Przegląd nowości

„Erismena” Cavalliego w Opéra Royal de Versailles

Opublikowano: czwartek, 07, grudzień 2017 09:50

Na przestrzeni paru ostatnich lat włoski kompozytor i organista Francesco Cavalli (1602-1676) spektakularnie wraca do łask, o czym świadczy to, że po jego partytury sięgają tak znani specjaliści od muzyki barokowej jak René Jacobs i William Christie. Twórczością tego twórcy pasjonuje się też młody argentyński dyrygent Leonardo Garcia Alarcón, o którym miałem już okazję niejednokrotnie na tych stronach pisać.

Erismena,Versailles 1

W roku 2013 poprowadził on na prestiżowym Festiwalu w Aix-en-Provence operę Elena, której libretto przypomina mitologiczną powieść, a trzy lata później przygotował w Operze Paryskiej Eliogabalo: rodzaj tragedii, rozpoczynającej się od gwałtu, a kończącej zabójstwem króla.

Erismena,Versailles 2

Z kolei w lutym tego roku Alarcón zaproponował publiczności genewskiego Grand Théâtre opera buffa Il Giasone, największy sukces Cavalliego i najczęściej wystawiane w siedemnastym wieku dzieło. Obecnie zaś w Opéra Royal w Wersalu ten uzdolniony muzyk przypomniał pokazaną już tego lata na wspomnianym wyżej Festiwalu w Aix-en-Provence realizację utrzymanej w konwencji powieści rycerskiej Erismeny. W czasach swojego powstania opera ta cieszyła się ogromnym powodzeniem i w latach 1655 – 1670 utrzymywała się na scenie prawie bez przerwy. Jej cechą charakterystyczną jest to, że eksponowane w niej postaci nie mają historycznych odpowiedników, co przecież w tamtych czasach stanowiło powszechnie praktykowaną przez twórców regułę. Cała intryga rozgrywa się w Królestwie Medyjskim, które pozostaje w stanie wojny z Armenią i w końcu ją zwycięża.


Erismena pozostaje nieświadomą faktu, że jest córką medyjskiego króla i siostry króla Armenii. W przebraniu wyrusza na poszukiwanie swego kochanka Idraspe, który ją niegdyś porzucił przyjmując zarazem imię Erineo. Ten ostatni nie jest jednak wierny w miłości i ulega czarowi ocalonej z zatopionego statku i obiecanej królowi medyjskiemu Aldimiry, która w rzeczywistości jest siostrą Erineo. Po serii wydarzeń, podczas których odkrywamy tożsamość poszczególnych bohaterów, wszystko wraca do sercowego i rodzinnego porządku, co pozwala dwóm parom na szczęśliwe odnalezienie się: Idraspe z Erismeną i Orimeno z Aldimirą.

Erismena,Versailles 3

Reżyser Jean Bellorini prowadzi narrację sceniczną na jakby dwóch poziomach interpretacyjnych. Z jednej strony stara się ilustrować dość zawiłą intrygę i tworzyć bardzo konkretne sytuacje, z drugiej zaś w niektórych momentach abstrahuje od nich i ukazuje rzeczoną operę jako wysublimowany hymn na cześć miłości. Wszystkie postaci upajają się tutaj odkrywaniem życia i ulegają rozbudzonym zmysłom, a w tym całym rozgardiaszu i zamęcie jedynie Erismena wykazuje pewną konsekwencję w działaniu, stając się w ten sposób dla widza punktem odniesienia. Na pozbawionej zbędnych rekwizytów scenie głównym scenograficznym elementem okazuje się być rozciągnięta w ramie metalowa siatka, początkowo dzieląca przestrzeń w pionie, a następnie przyjmująca położenie horyzontalne i pełniąca w ten sposób często funkcję zawieszonej w powietrzu małej sceny. To na niej przemieszczają się niepewnie bohaterowie opery, co zapewne ma symbolizować ich uczuciową i życiową niestabilność. Nad tą ruchomą płaszczyzną zwisa niezliczona ilość różniących się wielkością i natężeniem światła żarówek - niektóre z nich pod koniec przedstawienia się z hałasem przepalają, jakby pod wpływem nadmiernego natężenia emocjonalnego pałających do siebie miłością protagonistów. Uwagę zwraca też spuszczone na linkach z góry lustro, odsyłające widza do popularnego w okresie baroku tematu motywu odbicia i przebierania się. Niewiele dobrego można powiedzieć o nieatrakcyjnych kostiumach autorstwa Machy MakeÏeff, które jednak mają tę zaletę, że dość precyzyjnie charakteryzują posiadające androgeniczne cechy postaci. Ogólnie rzecz ujmując reżyser stara się wyraźnie pokazać rozmaite kontrasty i paradoksy dzieła Cavalliego, jego naiwność i ostrość, wzniosłość i dziecinność, przemoc i humanizm, nie zapominając wszakże, iż mamy tu przecież do czynienia z rozrywką. Trudnym do przecenienia atutem omawianej realizacji jest złożona z młodych wokalistów obsada wykonawcza, z sopranistką Francescą Aspromonte w roli tytułowej na czele.


Obok niej występują dysponująca zmysłową barwą Susanna Hurell jako Aldimira i Benedetta Mazzucato w partii Fleridy. Nie zawodzą też głosy męskie, począwszy od gęsto nasyconego basa Alexandra Miminoshvilli (Erimante), poprzez Carlo Vistoli (Idraspe), Andrea Vincenzo Bonsignore (Argippo), Patricka Kilbride’a (Diarte), aż do Taia Oneya Clerio (Moro). Z kolei przebrany za niańkę i popychający wózek dziecięcy Stuart Jackson (Alcesta) z powodzeniem bierze na siebie uwydatnianie komicznego aspektu omawianej inscenizacji.

Erismena,Versailles 4

Natomiast przybyszowi z Polski szczególnie miło było podziwiać sztukę wokalną kreującego postać Orimeno Jakuba Józefa Orlińskiego, który niemalże hipnotyzuje swym po mistrzowsku prowadzonym, pięknie brzmiącym i mieniącym się wieloma barwami kontratenorem oraz rozbudza ciekawość swobodną i zdradzającą aktorską intuicję grą sceniczną.

Erismena,Versailles 5

Nasz wokalista imponuje też zaskakującą sprawnością fizyczną, kiedy na przykład niepodziewanie wykonuje trudne elementy hip-hopu. Zaś prowadzący od klawesynu założony przez siebie w 2005 roku zespół Cappella Mediterranea - o pomniejszonym składzie – Leonardo Garcia Alarcón zapewnia całej realizacji warstwy muzycznej odpowiedni klimat, podkreśla pieszczącą ucho melodyjność kolejnych fraz, uważnie akompaniuje interwencjom solistów. Dobrze się zatem dzieje, że kolejny klejnot muzyki barokowej odnalazł wreszcie drogę na sceny teatrów lirycznych.

                                                                            Leszek Bernat