Przegląd nowości

Rysowane Conradem

Opublikowano: czwartek, 08, marzec 2018 07:28

Można się zastanawiać, czy nie byłoby lepiej i bardziej zrozumiale, aby para świetnych inscenizatorów, Paweł Demirski i Monika Strzępka, po prostu zaadaptowała powieść Józefa Conrada. Jest to dzieło wystarczająco trudne i hermetyczne, że nakładanie na nie kliszy wydarzeń współczesnych dodatkowo zaciemnia wymowę.

Ciemnosci 1

Oczywiście twórcy chcieli pokazać, jak trudno jest zrozumieć i zaakceptować obcego z jego kulturą, zwłaszcza jeśli brak elementarnego szacunku dla drugiego człowieka. Mamy jako zbiorowość poważne problemy z tą sprawą i być może należałoby mówić więcej wprost, otwartym tekstem, a nie nurzać się w aluzjach i paralelach literackich. Ciemności według Conrada zostały wzmocnione ciekawym instrumentarium wizualnym, w którym na pierwszy plan wybijała się warstwa świetlna, dzieło Jakuba Lecha.


Na początku ujawniono typowy kocioł orkiestrowy, w którego wnętrzu zamontowana lampa dawała nam złudzenie paleniska na parowcu czy też jakiegoś rytualnego stosu, a w uzupełnieniu sam kocioł był również wykorzystywany perkusyjnie. Ponadto wykorzystano kilka długich świetlówek, które służyły zastępczo jako świetlne miecze ze Star Wars’u, w scenach mocno zaciemnionych.

Ciemnosci 2

Prawdziwym majstersztykiem świetlnym była instalacja imitująca połyskliwe falowanie morza, fabularnie nie mająca żadnego znaczenia, ale estetycznie miła dla oka. Dobre przygotowanie ruchowe zespołu aktorskiego (mniej wtedy drażnił nieco infantylny sztucznie rozjaśniany głos Ciotki Anny Kłos Kleszczewskiej) zawdzięczaliśmy doświadczonemu choreografowi Jarosławowi Stańkowi.

Ciemnosci 3

Dla całości wrażenia brakowało jeszcze Króla Ciemności czyli Księżyca, który wreszcie, w ogromnym powiększeniu wyłania się na ekranie w końcowych sekwencjach przedstawienia. A potem niestety odpływa. Towarzyszy mu patetyczna muzyka rosyjska, introdukcja Koncertu fortepianowego Piotra Czajkowskiego. Autor nijakiej i stanowczo zbyt głośno podanej ścieżki muzycznej przedstawienia Tomasz Sierajewski uznał najwidoczniej, że jego własne pomysły nie umywają się do solidnej klasyki, w czym miał absolutną rację. Szkoda, że partytury genialnego kompozytora i jego nazwiska nie zasygnalizował w programie. A fe!!! Trochę żałujemy, że Demirski i Strzępka porzucili genre, który był im i nam najbliższy, ale dobrą rękę do teatru nadal się tutaj wyczuwa.

                                                                        Joanna Tumiłowicz