Przegląd nowości

„Francesca da Rimini” Zandonaia w Opéra du Rhin w Strasburgu

Opublikowano: środa, 13, grudzień 2017 19:01

Opéra du Rhin w Strasburgu pokazuje właśnie na swojej scenie nową inscenizację niezwykle rzadko wystawianej opery Riccardo Zandonai: Francesca da Rimini (udało mi się ją obejrzeć tylko raz, sześć lat temu w Operze Paryskiej).

Francesca da Rimini,Strasburg 1

Zanim jednak omówię to wydarzenie, przypomnę w paru słowach sylwetkę tego ze wszech miar ciekawego, choć wciąż jeszcze niedocenianego kompozytora i dyrygenta, który urodził się 1833 roku w Sacco koło Rovereto (był to wówczas teren Austro-Węgier), zaś zmarł w roku 1944 w Pesaro. Od najmłodszych lat wykazywał zdolności muzyczne, a kiedy rozpoczął studia w Liceo Musicale we wspomnianym Pesaro, nad rozwojem jego talentu czuwał kierujący tą instytucją Pietro Mascagni. Studia zakończył błyskotliwie publicznym wykonaniem kantaty Il ritorno di Odisseo.


W 1908 roku podczas wieczoru w Mediolanie Arrigo Boito przedstawił go znanemu wydawcy Ricordiemu, u którego następnie Zandonai zadebiutował udaną premierą Il griffo del focolare. W 1911 roku triumfował opeConchita, w której gwiazdą była jego żona Tarquinia Tarquini. Niestety sopranistka ta pogrążyła się w głębokiej depresji i dość szybko zakończyła swą wspaniale się rozwijającą karierę, czym należy tłumaczyć fakt, że nie zaśpiewała głównej roli w najbardziej znanej operze Zandonaia, jaką jest właśnie Francesca da Rimini.

Francesca da Rimini,Strasburg 2

Powstała ona w oparciu o libretto zredagowane przez samego Ricordiego na podstawie sztuki Gabriele D’Annunzio, a została pokazana po raz pierwszy z ogromnym sukcesem w roku 1914 w Turynie.

Francesca da Rimini,Strasburg 3

D’Annunzio oparł się w swej tragedii na faktach historycznych (przywołanych już przez Dantego w Boskiej komedii), składających się na melodramat, w którym trzech braci (w pewnym sensie kojarzących się z dobrym, złym i brzydkim z westernu Sergia Leone) kocha się w tej samej kobiecie. Natomiast Francesca, bo o nią tu chodzi, zakochuje się w najładniejszym z nich (Paolo), choć jej brat Ostasio układa z przyczyn politycznych małżeństwo siostry z najbrzydszym z trzech braci, to znaczy z Gianciottą Malatestą, zwanym „kulasem”. W finale ten ostatni odkrywa w końcu z pomocą krwiożerczego, jednookiego Malatestina romans tytułowej bohaterki z Paolo i ulegając straszliwej nienawiści bezlitośnie morduje parę kochanków.


Stojący na czele Orkiestry Filharmonicznej Strasburga włoski dyrygent Giuliano Carella jest do końca przekonany o wyjątkowych walorach muzycznych arcydzieła Zandonaia i potrafi wydobyć z niego poetyckie i niezwykle intymne akcenty. Z jednej strony rozpoznajemy tu (w zakresie harmonii i melodyki) wpływ takich kompozytorów jak Puccini, oczywiście Pietro Mascagni, Umberto Giordano czy Alberto Franchetti, z drugiej zaś nie brak też elementów pochodzących z tradycji germańskiej.

Francesca da Rimini,Strasburg 4

Intrygujące jest to, że zaledwie trzydziestoletni twórca po mistrzowsku potrafił muzycznymi niuansami tak celnie scharakteryzować każdą z postaci opery i że jego partyturę cechuje tak wysoki stopień skomplikowania pod względem konstrukcyjnym i wykonawczym.

Francesca da Rimini,Strasburg 5

Pod batutą Carelli scena kobiet z pierwszego aktu urzeka czarującą prostotą, częste przywoływanie morza uwalnia specyficzny, przypominający Debussy’ego „posmak” dźwiękowy, a na przykład imitacja lotu jaskółek, towarzysząca w akcie trzecim duetowi pomiędzy Francescą i Paolo, pozwala niemalże odczuć obecność natury. Trudno też nie ulec fascynującym i utrzymanym w średniowiecznej stylizacji nastrojom w epizodach z udziałem chóru żeńskiego, któremu akompaniują obecni na scenie instrumentaliści. Według dyrygenta muzyka rzeczonej opery ze względu na zaskakującą moc sugestii posiada wręcz filmowy charakter i mogłaby z powodzeniem pełnić funkcję kinematograficznej ścieżki dźwiękowej.


Niemiecka reżyserka Nicola Raab odczytuje dzieło Zandonaia jako rodzaj projekcji natłoku myśli głównej protagonistki. To dlatego w pierwszym akcie Francesca tkwi nieruchomo na ustawionej na proscenium sofie, podczas gdy za jej plecami przewijają się reminiscencje różnych wspomnień z ważnych wydarzeń jej życia, które poprzedzają nieszczęśliwy ślub z Giovannim.

Francesca da Rimini,Strasburg 6

To dlatego też dostrzegamy sylwetkę niemego sobowtóra bohaterki, pojawiającą się w wielu miejscach i sytuacjach. W budowanej przez Nicolę Raab wizji ukazywana w męskim świecie Francesca nie jest ofiarą, chociaż stała się przecież obiektem podłej manipulacji i na zimno wykalkulowanej transakcji.

Francesca da Rimini,Strasburg 7

Debiutująca w tej roli hiszpańska sopranistka Saioa Hernández (swojej partii musiała w zastępstwie nauczyć się w przeciągu zaledwie dziesięciu dni!) pokazuje siłę charakteru bohaterki, która poddaje się wypełniającej ją miłości do Paolo, a zarazem jednak nad swymi uczuciami w pełni panuje. Jest świadoma fatalnego finału przeżywanej historii, a pomimo to postanawia ulec gorącej namiętności. Natomiast pragnący jej impulsywni bracia zostają w tej inscenizacji przedstawieni jako rodzaj bezwolnych marionetek. Minimalistyczna i zarazem symboliczna scenografia Ashleya Martina-Davisa ogranicza się do zajmującej niemalże całą przestrzeń sceniczną bryły geometrycznej – rodzaju ogromnego, obracającego się wokół własnej osi cylindra, który symbolizuje emocjonalną drogę protagonistki, a zarazem kolisty charakter otaczającego ją świata.


Francesca staje się w nim centrum pożądania trzech braci, których spojrzenia i gesty ze wszystkich stron ją otaczają. Ponadto w tak zaplanowanej scenografii można dostrzec nawiązanie do kulistości sfer niebieskich ze wzmiankowanego dzieła Dantego.

Francesca da Rimini,Strasburg 8

Pozorny brak atrakcyjności oprawy plastycznej wymaga oparcia całej inscenizacji na starannie zaplanowanych i celnie przeprowadzonych działaniach aktorskich, a w tym zakresie wszyscy soliści wywiązują się z powierzonych im zadań w zaiste imponującym stylu. Oprócz wymienionej już Saioi Hernández podziw wzbudza swoboda sceniczna tenora Marcelo Puentego ucieleśniającego postać pięknego Paolo.

Francesca da Rimini,Strasburg 9

Jego braćmi są Marco Vratogna jako ułomny i odrażający Giovanni oraz Tom Randle, bezbłędnie wczuwający się w rolę Malatestino, żywiącego sekretną namiętność do szwagierki. Obok nich do powodzenia omawianego przedsięwzięcia artystycznego przyczyniają się wszyscy członkowie zespołu wokalnego, podobnie jak doskonale brzmiący i realizujący odpowiedzialne działania sceniczne chór, jak zawsze idealnie przygotowany przez pracującą z nim na co dzień Sandrine Abello. I w ten oto sposób godna naśladowania inicjatywa Opery du Rhin w Strasburgu pozwala lepiej zrozumieć, dlaczego w czasie swojego powstania Francesca da Rimini była uznawana we włoskiej twórczości operowej za dzieło pod wieloma względami awangardowe.

                                                                             Leszek Bernat