GaleriaT. Shebanova gra - Pory roku Czajkowskiego
Wydarzenia |
Szukaj w Maestro |
||
|
|
||
Przegląd nowościGwiazda Iwony Sochy na niepołomickim nieboskłonie
Strona 1 z 3
Czyżby w związku z rozgrywanym Mundialem realizatorzy Napoju miłosnego, przeniesionego na Hipodrom Królewski pod Zamkiem w Niepołomicach, postanowili umieścić go w rosyjskich realiach? Już Henryk Baranowski, autor granego na scenie Opery Krakowskiej pierwowzoru inscenizacyjnego, pierwotnie baskijską wioskę zlokalizował gdzieś na Ziemiach Zachodnich, na których po wojnie zamieszkali imigranci z południa: z Grecji lub z Włoch.
Teraz przesunięto się zdecydowanie na Wschód. Scenę zaludnili Cyganie, stanowiący ulubiony sztafaż dziewiętnastowiecznej literatury rosyjskiej i wokalnych romansów, poczynając od poematu Michaiła Lermontowa i powieści Nikołaja Turgieniewa. Na dodatek pojawiają się pośród nich i miejscowi, a więc kobiety w kokosznikach na głowach czy też zgodnie z edyktem emskim małorosyjskich wieńcach.
Poza tym, kiedy Nemorino w desperacji postanawia za wszelką cenę zdobyć pieniądze na kolejną porcję napoju miłosnego, to zaciąga się do Armii Czerwonej (pamiętam z czasów kampanii afgańskiej napis w pewnej toalecie: „Chcesz zwiedzić świat, wstąp do Armii Radzieckiej”), a jego nowi towarzysze broni zakładają mu kojarzące się z tą formacją hełm i mundurową bluzę, w której czerwone wyłogi tworzy wystający kołnierz jego własnej koszuli w tym kolorze. Szczególnie ukontentowana mogłaby być również red. Joanna Targoń z „Gazety w Krakowie”, albowiem często szły w ruch falbany chórzystek, stanowiące jej ulubiony efekt operowych inscenizacji. Ale koniec żartów, bo zaczyna się właściwa recenzja. Mamy więc do czynienia z typowo operowymi realiami, których próżno by szukać w otaczającej rzeczywistości. |
|||
Maestro jest tytułem jakim honoruje się najwybitniejszych muzyków wirtuozów dyrygentów śpiewaków i nauczycieli. Właśnie im oraz podążającym za ich przykładem artystom poświęcona jest ta strona |
|||
2006 Copyright © Wiesław Sornat (R) All rights reserved MULTART |