Przegląd nowości

W Ameryce ma swoje muzeum. W Polsce wie o niej grono znawców

Opublikowano: piątek, 06, październik 2017 17:18

Jej śpiew zachwycał do tego stopnia, że car Aleksander II ofiarował jej w darze bransoletkę wysadzaną diamentami za wykonanie w języku polskim „Życzenia” Fryderyka Chopina. Była gwiazdą Metropolitan Opera w Nowym Jorku, ale występowała też we Wrocławiu.

Sembrich 728-1321

Kilka miesięcy temu na świat przyszło dzieło życia dwojga autorów – Małgorzaty Komorowskiej i Juliusza Multarzyńskiego. Ona jest muzykiem, badaczką dziejów polskiej kultury muzycznej, życia operowego i biografii artystów, publicystką i recenzentką. On jest świetnym fotografikiem od lat fotografującym największe sławy świata muzyki i opery. Tę dwójkę autorów połączyła praca nad książką poświęconą Marcelli Sembrich-Kochańskiej, którą wspólnie postanowili przypomnieć polskiemu czytelnikowi i każdemu, kto po prostu jest ciekawy, kto rozsławiał polską kulturę nie tylko w ciągu ostatnich 10 lat, ale też i ponad 100 lat temu.


Taki amerykański sen

Kwerendy w Archiwum Fundacji Kościuszkowskiej, Metropolitan Opera (MET), bibliotekach. Osobiste kontakty z ludźmi, którzy mogli coś wnieść do opowieści o niezwykle zdolnej dziewczynie, która z wielkiej biedy wyrwała się w wielki świat i zrobiła oszałamiającą karierę, stając się ucieleśnieniem mitu o amerykańskim śnie – to wszystko zaowocowało pierwszą książką o Marcelli Sembrich-Kochańskiej wydanej w 2008 roku wraz z płytą z archiwalnymi nagraniami śpiewaczki.

Sembrich 728-484

Ta pierwsza książka  zaostrzyła apetyt i doprowadziła do powstania albumu, a żeby było jeszcze pełniej, to pracę nad drugim wydaniem uzupełniła wystawa poświęcona Sembrich-Kochańskiej prezentowana w ponad dwudziestu miejscowościach Polski, Niemiec i Ukrainy oraz koncerty. „Marcella Sembrich-Kochańska. Artystka świata” Komorowskiej i Multarzyńskiego to książka, którą na półce powinien mieć każdy miłośnik opery.


Ale zacznijmy od początku. Żyła na przełomie wieku XIX i XX, więc na własnej skórze odczuła schyłek pewnej epoki i narodziny zupełnie nowego świata. Kochała nowinki techniczne. Lubiła jeździć bicyklem i wspinać się po górach. Śpiewała nie tylko dla cara, ale też dla córek Adama Mickiewicza. Występowała, stojąc na scenie obok Johannesa Brahmsa.

Sembrich 728-1581

Ceniła ją inna sławna w Ameryce Polka – aktorka Helena Modrzejewska. Przyjaźniła się z Janem Paderewskim. Była wielką polską patriotką, a za wsparcie, jakiego udzieliła odradzającej się po latach niewoli ojczyźnie, dostała order Polonia Restituta. Była primadonną z wszystkimi przynależnymi primadonnie awansami. Zdumiewała dezynwolturą – w 1906 roku podczas trzęsienia ziemi w San Francisco, gdzie była na występach wraz z zespołem MET, wróciła do walącego się hotelu po biżuterię. Nadtopione w płomieniach i poczerniałe precjoza można dzisiaj zobaczyć w Muzeum Marcelli Sembrich-Kochańskiej w Bolton Landing. I była emancypantką, niezależną w swoich opiniach, świadoma swojego talentu i pracy, jaką włożyła w jego rozwój.


Trudne początki

Urodziła się w lutym 1858 roku na Podolu, w okolicach Tarnopola. Dzieciństwo i młodość spędziła w Bolechowie, miasteczku niedaleko Stryja. Tutaj na cmentarzu parafialnym pochowano jej ojca, który choć wywodził się z rodziny garbarzy, wielką czuł miłość do muzyki.

Sembrich Bolechow

Tak wielką, że przystał do orkiestry wojskowej, by nauczyć się grać na wszelkich możliwych instrumentach. Jak chce legenda, polecono go do Bolechowa  na organistę. Pieniędzy wielkich z tego fachu nie było, więc Kochański, już nie najmłodszy, z dwójką dzieci do wykarmienia – siedem lat po urodzinach Marcelli na świat przyszedł jej młodszy brat Leon – i z żoną jeździli po okolicznych miasteczkach i dworach, by udzielać lekcji muzyki każdemu chętnemu. Co ciekawe, rodziny nie było stać na pianino, więc jej głowa klawiaturę wystrugała z drewienek...


Miała być skrzypaczką

Marcella solowe występy fortepianowe zaczęła w wieku 11 lat. Kiedy miała 12, ojciec pojechał z nią do pewnego profesora, by ocenił talent przyszłej śpiewaczki. Opinia nie była ponoć dobra, ale za to Jan Radwan Janowicz postanowił wesprzeć edukację dziewczynki. I tak trafiła do Konserwatorium Galicyjskiego Towarzystwa Muzycznego we Lwowie, gdzie „Dziadek”, jak Janowicza nazywała Marcella, łożył różne sumy na edukację przyszłej gwiazdy MET.

Sembrich  812-39

Miała zostać skrzypaczką, bo uczyła się gry na skrzypcach, ale uczyła się też pianistyki w klasie Wilhelma Stengela, absolwenta Konserwatorium w Lipsku. I brała lekcje śpiewu. Pierwszy publiczny koncert zorganizował jej właśnie Stengel – dokładniej, był to koncert jego uczennic, ale biletowany, z afiszem. 10 maja 1874 roku, w niedzielę, w sali ratusza dla blisko 600-osobowej widowni młodziutka Marcella wykonała wariacje na temat z „Napoju miłosnego”. Rok później publiczność spotkała się na koncercie, który miał pozwolić Marceli zebrać fundusze na dalsze kształcenie w konserwatorium wiedeńskim. Wykonała wtedy utwory Chopina, Schumanna i Mendelssohna. Po tym koncercie założyła, jak byśmy to dzisiaj powiedzieli, specjalną lokatę, na którą wpłaciła zebrane pieniadze. Ale ostatecznie pieczę nad finansami młodej dziewczyny przejął Wilhelm Stengel – pieniądze bowiem szybko zniknęły z jej konta, najpewniej wydane na potrzeby matki i brata, których Marcella wspierała, jak mogła.


Z mężem – do Wiednia

Przyszła gwiazda opery wyjechała ze Lwowa we wrześniu 1875 roku. Towarzyszył jej Stengel, za którego wkrótce miała wyjść za mąż i który z oddaniem i miłością będzie wspierał jej karierę śpiewaczki, starannie dobierając repertuar pasujący do jej głosu.

Sembrich Wieden

Jedenaście lat później Marcella przyjedzie do miasta, w którym stawiała pierwsze artystyczne kroki, już jako wielka gwiazda, witana jak prawdziwa królowa. Ale dla jasności – wiedeńskie początki wcale nie były oczywiste i łatwe. Kochańska musiała się zaprezentować gronu nauczycieli słynnego Konserwatorium. Najpierw zagrała na fortepianie. Potem na skrzypcach. I wtedy podobno jeden z profesorów miał złośliwie zapytać: „A może ona w dodatku śpiewa?”. Śpiewała. I podobno wykonała bardzo trudną partię Elwiry z opery „Ernani” Verdiego, choć sama Marcella twierdziła, że zaśpiewała wtedy kilka pieśni ludowych.


Biednie, ale oryginalnie

W rozmaitych informacjach o Sembrich-Kochańskiej stoi, że była uczennicą Wiedeńskiego Konserwatorium, choć jak ustaliła Małgorzata Komorowska, w wykazach uczniów nie ma jej nazwiska. Wszystko wskazuje więc na to, że uczyła się prywatnie – między innymi u barona Victora von Rokitansky’ego, radcy dworu, cenionego basa, kompozytora pieśni.

Sembrich Brahms

Wiadomo, że nie przyjmowała zaproszeń towarzyskich na wieczory, podczas których mogła poznać różne wpływowe osobistości. Powód była bardzo prozaiczny – Kochańska była osobą niezamożną i nie miała ubrań odpowiednich na salony. Dość zacytować list, jakie wysłała do przyjaciółki do Lwowa,  po otrzymaniu zaproszenia na wieczór u radcy dworu i swojego nauczyciela: „Teraz Cię proszę, i proszę Mamcię Dobrodziejkę, ażebyście suknię białą pilnie przysłały, bo jest u Rokitanskiego wieczór.


Zaproszona jestem, mam tam grać i śpiewać. Jeszcze nie jestem całkiem zdecydowana, czy pójde, bo pierwsze, że to tam wszystko takie sztywne i dumne, a ja nie lubię tego, a drugie, że pieniędzy nie mam, zawsze trzeba bucików, rękawiczek, sznurówek muszę sobie kupić i kwiaty do włosów, a to wszystko kosztuje, ale w każdy sposób przyślij mi suknię, bo ją trzeba wyprać, i stanik może i inny szyć, bo ten będzie za ciasny, i rękawy trzeba inaczej, a to już krótki czas (...).

Sembrich Edison

Będziecie mieli kłopot jeszcze z tym przysyłaniem, bo nie wiedzieć w czem, może w papierzanem pudle”. Suknia ostatecznie do Marcellli dotarła. Młoda artystka „przysposobiła” ją na uroczysty wieczór pożyczonymi kwiatami, które wpięła też we włosy: bladoróżowymi różami i niezapominajkami. Ona sama wspominała, że była ubrana najbiedniej, ale za to najoryginalniej. Jak widać, początki gwiazdy, która od cara Aleksandra II dostała w podzięce po koncercie, którego wysłuchał, wspaniałą biżuterię, były bardzo skromne i w najśmielszych snach nikt pewnie nie zakładał, że uzdolniona śpiewaczka podbije nie tylko europejskie sceny operowe, ale też tę jedną z najważniejszych – Metropolitan Opera w Nowym Jorku.


Królowa Nowego Jorku

„Żadnej dotąd śpiewaczce nie udało się łatwiej zdobyć uznania publiczności Nowego Jorku niż Madame Sembrich. Zdawało się, że już od pierwszej nuty zdobyła sobie uznanie słuchaczy i zanim jeszcze kurtyna opadła po pierwszym akcie, triumf nowej primadonny był zupełny.

Sembrich Lucja

Brzmienie głosu naszej nowej ulubienicy jest szczególnie czyste i pełne; wspaniale, jakby zupełnie bez trudu osiąga ona najwyższe tony swej partii...” – odnotował jeden z amerykańskich krytyków po występie Polki, która przez jedenaście sezonów była primadonną nowojorskiej sceny ustanawiając swoisty rekord. 1 października w Międzynarodowy Dzień Muzyki w Operze Wrocławskiej odbył się koncert poświęcony tej śpiewaczce. Było to w 130. rocznicę koncertu Marcelli Sembrich-Kochańskiej w operze w Breslau, a trzy świetne soprany: Edyta Piasecka, Maria Rozynek-Banaszak i Joanna Woś wykonały arie, które w swoim repertuerze miała sławna Polka, z oper będących szczytowym osiągnięciem takich mistrzów jak Vincenzo Bellini, Gaetano Donizetti czy Giuseppe Verdi.

                                                                          Katarzyna Kaczorowska

Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.