Przegląd nowości

Pomroczność jak u Chopina

Opublikowano: wtorek, 19, czerwiec 2018 10:37

Spektakl Sonaty jesiennej Ingmara Bergmana w Teatrze WarSawy jest nie tylko z racji tytułu zbliżony do muzyki. Istotny jest też fakt, że matka odwiedzająca po 7-letnim rozstaniu swoją córkę jest sławnym muzykiem – pianistką. W tym kontekście kariera matki stanowi kontrast dla w miarę spokojnego, skromnego, prowincjonalnego życia córki.

Sonata jesienna 1

Wymiana myśli między kobietami nabiera cech kulminacji, gdy córka, po wykonaniu na prośbę matki jednego z najdziwniejszych Preludiów (nr 2 a-moll) Fryderyka Chopina słyszy krótką recenzję. Matka w dosyć oględny sposób wyraża się krytycznie o grze córki, zwraca uwagę na stronę techniczną, ale mówi także o charakterze utworu, który jej zdaniem był zagrany zbyt sentymentalnie, podczas gry Chopin nie był sentymentalny.

Sonata jesienna 2

Zdaniem matki, która wyraża tutaj myśl Bergmana, mimo choroby i słabości ciała kompozytor pozostawał silny i męski, zaś Preludium a-moll wyraża środkami muzycznymi jedynie czysty ból, a nie skargę. W istocie wybór przez Ingmara Bergmana (i autora opracowania muzycznego przedstawienia – Radka Dudę) właśnie tego utworu świadczy o wysokich kompetencjach muzycznych szwedzkiego autora. Na owo Preludium zwracali już wcześniej uwagę różni artyści i teoretycy muzyki, niektórzy nawet radzili, by go nie grać, bo jest dziwaczne, inni określali je różnymi przymiotnikami, wśród których najczęściej pojawiał się – „przerażający”.


Bergman jak mało kto umiał połączyć nastrój rozgrywającego się dramatu psychologicznego z kilkoma kwestiami odnoszącymi się do znajomości klasyki koncertowej. Bo nie tylko o Chopinie i jego mrocznych klimatach jest tutaj mowa. Charlotte, czyli matka grana przez Aleksandrę Justę nawiązuje w rozmowie do swego wielkiego sukcesu koncertowego i tutaj na jaw wychodzi niedouczenie tłumacza Zygmunta Łanowskiego.

Sonata jesienna 3

W rozmowie pada zdanie, że dyrygent i solistka wykonywali razem „Pierwszą” Beethovena, tymczasem u nas tym określeniem oznacza się I Symfonię Beethovena, w której nie ma udziału solisty. Zapewne w oryginale dzieła chodziło o „Pierwszy Koncert fortepianowy” Ludwiga van Beethovena, których w sumie jest pięć, ale tej subtelności nie odczytał ani autor przekładu, ani autor oprawy muzycznej spektaklu.

Sonata jesienna 4

Było to jednak tylko niewielkie niedopatrzenie, bowiem cały spektakl należy uznać za popisowy utwór reżysera Kuby Kowalskiego i czwórki aktorów, których wypada wymienić w kolejności. Prócz Aleksandy Justy wypożyczonej z Teatru Narodowego, grają tutaj Weronika Nockowska, Wojciech Solarz i Katarzyna Chmielewska (rola niema). Przedstawienie jest pokazem warsztatowego mistrzostwa: panowania nad atmosferą, stopniowania napięcia i umiejętności wyciszenia w finale. Reżyser Kuba Kowalski wspomina, iż Bergman żałował, że do filmu nie weszła alegoryczna scena, w której „córka rodzi matkę”. W toku Sonaty jesiennej na małej warszawskiej scenie (scenografia i kostiumy Arek Ślesiński), ów poród można jednak wykoncypować dzięki znakomitej grze aktorów. I muzyce, która stanowi emocjonalne tło spektaklu.

                                                                             Joanna Tumiłowicz