Przegląd nowości

„Gracz” Prokofiewa w Opera Vlaanderen w Gandawie

Opublikowano: środa, 20, czerwiec 2018 20:52

Tak to się czasem zdarza, że bieżące życie przeplata się z aktualnościami operowymi i historią muzyki. Oto bowiem dotarła do nas właśnie wiadomość o śmierci wybitnego rosyjskiego muzyka Giennadija Rożdiestwienskiego, dyrygenta, pianisty, profesora Konserwatorium Moskiewskiego, najmłodszego w historii głównego dyrygenta teatru Bolszoj.

Gracz,Gandawa 1

Koncertował z najlepszymi orkiestrami świata, był wyjątkową osobistością artystyczną, niezwykle szanowanym autorytetem. Miałem okazję spotkać go na Festiwalu Enescu w Bukareszcie, gdzie pomimo bardzo już zaawansowanego wieku prowadził z werwą i zaskakującym zaangażowaniem jeden z koncertów.  Rożdiestwienski propagował twórczość największych rosyjskich kompozytorów, w tym również Siergieja Prokofiewa, o czym sobie przypomniałem podczas premiery nowej inscenizacji Gracza tego kompozytora w Operze Vlaanderen w Gandawie.


Prokofiew nosił się z zamiarem adaptacji powieści Dostojewskiego już podczas pobytu w Londynie, ale pomysł ten został odrzucony przez Diagilewa, co zresztą nie zniechęciło kompozytora, który wbrew przeciwnościom ukończył partyturę dzięki zachętom dyrektora Teatru Maryjskiego. Tym razem odrzucili ją jednak soliści tej słynnej placówki, uważając, ze nowe dzieło Prokofiewa jest dla nich po prostu niewykonalne.

Gracz,Gandawa 2

Także i później żaden z rosyjskich teatrów nie chciał podjąć ryzyka wystawienia „futurystycznego” utworu, któremu nie sprzyjał również ówczesny klimat polityczny. W czasie bolszewickiego terroru rzeczona partytura pozostała w Rosji, a kompozytor powrócił do swojego rękopisu już znacznie później, po napisaniu Miłości do trzech pomarańczy Ognistego anioła.

Gracz,Gandawa 3

Podjął się wówczas radykalnej rewizji Gracza, który ostatecznie mógł zostać zaprezentowany rodakom Prokofiewa dopiero w 1963 roku (z okazji 10. rocznicy śmierci kompozytora) w produkcji radiowej pod dyrekcją wspomnianego wyżej Giennadija Rożdiestwienskiego. Na szczęście dzisiaj opera ta weszła już na stałe do bieżącego repertuaru i cieszy się sporym powodzeniem wśród publiczności. Tak też było i tym razem, w przypadku nowej realizacji, przygotowanej przez Opera Vlaanderen, w inscenizacji Karin Henkel, specjalizującej się właśnie w twórczości Dostojewskiego.


Wystarczy chociażby nadmienić, że przygotowała ona niedawno w Hamburgu teatralną adaptację „Zbrodni i kary”, zaś w Kolonii – „Idioty”. To ostatnie, najbardziej uduchowione i tajemnicze dzieło rosyjskiego pisarza wyraźnie zainspirowało niemiecką reżyserkę, która nawiązuje teraz w swojej pracy do postaci jego głównego bohatera, to znaczy do kontrowersyjnego księcia Lwa Myszkina, cierpiącego na ataki epilepsji. Otóż u Henkel tytułowy protagonista opery Prokofiewa, tutaj ucieleśniany przez śpiewaka Ladislava Ivanovitsja i dublującego go tancerza Miguela do Vale, też cierpi na tę dolegliwość, co jest nam dosadnie i niezwykle ekspresyjnie pokazane za sprawą choreografii wymagającej od tancerza niezwykłej sprawności fizycznej. Ogólny zamysł reżyserki polega na tym, aby prowadzić całą narrację w formie retrospektywnych wspomnień głównego bohatera. Snuje on je w jednolitej scenografii Muriel Gerstner, przywołującej jakiś wyłożony zielonym suknem pokój, w którym znajduje się drugie identyczne pomieszczenie, kryjące w sobie jeszcze jeden pokój o takim samym wyglądzie. Przy czym zarówno ten wystrój, jak i stroje solistów, nie pozwalają na podjęcie próby określenia kontekstu czasowego.

Gracz,Gandawa 4

Wiele prezentowanych nam odsłon świadczy o bogatej inwencji i ciekawej pomysłowości Karin Henkel, debiutującej tym przedstawieniem w dziedzinie sztuki lirycznej. Wystarczy tu chociażby wspomnieć o ironicznej wizji przedwczesnego pogrzebu Babuleńki czy o scenie w kasynie, podczas której za każdym razem kiedy tytułowy bohater wygrywa w ruletkę jakąś sumę pieniędzy, na dublującego go tancerza spływa z góry prawdziwy „potok” wielobarwnych żetonów, przewracając go swym ciężarem na ziemię. Pod względem wokalnym wszyscy soliści doskonale wywiązują się ze swoich trudnych zadań, tworząc spójnie brzmiący i aktorsko zgrany zespół. W rolę namiętnego i szalonego inteligenta Aleksego wciela się z powodzeniem czeski tenor Ladislav Elgr, a wybranką jego serca, tajemniczą i rozdartą wewnętrznie Poliną, jest uwodząca jasnym sopranem i porywająca błyskotliwą grą sceniczną Rosjanka Anna Nechaeva. Niezawodnym i w pełni wiarygodnym Generałem okazuje się być amerykański bas Eric Halfvarson, a mezzosopranistka Renée Morloc bryluje w partii Babuleńki. Warto jeszcze wspomnieć o Kai Rüütel (Blanche), Michaelu J. Scott (Markiz) czy Pavelu Yankovskym (Astley), choć przyznać należy, że w tej obsadzie nie ma słabych punktów. Nad żywiołowymi partiami orkiestry i diabelską wirtuozerią rytmiczną partytury Prokofiewa czuwa utrzymujący niesłabnące ani na chwilę napięcie dramaturgiczne dyrygent Dmitri Jurowski, który przed tutejszą publicznością miał już w przeszłości okazję odkrywać tajniki niejednej partytury rosyjskiego repertuaru.

                                                                        Leszek Bernat