Izabella Nawe Gilda

 

W 1975 roku nadano jej honorowy tytuł „Kammersängerin”, szczególnie w Niemczech przez artystów opery ceniony. W czerwcu 1986 roku oklaskiwano ją w Operze w Sofii, gdzie śpiewała Gildę w towarzystwie Paulosa Raptisa, pod dyrekcją sprowadzonego z Bytomia Napoleona Siessa. 25 października 1986 roku ma miejsce pierwsza na scenie Teatru Wielkiego w Warszawie premiera Czarodziejskiego fletu, w której Izabella Nawe śpiewa gościnnie partię Królowej Nocy. Wcześniej (sezon 1979/80) podziwiano ją na stołecznej scenie podczas gościnnych występów w Teatrze Wielkim berlińskiej Staatsoper.


Śpiewała wówczas partię Zofii w Kawalerze srebrnej róży oraz Królowej Nocy. Berlińska Staatsoper te same przedstawienia z Izabellą Nawe prezentowała też w łódzkim Teatrze Wielkim. W lutym 1996 roku śpiewała w Berlinie pod rząd trzy przedstawienia Carmina burana Orffa, po trzecim spektaklu bezpośrednio po zejściu ze sceny zasłabła.

 

Izabella Nawe 796-4260

 

Wszyscy byli przekonani, że zasłabnięcie było spowodowane przepracowaniem. Mimo złego samopoczucia wróciła pociągiem do Łodzi. Tutaj po wstępnych badaniach okazało, że to żadne przemęczenie, ale zawał mięśnia sercowego. Po długotrwałym leczeniu i równie długiej  rekonwalescencji zdecydowała, że nie wraca na scenę i kończy karierę. Mimo wielu propozycji nie zdecydowała się na podjęcie pracy pedagogicznej. Osiadła z rodziną w swoim ukochanym domku w miejscowości Kaletnik koło Koluszek, gdzie z zapałem pielęgnowała wnuka i swój przydomowy ogródek.

                                                                                     Adam Czopek