Przegląd nowości

Dlaczego „Korona królów” ma złą prasę?

Opublikowano: poniedziałek, 05, luty 2018 06:26

Zwykle na początku emisji nowe produkcje serialowe przyjmowane są z rezerwą, nieufnością, a najczęściej krytycyzmem związanym z obsadą aktorską. O jakości serialu w głównej mierze decydują występujący w nim artyści. Dopiero po nich w grę wchodzi tematyka, dialogi, reżyseria, kostiumy, zdjęcia, scenografia i oprawa muzyczna.

Zastanawiam się, dlaczego Korona królów ma złą prasę. Swą fabułą wypełnia przecież dotkliwą lukę w prezentowaniu kart z naszej narodowej przeszłości. Zwłaszcza Średniowiecza, w którym ukształtowały się zręby polskiej państwowości, narodowa mentalność oraz pierwsze sukcesy i klęski, za panowania potężnej, często skłóconej i agresywnej, ale znaczącej w ówczesnej Europie dynastii Piastów.

Odtwarzanie jej dziejów na ekranie filmowym lub telewizyjnym jest o tyle trudne, że mediawalne postacie bohaterów odbiegają daleko od współczesnych pojęć i wyobrażeń o wyglądzie, reagowaniu, sposobie myślenia, a zwłaszcza używania języka nie mającego wiele wspólnego ze współczesną nowomową. Toteż dialogi nie są silną stroną tego serialu. Dotyczy to zarówno prowadzenia rozmów, jak i używania słów i zwrotów nie do pomyślenia, bo po prostu nie istniejących w Średniowieczu.

Innym poważnym kłopotem jest reżyseria, zwłaszcza scen biesiadnych i ceremoniału dworskiego. Bohaterowie zachowują się i przemawiają jak na zebraniach partyjnych, a przecież w XIV wieku nie było jeszcze PZPR-u, ani PiS-u. O wiele lepiej prezentują się kostiumy na tle przyciasnawych wnętrz, tu i ówdzie wprawdzie gustownie zaaranżowanych. Nie pomaga w tym wszystkim skąpa wiedza historyczna o naszej dalekiej przeszłości. Ale w serialu dość swobodnie traktującym fakty, zdarzenia i zachowania postaci, trzeba było rozwinąć fantazję scenograficzną w kierunku przepychu, a nie ubóstwa.

Królowa – matka w pierwszych odcinkach nosi na głowie koronę we wszystkich sytuacjach, co sugeruje, że nie zdejmuje jej nawet w sypialni i toalecie. Halina Łabonarska w tej roli to kreacja wybitna, trafnie oddająca rolę Jadwigi, żony Władysława Łokietka i matki królewicza Kazimierza w przełomowym okresie jego koronacji. Telewidzowie będą zapewne zestawiać jej postać z królową Boną, zagraną ongiś przez Aleksandrę Śląską. Starsi teatromani mogą nawet snuć porównania z legendarnymi już postaciami monarchiń stworzonymi ongiś przez Ninę Andrycz. Jako średniowieczna królowa polska Halina Łabonarska z porównań tych wychodzi zwycięsko, zachowując swe indywidualne cechy aktorskiego rzemiosła.


W młodego królewicza Kazimierza, zwanego później Wielkim wcielił się Mateusz Król, aktor którego wcześniej nigdzie nie oglądałem. Będąc admiratorem tej historycznej postaci pragnę podkreślić szczególną trafność tej obsadowej decyzji. Na ekranie telewizyjnym pojawił się nowy amant, wydobywający postać naszego wielkiego władcy z mroków konterfektów Matejki i Grotgera, malujących Kazimierza Wielkiego jako średniowiecznego starca. A on przecież najpierw był młody, uwodzicielski, rycerski, przyjacielski, rozdarty uczuciowo między matką a żoną. Takim właśnie podziwiamy Mateusza Króla w każdym odcinku.

Jego pierwszą, litewską żonę Aldonę gra z dużym powodzeniem Marta Bryła. Jest to postać złożona, pełna sprzeczności, trudna do wyrażenia, ale czyni to z pełnym sukcesem aktorka, której – podobnie jak Mateuszowi Królowi – przepowiadam świetlaną przyszłość.

Podobają mi się również Paulina Lasota (Cudka), Piotr Gawron-Jedlikowski (Niemierza), Anna Grycewicz (Kunegunda), Katarzyna Czapla (Elżbieta Węgierska), Wojciech Żołądkiewicz (Olgierd) i Agata Bykowska (kucharka). Natomiast obsadzenie w epizodach Jana Wieczorkowskiego, Roberta Gonerę, Sławomira Orzechowskiego a zwłaszcza Marcina Rogacewicza jest zabiegiem chybionym, ponieważ zbyt natrętnie przypominają postacie z innych seriali.

Nie będę wzorem licznych komentatorów pastwił się nad mankamentami tego potrzebnego przedsięwzięcia, po którym powinny iść następne seriale historyczne. Na przykład o Bolesławie Śmiałym, Leszku Białym, Władysławie Warneńczyku, Janie Sobieskim, Kościuszce, Moniuszce, Paderewskim, czyli postaciach, których życiorysy i dokonania są gotowymi scenariuszami.

Korona królów ma złą prasę, ponieważ jest produkcją nierówną, przy tym podjętą przez inicjatorów i producentów nie bardzo lubianych oraz nie spełnia wygórowanych oczekiwań dobrej zmiany w telewizji. Na pocieszenie powiem, że nie pierwszy to serial na początku krytykowany, a potem… zobaczymy !

Cierpliwości, przecież to dopiero pierwsze odcinki.

                                                                             Sławomir Pietras