Przegląd nowości

Pociecha na zimowe wieczory: „Napój miłosny” z MET

Opublikowano: piątek, 23, luty 2018 15:59

Taką jawi się zrodzona ze szczerej i spontanicznej inwencji muzyka operowa doby belcanta, do której zaliczyć należy komiczną operę Gaetana Donizettiego Napój miłosny.

Napoj milosny,MET 1

Na dodatek mogę wspomnieć o jej funkcji terapeutycznej, albowiem transmisję z nowojorskiej Metropolitan Opera 10 lutego w krakowskim kinie Kijów, należącym do sieci Apollo Film, oglądałem zaatakowany, mimo zaszczepienia się, przez złośliwy wirus grypy, o czym wszakże udało mi się skutecznie zapomnieć na czas trwania przedstawienia. Inscenizacja Bartletta Sherra  jest bardzo tradycyjna, by nie powiedzieć staroświecka. Dekoracje Michaela Yeargana na przemian przywołują sielski pejzaż oraz małomiasteczkowy placyk z dominującą nad nim fasadą kościoła.


Konwencjonalność ta szczególnie rzuca się w oczy w odniesieniu do sierżanta Belcore i jego oddziału. W przeciwieństwie do ośmiu wyuzdanych marynarzy z inscenizacji sofijskiej Wery Nemirowej, przypominających tych z Draki Fassbindera, czy humorystycznych żołnierzy w szortach i karabinach, wykonujących przy tym zmysłowe ruchy biodrami, z krakowskiej inscenizacji Henryka Baranowskiego, za sprawą zaprojektowanych przez kostiumolożkę Catherine Zuber mundurów mamy tym razem do czynienia z jak najbardziej poczciwymi grenadierami, którzy, wydawać się może, iż zawieruszyli się z innej opery Donizettiego, a mianowicie Córki pułku.

Napoj milosny,MET 2

Z kolei aparycja samego Belcore kojarzyć się może z karykaturami osmańskich żandarmów sprzed I wojny światowej. Również głosowo grający go Davide Luciano szczególnie nie olśniewał, tak że pozostawało tylko wspominanie występującego w tej roli przed kilku laty Mariusza Kwietnia…

Napoj milosny,MET 3

Zrazu można było odnieść wrażenie, że Matthew Polenzani przerysowuje postać naiwnego Nemorina, który dokłada wszelkich starań by zdobyć względy miejscowej piękności – Adiny – rozczytującej się w historii Tristana i Izoldy. Pisze nawet dla niej wiersze, choć z dalszej akcji wynikałoby, że jest analfabetą, skoro w scenie werbunku składa krzyżyk w miejsce podpisu. Ale któżby w operze, zwłaszcza komicznej, dbał o logikę i konsekwencję takich detali? Z czasem jednak artyście, mimo średniego wieku i przystojącej tenorowi słusznej postury, udaje się coraz bardziej uwiarygodnić osobę dobrodusznego młodzieńca, zyskującego sympatię widzów, a swym śpiewem dostarczać im znacznych wzruszeń.


Polenzani odznacza się bowiem ogromną muzykalnością, która nakazuje mu skupiać się na dźwiękowej urodzie frazy i jej wyrównanym prowadzeniu, choć jedną z najpopularniejszych arii tenorowych Una furtiva lagrima w przeważającej mierze wykonał z odwołaniem się do techniki falsetu, unikając w ten sposób oznak wysiłku przy intonacji wyższych tonów.

Napoj milosny,MET 4

Faktycznie jednak główną bohaterką tego przedstawienia okazała się południowoafrykańska odtwórczyni Adiny – Pretty Yende – dysponująca lekkim sopranem, wręcz idealnym do tej partii. Ta młoda artystka nie ma najmniejszych problemów wokalnej natury z należytym odczytaniem i stylowym zinterpretowaniem belcantowej partytury.

Napoj milosny,MET 5

Technika koloraturowa pozwala jej ze znaczną swobodą i wyrazistością pokonywać efektowne ornamenty, a jej głos z łatwością wspina się do oktawy trzykreślnej. Śpiew wydaje się dla niej równie naturalnym środkiem wyrazu, co mowa. Dopełnieniem obsady okazał się Ildebrando D’Arcangelo w roli szarlatana Dulcamary, oferującego rozweselające wino w charakterze tytułowego, cudownego napoju miłosnego królowej Izoldy, o których, zresztą, po raz pierwszy dowiaduje się z ust łatwowiernego Nemorina. Jak przystało na rasowego aktora, wyprowadza on pierwiastek komediowy z ogólnego kontekstu, a nie błazeńskich gagów, stąd jest nie tyle postacią śmieszną, co mogącą w innych okolicznościach okazać się raczej groźną i niebezpieczną.


Jego niezbyt ciężki bas zachowuje odpowiednią giętkość z łatwością radzącą sobie z ustępami utrzymanymi w żywym tempie, a także w ansamblach z równie lekkimi głosami pozostałych protagonistów.

Napoj milosny,MET 6

Zręcznie i ze znacznym wdziękiem orkiestrę Metropolitan Opera poprowadził wenezuelski dyrygent Domingo Hindoyan, który, kiedy wymaga tego akcja, z wyczuciem stopniował przejęty od Rossiniego efekt crescenda, dominujący zwłaszcza w finale pierwszego aktu. Jednocześnie przestrzegał zasady, by nie zaniedbując barwnej orkiestracji, nie wysuwać czynnika instrumentalnego przed solistów, lecz pamiętać zawsze o jego roli służebnej wobec śpiewu.

                                                                           Lesław Czapliński