Przegląd nowości

Plácido Domingo debiutuje w wieku 76 lat

Opublikowano: sobota, 24, czerwiec 2017 09:54

Nie byłem zdenerwowany bardziej niż przed jakimkolwiek innym występem, ale oczywiście to dużo większe jest wyzwanie aby opanować i wykonać nową rolę w moim wieku, niż 20 lat temu. Jednakże kilka kolejnych ról mam już zaplanowanych – powiedział Plácido Domingo w rozmowie z Gabi Eder dla portalu Maestro.net.pl o swoim debiucie w roli Rodriga, markiza Posy w Don Carlosie.

Don Carlos,Wieden 1

Ze względu na udział bardzo niezwykłego „debiutanta” jakim był sam Plácido Domingo, było to wydarzenie o historycznym znaczeniu.


76. letni światowej sławy tenor, który w ciągu ostatnich ośmiu lat przeniósł się z repertuaru tenorowego do barytonowego, zadebiutował w roli Rodriga, markiza Posy w dziele Giuseppe Verdiego Don Carlos w Operze Wiedeńskiej.

Don Carlos,Wieden 2

To wydarzenie jest nowym historycznym zapisem w jego osobistej księdze niezwykłych osiągnięć. W końcu debiutował jako tenor w tej samej operze 50 (!) lat wcześniej. 19 maja 1967 zaśpiewał tytułową rolę wspólnie z Gwyneth Jones (Elżbieta de Valois), Ruth Hesse (Eboli), Cesare Siepi (Filip II) i Kostasem Paskalisem (Rodrigo, markiz Posa). Orkiestrę poprowadził wtedy Berislav Klobucar.


W przedstawieniach 11 i 15 czerwca 2017 wystąpili – Ferruccio Furlanetto (Filip II), Ramón Vargas (Don Carlo), Plácido Domingo (Rodrigo, markiz Posa), Alexandru Moisiuc (Wielki Inkwizytor), Krassimira Stoyanova (Elżbieta de Valois), Elena Zhidkova (Księżniczka Eboli), Ryan Speedo Green (Mnich), Margaret Plummer (Tebaldo), Carlos Osuna (Lerma/Herold), Hila Fahima (Głos z niebios).

Don Carlos,Wieden 3

Spektakl przygotowali: Myung-Whun Chung (dyrygent), Daniele Abbado (dyrektor sceny), Graziano Gregori (koncepcja sceniczna), Angelo Linzalata (projekt sceny), Carla Teti (kostiumy).


Nie wszyscy bywalcy opery byli zachwyceni „przygodą” Domingo z głosem barytonowym i z wyprzedzeniem krytykowali wykonanie przez niego roli markiza Posy, argumentując, że „nie jest to prawdziwy baryton” oraz że jest zbyt stary, aby w sposób autentyczny zaśpiewać rolę młodego mężczyzny”. Lepiej byłoby gdyby zrezygnował, gdyż może się to przerodzić w katastrofę, argumentowano…

Don Carlos,Wieden 4

Otóż, co do pierwszego argumentu to potrzeba przypomnieć, że Domingo rozpoczął swoją karierę jako baryton, zanim wypracował swoją drogę wokalną w kierunku wyższych rejestrów. Jego głos tenora zawsze cechowało „muśnięcie barytona”.


I wreszcie, on nigdy nie aspirował do zostania „prawdziwym” barytonem, lecz zawsze wyjaśniał, że – śpiewam role barytona swoim naturalnym, obecnie nieco ciemniejszym i niższym, dojrzałym głosem. Argument drugi to taki, że prawdziwa historyczna postać Elżbiety de Valois miała lat czternaście, tyle samo co Don Carlos, kiedy poślubiła 32 letniego Filipa II. Mamy gdzieś w zanadrzu jakiegoś „autentycznego” tenora lub sopranistkę w wieku lat czternastu?

Don Carlos,Wieden 5

Helge Rosvaenge zaśpiewał Radamesa mając 60. lat, René Kollo zaśpiewał Aegisthosa w Elektrze w wieku 73 lat, Charles Anthony zaśpiewał Altouma jako 80. latek, Gottlob Frick zaśpiewał Falstaffa w Wesołych kumoszkach z Windsoru będąc dobrze po siedemdziesiątce. I wreszcie jak stary w opinii krytyki powinien być „autentyczny” Wotan? Istnieje bez liku przykładów udowadniających, że w operze – poza muzyką i śpiewem – chodzi również o wyobraźnię, fantazję i zdolności.

Don Carlos,Wieden 6

Umiejętności i doświadczenie – oto co wpłynęło na debiut 76. letniego Plácido Domingo w roli markiza Posy zaskakująco dobrze. Nawet wielu z jego krytyków musiało wyznać, że nie wyglądał na swoje 76. lat, kiedy w swoim pierwszym wejściu pojawił się na scenie. Artyści od makijażu również wykonali dobrą pracę. Nasz Posa nie wyglądał na o wiele starszego niż jego przyjaciel Don Carlos po prostu dlatego, że nikogo nie interesował jego wiek, gdy wkroczył na scenę. Jedną z prawie niedoścignionych cech charakterystycznych Domingo jest jego prezencja sceniczna.


Ferruccio Furlanetto, zapytany o to powiedział: Cóż powinniśmy powiedzieć o Domingo? Jego charyzma nie ma sobie równych, jest po prostu unikalna”.

Don Carlos,Wieden 7

Domingo pokazał nam co jego kolega miał na myśli. Jest „zwierzęciem scenicznym” w najlepszym znaczeniu tego slowa. Podczas pierwszego występu jego śpiew nie był (jeszcze) całkowicie pewny. Przy trudniejszych pasażach przerzucał się czasami na „techniki” tenora. Wyznał później, że zaciemnianie się jego głosu może stać się męczące, gdyż był on przygotowywany do roli tenora przez 50 lat. Jednakże w jego przypadku nie ma to szczególnie wielkiego znaczenia, że nie jest on „prawdziwym” barytonem.


W chwili, gdy otwiera usta i bogaty, ciepły, śmietanowy, pełen energii, wielokolorowy i nie do pomylenia  „Domingo sound” jaki się z nich wydobywa, wszelkie racjonalne wyjaśnienia upadają. Jego oddech może być chwilami odrobinę zbyt krótki, nie każda fraza zabrzmi czasami jak powinna, to czy tamto słowo może „zaginąć” – pozostaje jednak niesamowite wrażenie. Jak to możliwe, że 76. latek z taką łatwością góruje śpiewem ponad swymi, zdecydowanie młodszymi kolegami? Jak może przemienić zaciekłych krytyków w zagorzałych zwolenników?

Don Carlos,Wieden 8

Z charakterystyczną dla siebie pokorą skonkludował pierwsze przedstawienie – Byłem szczęśliwy tego wieczoru, szczególnie dzięki reakcji widowni. To jest coś, czego pragnę najbardziej, czynić widownię szczęśliwą. Oczywiście lubię też pozytywne recenzje prasowe –  dodał z chłopięcym uśmiechem.

Don Carlos,Wieden 9

Tenor Ramón Vargas przygląda mu się. Po drugim przedstawieniu powiedział – Jako Posa był niesamowity! To bardzo szczególny artysta. Domingo jest jak Król Midas. Czegokolwiek w muzyce się dotknie, zamienia to w złoto. A Krassimira Stoyanova opowiedziała o swoich wrażeniach z Domingo w roli Posy – Ten głos, mój Boże! Nie ma o czym dyskutować. Domingo to po prostu cud! Plácido Domingo w obu spektaklach towarzyszyła doborowa obsada. Krassimira Stoyanova, bułgarska sopranistka, wcieliła się w rolę Elżbiety de Valois. Uczyniła to głosem bardzo silnym, wszechstronnym i płynącym z łatwością.


Nieliczne wysokie nuty miewały tendencje do zaostrzania się odrobinę w sytuacjach, gdzie powiew bardziej „italianitá” byłby mile widziany. Ale w sumie dysponuje cudowną, zarówno liryczną jak i dramatyczną ekspresją w szerokim zakresie od pianissimo to fortissimo. Ukazała nam silną, pewną siebie Elżbietę.

Don Carlos,Wieden 10

Jej rywalka księżniczka Eboli  zaprezentowana została przez rosyjską mezzosopranistkę Elenę Zhidkovą. Dała nam płynny występ pełen kolorów. W swym duecie z Tebaldo ukazała słodki, liryczny głos, podczas gdy w trio z Elżbietą i Posą przywołała swą demoniczną twarz. To był bardzo mocny występ, również aktorsko. Pewne słabości ukazał tenor Ramón Vargas, który wcielił się w tytułowego Don Carlosa. Śpiewał tę rolę już wielokrotnie w przeszłości w MET, La Scali, Monachium, Japonii i na innych scenach.


W Wiedniu wystąpił dotychczas w dwóch, różnych produkcjach. W rozmowie dla portalu Maestro.net.pl oświadczył – Walczę z moimi alergiami. Upalna pogoda w Austrii nasila je. Dało się to zauważyć w obydwu przedstawieniach, gdy cierpiał przy niektórych, wysokich nutach, często wysilając swój głos do granic.

Don Carlos,Wieden 11

Jego śpiew brzmiał raczej płasko, monotonnie i jednowymiarowo, jednakże w pewnych momentach przepiękny tembr jego głosu, który wielokrotnie prezentował w przeszłości się przebijał. I jak nam powiedział po przedstawieniu – Jestem zadowolony z wyniku w tych okolicznościach. Widownia i jej reakcja były cudownePartia Filipa II została wykonana przez weterana tej roli. Ferruccio Furlanetto rozpoczął jej wykonywanie w 1981 roku, zanim zwrócił się w kierunku repertuaru Mozarta.


W 1989 Herbert von Karajan pozwolił mu pojawić się w miejsce chorego José van Dama na festiwalu Salzburskim. Ta chwila pracy z Karajanem definitywnie zmieniła moje życie na zawsze. On był w stanie wydobyć ze śpiewaka wszystko co optymalne – wspomina. Mimo, że rola Filipa II nie jest, jak nam powiedział, jego ulubioną, zaśpiewał ją wybitnie i z elegancją.

Don Carlos,Wieden 12

Głos 68. letniego basa oczywiście nie jest już tak gładki jak był, lecz nadrabiał wysoce dramatyczną interpretacją. Jego aria Ella giammai m'amò była jednym z najbardziej chwytających za serce momentów wieczoru. Otrzymał za to wielce zasłużony długi aplauz. Jego duet z Posą przypominał dwóch, starych lwów scenicznych, z klasą reprezentujących odwieczną siłę natury. Chwila do zatrzymania w sercu na zawsze.


Słabszy, szczególnie w interpretacjach, był Alexandru Moisiuc jako Wielki Inkwizytor. Wyglądał bardziej jak przypadkowo potykający się staruszek niż jako zło przejmujące władzę nad potęgą króla i życiem ludzi. Ryan Speedo Green w roli mnicha również nie zrobił szczególnego wrażenia. Całkiem solidnie zagrano drugoplanowe role: Margaret Plummer jako urocza Tebaldo, Carlos Osuna jako Lerma/Herold i Hila Fahima jako „głos z nieba”.

Don Carlos,Wieden 13

Niestety, były również silnie negatywne aspekty obydwu przedstawień. Musimy tu wskazać scenografię Daniela Abbado. Syn słynnego dyrygenta Claudio Abbado, stworzył „black box” reprezentujący zarówno ogród, jak i zamek, las i co tylko było na scenie potrzebne.

Don Carlos,Wieden 14

Czarna i statyczna, z kilkoma ruchomymi co chwila ścianami i poziomami, nie dała szans śpiewakom do rozwinięcia i sportretowania swoich postaci. Zmuszeni zostali do braku aktywności i raczej śpiewaniu do ścian niż do swoich partnerów. Czarne elementy sceny utrudniały rozwój emocji, współczucia i głębszemu zrozumieniu wątku jako takiego. To przykre dla Verdiego a także śpiewaków, którzy musieli również walczyć z marną akustyką wywołaną konstrukcją sceny. Nudnie statyczna to najlepszy przyimek do opisania anty-dzieła Abbado.


Myung-Whun Chung dyrygent z Korei Południowej również nie wypadł najlepiej. Dyrygował uczuciowo, bardzo często z zamkniętymi oczyma – i to dało się niestety słyszeć. Nieporozumienia pomiędzy orkiestrą, a akcją na scenie i chórem były w wielu miejscach. Jego interpretacja muzyki Verdiego przebiega pod hasłem „tak głośno jak się da” (trudny partner dla śpiewaków). Było brak w niej słynnych dla Verdiego odcieni i kolorów w dużych partiach utworu i przez to nudziła jak scenografia. Nawet wielka orkiestra Filharmoników Wiedeńskich nie mogła zawsze nadążyć za jego idiosynkratycznymi intencjami.

Don Carlos,Wieden 15

Podsumowując, to za wysoce artystycznymi występami większości śpiewaków nie nadążały osiągnięcia w zakresie reżyserii oraz dyrygentury. W drugim przedstawieniu nie tylko śpiewacy wydawali się pewniejsi siebie niż w pierwszym, ale również dyrygent. Być może potrzebowali po prostu więcej czasu, aby wspólnie dopracować wiele szczegółów i stworzyć zgrany zespół.

Don Carlos,Wieden 16

Jednakże całkowite wrażenie z tych, dwóch wieczorów było niezwykłe, dzięki cudownej obsadzie i zwyczajnie unikatowemu debiutantowi Plácido Domingo. On stworzył dwa wieczory o prawdziwie historycznej wartości. Widownia miała jakoby tę samą opinię – niezliczone owacje w trakcie przedstawienia a do tego 20. minutowe (po pierwszym) i 30. minutowe (po drugim przedstawieniu) tego dowiodły.

                                                                                     Gabi Eder (Austria)