Przegląd nowości

Odeszła Wanda Wiłkomirska

Opublikowano: poniedziałek, 14, maj 2018 06:44

Niespełna ostatni rok życia spędziła w Domu Weteranów Artystów Scen Polskich w Skolimowie. Pod dobrą opieką, zapewniającą komfort życia codziennego, staranną obsługą medyczną, w przyjaznym otoczeniu ludzi teatru, opery i baletu, chociaż muzycy mają do wyboru swój Dom, wybudowany niedawno szlachetnym staraniem Pani Zofii, małżonki dyr. Antoniego Wita.

 

Zawsze uśmiechnięta, biorąca udział we wspólnych wieczorach artystycznych, spotkaniach towarzyskich, a nawet wyprawach na spektakle i koncerty do Warszawy. Bywały dni, kiedy ożywiona pamięć przywracała jej wiele wspomnień, błyskotliwych konwersacji, a nawet ciętych ripost, z których nestorka polskich mistrzów muzyki słynęła w czasie całej swojej wspaniałej skrzypcowej kariery.

 

Dożyła sędziwego wieku lat 93, kiedy to minionego kwietniowego poranka doznała nagle rozległego udaru. Natychmiastowa pomoc, pogotowie, przewiezienie do szpitala na Wołoskiej i po trzech dniach bezskutecznego wysiłku lekarzy, spokojne odejście w pierwszomajowe popołudnie.

 

Pochodziła z muzycznego rodu w którym panowała długowieczność. Najstarszy brat Kazimierz, wybitny wiolonczelista i dyrygent przeżył 95 lat. Siostra Maria, świetna pianistka i pedagog odeszła w 91 roku życia. Mieszkający w Stanach Zjednoczonych brat Michał (skrzypek) umierał mając 86 lat. Wreszcie od lat w Wałbrzychu brat Józef, dyrygent, wiolonczelista i kompozytor, założyciel i wieloletni dyrektor wałbrzyskiej Filharmonii, obchodzący obecnie 92 urodziny – mam nadzieję – cieszy się dobrym zdrowiem, bo energii, polotu i fantazji nigdy mu nie brakowało.

 

Wszyscy oni osiągnęli w muzyce pozycje wybitne i wyjątkowe. Ale Wanda znacznie jeszcze ich przewyższyła. Skrzypce, swój ukochany instrument trzymała już w małych rączkach mając lat pięć. Dwa lata później po lekcjach u ojca Alfreda (też muzyka) rozpoczęła występy publiczne, które trwały dobre siedemdziesiąt sezonów. Dyplom łódzkiej Akademii Muzycznej otrzymała w roku 1947 podpisany przez Irenę Dubiską. Studiowała również u Eugenii Umińskiej, Tadeusza Wrońskiego i Henryka Szerynga. Wkrótce nastąpiły tryumfy na światowych konkursach skrzypcowych w Genewie (1946), Budapeszcie (1949), Lipsku (1950) i Poznaniu (1952).

 

W warunkach odizolowanej od świata Polski Ludowej Witold Rowicki powierzył jej etat solistki Filharmonii Narodowej, w ramach którego koncertowała na czele tego zespołu przez ponad 20 lat niemal na całym świecie.


Z tego wyniknęła jej dalsza, samodzielna kariera, gdy ją poznali, dostrzegli, usłyszeli i zachwycili się liczni impresariowie, dyrektorzy festiwali, szefowie orkiestr, a przede wszystkim publiczność wielu krajów, gdzie z czasem była rozpoznawalna, rozchwytywana, admirowana i oczekiwana.

 

To była kariera trudna do porównania z osiągnięciami jakiejkolwiek postaci polskiej muzyki koncertowej tamtych lat. Z dyrygentów Jerzy Semkow i Stanisław Skrowaczewski, ze śpiewaków Stefania Woytowicz, z pianistów Halina Czerny-Stefańska i poźniej Krystian Zimerman, a ze skrzypków może tylko Konstanty Andrzej Kulka.

 

Grała pod najwybitniejszymi batutami XX wieku: Otto Klemperer, Sir John Barbirolli, Franz Konwitschny, Eugen Jochum, Carlo Maria Giulini, Leonard Bernstein, Kurt Masur, Wolfgang Sawallisch, Erich Leinsdorf, Pierre Boulez, Zubin Mehta.

 

Dysponowała rozległym repertuarem skrzypcowym od klasyki poprzez romantyzm, aż do wielu dzieł współczesnych. Poza wykonaniami solistycznymi chętnie uprawiała kameralistykę (słynne Trio Wiłkomirskich), a przede wszystkim nieustannie propagowała muzykę polską na czele z dziełami Karola Szymanowskiego, co w tamtych latach wcale nie było łatwe.

 

W czasach swej krajowej aktywności dawała setki koncertów, docierając ze skrzypcami nawet do najdalszych i najmniejszych miejscowości. Stopniowo swój kunszt wirtuozowski przekształcała w działalność pedagogiczną, najpierw w Mannheim, a potem w dalekim Sydney. Jej pasja, wytrwałość, kompetencja i poświęcanie się dla utalentowanej młodzieży zaowocowało wykształceniem dziesiątków adeptów sztuki skrzypcowej, żyjących i koncertujących w wielu krajach.

 

Nie moją rolą jest opisywanie sztuki wykonawczej Wandy Wiłkomirskiej, jej bogatego repertuaru i mistrzowskich interpretacji. Pozostawiam to leniwej polskiej muzykologii, wydawcom nagrań i książek, producentom filmowym i telewizyjnym. Kiedyś postaram się wrócić do jej fascynującej biografii osobistej, wyborów życiowych, postępowania zawsze prawego, jednoznacznego i bezkompromisowego.

 

Dziś wraz ze wszystkimi ludźmi kochającymi muzykę żegnam postać wybitną, niezwykłą, niepowtarzalną, jaka zaistniała wśród nas w czasach, kiedy przyszło mi żyć.

Dzięki Jej za to!

                                                                                      Sławomir Pietras