Przegląd nowości

Bez elektroniki ani rusz

Opublikowano: środa, 20, wrzesień 2017 10:37

Koncert kameralny w Studiu ATM był typowy dla 60. Festiwalu Warszawska Jesień, bo sięgał do pionierów muzycznej awangardy, w tym wypadku Luigiego Nono (a także Jonathana Harvey’a) i konfrontował jego próby z całkiem współczesnymi poszukiwaniami kompozytorskiego języka. Czy daleko odbiegliśmy od źródła buntu?

Warszawska Jesien 2017

Czy wynaleźliśmy nowsze instrumenty? Czy potrafimy przemawiać poprzez muzykę w bardziej jasny i zrozumiały sposób? Na wszystkie pytania możemy odpowiedzieć twierdząco. Jedno co się w warszawskim festiwalu nie zmieniło od zarania jego dziejów – przed wysłuchaniem kolejnego utworu warto przeczytać, co twórca miał na myśli pisząc muzykę. Te odautorskie komentarze to często rzeczywistość całkiem równoległa, niekiedy nie mająca żadnego związku z rzeczywistością dźwiękową. Innym razem niemalże profesjonalny przewodnik po pewnych założeniach techniki kompozytorskiej oraz tłumaczenia tekstów śpiewanych lub mówionych. Czasami słowa ujęte w książce programowej są dużo ciekawsze od muzyki, innym razem jest całkiem na odwrót, ale to wszystko dowodzi, że Warszawska Jesień jest nie tylko wydarzeniem muzycznym, ale także intelektualnym. Cechą wszystkich pięciu kompozycji omawianego koncertu był udział ważnego instrumentu dopełniającego żywe wykonanie – live electronics. Część materiału elektronicznego była wynikiem przetwarzania odsłuchu z estrady, część – emisją materiału nagranego wcześniej.


Były też wersje mieszane. O ostatecznym kształcie muzyki decydowali jednak żywi artyści, członkowie Ensamble Experimental współpracujący z SWR Experimentalstudio. Całością projektu opierającego się na sposobie pracy Luigiego Nono kieruje wielowarsztatowy muzyk Detlef Heusinger, będący zarazem autorem jednego z prezentowanych utworów. Najbardziej prosty i „klasyczny” był pierwszy utwór – Jonathana Harvey’a Ricerare una melodia na wiolonczelę solo i elektronikę. Z początku było dosyć banalne nakładanie nagranego dźwięku wiolonczeli w pięciogłosowy kanon, później jednak wyobraźnia kompozytora podpowiedziała pewną modyfikację – kanon powtarzany jest z dużym zwolnieniem i oktawę niżej, gdy dźwięk wiolonczeli przyjmuje barwę kontrabasu. Zgubleni Vito Żuraja wykorzystuje ludową poezję religijną Słoweńców i to jest zapewne największa wartość utworu. Cała reszta, to próba wzbogacenia pomysłu poprzez zastosowanie live electronics, który powtarza wokalne i instrumentalne frazy w pewnej modyfikacji.

Detlef Heusinger

Ale to jeszcze mało, bo podłącza się od czasu do czasu głos nagranego śpiewaka mongolskiego operującego głosem gardłowym – może dla wprowadzenia elementu grozy, zwłaszcza, że utwór jest o śmierci. Solistka Noa Frenkel wymawia zresztą to kluczowe słowo w bardzo niskim rejestrze starając się nadać swemu głosowi upiorne brzmienie. Utwór kończy się jednak wesoło – kompozytor wprowadza prostą elektroniczną melodyjkę, jakby sygnał odzywającego się podczas koncertu telefonu komórkowego, co jest w stanie nawet umarłego przywołać do porządku. Coś jak w piosence – Umarł Maciek, umarł... gdyby mu zagrali... Pogrzebowy nastrój podtrzymuje Luigiego Nono Omaggio a Gyorgy Kurtag z połowy lat 80. To wzbogacony instrumentami dętymi i skrzypcami oraz live electronics lament płaczki, jakby ze starożytnego teatru greckiego, która poszczególne sylaby imienia i nazwiska zmarłego powtarza w różnych rejestrach. Komentarz do tego utworu napisany przez Gianmario Borio jest typowym przykładem fachowego ple-ple. Dwa ostatnie utwory koncertu wykonywanego przez członków zespołu Ensamble Experimental wraz z sekcją elektroniki można by było zatytułować używając nazwy gadżetu użytego przez muzyków. W przypadku Abraum II Detlefa Heusingera byłby to „czerwony młotek”, którym pianistka uderzała w pudło fortepianu. Sama muzyka była skrzyżowaniem postimpresjonizmu z sonoryzmem, a fortepian w tym trio z udziałem skrzypiec i wiolonczeli i oczywiście live electronics (a więc w istocie kwartet) przez pół utworu przemawiał jako instrument preparowany, a od połowy stał się klawiszowym. Wreszcie zagrany na finał ROBOTICtack chińskiej artystki Ying Wang mógłby się nazywać „magiczny pierścień”. Zabawny tekst śpiewany po angielsku mówi o humanoidzie, człowieku – maszynie zrodzonym nie z miłości tylko z idei, który niczego się nie boi i z łaski daruje nam czas wolny. Kompozytorka w tekście dla odbiorcy  zastanawia się mniej nad konstrukcją utworu, a bardziej rozważaniami nad naszym światem opanowanym przez myślące maszyny. Uspokaja nas stwierdzeniem,  że komputery są głupsze od ludzi, ale tym groźniejsza jest konstatacja, że mimo to kontrolę nad naszym światem już przejęły. W utworze ROBOTICtack solistka – śpiewaczka ma na środkowym palcu rzeczywiście magiczny pierścień ze świecącym na niebiesko oczkiem, który nakierowuje to w górę, to w dół. Ale, pech – wielkich zmian w przyrodzie to nie powoduje. I to byłoby na tyle.

                                                                           Joanna Tumiłowicz