Pozwoliłem sobie strawestować tytuł powieści Françoise Sagan, zastępując Brahmsa przez jego mistrza – Roberta Schumanna – któremu poświęcona została pierwsza część gościnnego koncertu w Krakowie Sinfonii Iuventus.
Romantyczną Uwerturę do muzyki scenicznej Byrona „Manfred” op. 115 zagrano trochę po „strażacku”, od początku z nadmierną dynamiką wejściowego tutti, a przy tym twardym, szorstkim dźwiękiem, wskutek czego z jednej strony wyeksponowano wszelkie mankamenty instrumentacyjne Schumanna, który nie odznaczał się zbytnią orkiestrową wrażliwością kolorystyczną, z drugiej zacierając przebieg pracy tematycznej, a więc przejrzystość eksponowanych motywów i ich przetworzeń.
Więcej finezji w grze orkiestry pojawiło się w jej akompaniamencie w Koncercie fortepianowym a-moll op. 54, w znacznej mierze za sprawą niemieckiego pianisty Floriana Uhliga z Dusseldorfu, z którym to miastem związany był także Schumann, i jego dbałości o jakość dźwięku. Głębokim brzmieniem odznaczały się akordy w niskim rejestrze, ale i krystaliczne figuracje w wysokim dzięki wyważonemu touché, a przy tym artysta z dużym wyczuciem różnicował natężenie dźwięku. Na więcej kontrastów pozwolił sobie dopiero w rozbudowanej kadencji pod koniec Allegro affetuoso, którego główny temat intonuje drzewo, a grający na nim muzycy Sinfonii Iuventus nie zawiedli, przy czym na szczególne słowa uznania zasłużyły solowe wejścia klarnecisty Pawła Herdzika.
Środkowa część Allegro grazioso pozostaje dość ożywiona i ruchliwa jak na tradycyjnie wolne ogniwo. Z kolei finałowe rondo Allegro vivace charakteryzuje znaczna doza romantycznej kapryśności, podczas gdy całością przebiegu tego dzieła rządzi dialog fortepianu z orkiestrą, w przeważającej mierze odwołujący się do techniki imitacyjnej. Dyrygujący Michaił Jurowski okazał się w tym względzie wrażliwym partnerem solisty, który na bis zagrał Schumannowskie Marzenie.
Drugą część wypełnił monumentalny poemat symfoniczny Richarda Straussa Tako rzecze Zaratustra op. 30. Debussy zarzucał niemieckiemu kompozytorowi, że cierpi na „chorobę dźwięku”, ale za sprawą barwnej i mistrzowskiej instrumentacji tegoż orkiestrowe tutti w żadnym momencie nie przybiera znamion hałaśliwości i nie odczuwa się jako przesadnego nawet forte fortissimo. Atoli, Strauss jednocześnie z upodobaniem przeciwstawia rozległe ustępy o masywnym, gęstym dźwięku, wzmocnionym dodatkowo o organy, tym o przejrzystej fakturze, kształtowane zgoła kameralnie, w których od najlepszej strony pokazali się koncertmistrzyni skrzypiec czy ponownie klarnecista, a także kwartet pań grających na fletach, w tym na pikulinie.
Jeśli nie liczyć drobnych kiksów trąbek, które na szczęście ominęły słynną fanfarę witającą wschód słońca na początku tego monumentalnego dzieła, tak pod względem obsady, jak i czasu trwania, jego wykonanie przez młodych muzyków, jak sama nazwa wskazuje, Sinfonii Iuventus zaliczyć należy do bardzo udanych.
Lesław Czapliński