Przegląd nowości

Wszystko o Vincenzo Bellinim (1)

Opublikowano: środa, 25, marzec 2020 07:00

Vincenzo Bellini – mistrz romantycznego belcanta

Urodzony w sycylijskiej Katanii 3 listopada 1801 roku, muzyczną edukację rozpoczął w rodzinnym domu mającym długie i bogate tradycje muzyczne. Jego dziadek Vincenzo Tobbia studiował muzykę w Neapolu, później przez lata był organistą i nauczycielem muzyki w Katanii. Ojciec Rosario Bellini był również muzykiem, zajmował się kompozycją i przez lata piastował w rodzinnym mieście prestiżowe stanowisko maestro di capella.

Vincenzo Bellini 2

To właśnie dlatego pierwsze kroki w muzycznej edukacji stawiał Vincenzo w rodzinnym domu, gdzie pod czujnym okiem ojca pobierał pierwsze lekcje gry na fortepianie. Dziadek ukierunkowywał jego kompozytorskie próby, pierwsza Gallus Cantavit pochodziła już z 1807 roku. Później, od 1819 roku, studiował w neapolitańskim Real Conservatorium di Musica – Collegio San Sebastiano najpierw u Giovanniego Furno, później Carlo Contiego i Nicoli Zinagarellego. Temu ostatniemu zawdzięczał gruntowną znajomość dzieł Haydna i Mozarta. Studia umożliwiło mu specjalne stypendium jakie przyznała mu na wniosek księcia Sanmarino Rada Miejska w Katanii. Również w Neapolu obejrzał w 1824 najnowszą inscenizację Semiramidy Rossiniego, co okazało się punktem zwrotnym w jego życiorysie.


W tym momencie postanowił, że swoje życie twórcze poświęci operze, która istotnie szybko stała się dla niego sensem twórczego życia. Już rok później zaprezentował światu swoje pierwsze dzieło operę Adelson i Salvini. Jej wykonanie 12 stycznia 1825 roku na scenie neapolitańskiego konserwatorium (Teatrino del Collegio San Sebastiano), którego był jeszcze studentem przyniosło młodemu Belliniemu sukces na tyle głośny, by otrzymać zamówienie na kolejną operę.

Felice Romani

Nieco ponad rok później – 20 maja 1826 roku w Neapolu w Teatro San Carlo ma miejsce zakończona sukcesem premiera drugiej opery Bianca e Germanio. Z kolei ten sukces sprawił, że do drzwi Belliniego zapukał Domenico Barbaia, w tym czasie wszechwładny intendent Teatro alla Scala w Mediolanie, z zamówieniem kolejnej opery, tym razem już dla najsłynniejszego z mediolańskich teatrów. Będzie nią wystawiony w La Scali 27 października 1827 roku w Pirat do libretta Felice Romaniego, najsłynniejszego librecisty epoki, który od tego momentu stanie się niemal etatowym librecistą Belliniego. Dwa lata później skomponuje dla La Scali dwie kolejne opery. Najpierw światła scenicznej rampy ujrzy La Straniera (Nieznajoma) – premiera 14 lutego 1829 roku. Po niej Norma, której prapremiera miała miejsce 26 grudnia 1831 roku.


Kilka miesięcy wcześniej – 6 marca 1831 roku, również w Mediolanie, ale nie w La Scali, lecz na scenie Teatro Carcano miała miejsce prapremiera dwuaktowej opery La Sonnambula (Lunatyczka). Wszystkie trzy prapremiery przyniosły młodemu kompozytorowi uznanie nie tylko wymagającej mediolańskiej publiczności, ale również krytyków.

Giuditta Grisi

Współpraca z Romanim rozpoczęta Piratem zaowocowała kolejnymi pięcioma operami pisanymi w latach 1827-1833. Były to: Zaira, I Capuleti e i Montecchi, Lunatyczka, Norma i Beatrice di Tenda. Premiera tej ostatniej skomponowanej w 1833 roku na zamówienie Teatro La Fenice w Wenecji zakończyła się klęską i okazała ostatnią jaką stworzył duet Bellini-Romani. Panowie oskarżali się nawzajem o klęskę tej opery. Tak naprawdę to obaj mieli rację, Bellini nie popisał się inwencją melodyczną, a Romani literackim kunsztem i wyobraźnią. Po głośnych sukcesach Pirata, Normy, LunatyczkiI Capuleti e i Montecchi w 1832 roku ruszył Bellini w długą, bo trwająca niemal rok, podróż po Włoszech, wszędzie witano go niczym udzielnego księcia. Oczywiście najgorętsze powitanie przygotowali mu mieszkańcy jego rodzinnej Katanii na Sycylii.


Rozpoczęta w 1827 roku kariera szybko okazała się jedną z najkrótszych, a zarazem najbogatszych karier kompozytorskich w dziejach włoskiego teatru operowego. W ciągu zaledwie dziesięcioletniej pracy Bellini pozostawił dorobek, na który złożyło się dziesięć oper seria, dzisiaj uważanych za szczytowe osiągnięcia sztuki włoskiego belcanta.

Giuditta Turina

Te dziesięć lat twórczości wystarczyło mu na stworzenie własnego niepowtarzalnego stylu i wejście do panteonu najznamienitszych włoskich kompozytorów operowych. Tutaj wypada wyjaśnić, że Bellini nie miał łatwości komponowania właściwej Donizettiemu czy wczesnemu Rossiniemu, którzy potrafili w ciągu jednego roku dać światu dwie, trzy opery. Bellini pracował wolno, średnio rok nad każdą nową operą (wyjątkiem jest okres między Lunatyczką a Normą), ale kiedy już zdecydował się, że może nowe dzieło pokazać światu, to było ono dopracowane w najdrobniejszych szczegółach, wokalnych szczególnie. Oczywiście nie zmieniało faktu dokonywania przez Belliniego późniejszych poprawek i retuszy. Z czasem opery Belliniego podbiją serca nie tylko publiczności na całym świecie, ale również Verdiego oraz Wagnera i Berlioza znanych ze swojej nieprzejednanej niechęci do włoskiej opery.


Dzieła Belliniego wysoko cenili również Chopin, Liszt, Glinka oraz Czajkowski kochający włoską operę za jej bogatą melodykę, niepowtarzalny patos i głęboki, przeniknięty obłokiem melancholii, liryzm. Wkład Belliniego w rozwój opery włoskiej to przede wszystkim wykształcenie pięknej, niepowtarzalnej melodyki oraz jasnej i przejrzystej linii wokalnej dominującej nad całą materią. Bohaterami jego oper są niemal bez wyjątku nieszczęśliwe kobiety, którym kompozytor przypisał wielkie sopranowe arie, a które, jeżeli tylko ich wykonawczyni ma właściwą klasę, stają się z zasady wydarzeniem wieczoru.

Giuditta Pasta

Wystarczy dla potwierdzenia tego zdania przywołać Casta Diva z Normy, Qui la voce z Purytanów czy Oh,s’io potessi dissipar le nubi – wielką finałową arię Imogeny z Pirata. Każda z nich stawia wykonawczyni niezmiernie wysokie wymagania i to nie tylko od strony techniki wokalnej, ale też i wyrazowej. Bez spełnienia tych warunków trudno mówić o sukcesie w wykreowaniu którejkolwiek z partii tego kompozytora. To oczywiste, że wielkie arie pisane były niemal zawsze z myślą o konkretnej primadonnie, a tych miał Bellini niemało. Podejrzewano go o romanse z wieloma z nich. Tak naprawdę miał krótki romans z Giudittą Grisi, której dedykował rolę Romea w I Capuleti e i Montecchi.


Rola Romea była pierwotnie przeznaczona dla tenora Lorenza Bonfigli, jednak po nieporozumieniach jakie zapanowały miedzy nim, a Bellinim, ten zdecydował o powierzeniu tej roli mezzosopranowi. Dłuższy romans łączył go z Giudittą Turiną, żoną właściciela ziemskiego w Casalbutto, rozpoczęty w 1829 roku. Zakończył się on głośnym skandalem w chwili kiedy zdradzany mąż przyłapał kochanków podczas gorącej schadzki.

Beatrice di Tenda

Do grona jego ulubienic należała wielka śpiewaczka Giuditta Pasta, dla której napisał partię tytułowej Normy i Aminy w Lunatyczce oraz tytułowej Beatrice di Tenda. Giulia druga z sióstr Grisi była pierwszą wykonawczynią partii Adalgisy w Normie i Elwiry w Purytanach. Jednak największą primadonną Belliniego była, stosunkowo mało znana, osiadła we Włoszech francuska sopranistka Henreiette Méric-Lalande, której powierzył najważniejsze partie sopranowe w prapremierach oper Bianca e Fernando, Pirat, Nieznajoma oraz Zaira. Możliwości wokalne wspomnianych primadonn pozwalały Belliniemu pisać partie niezmiernie trudne, bogate w wyszukaną ornamentykę pozwalającą zaprezentować w pełni ich możliwości i technikę.


To one pierwsze wyśpiewywały z właściwą sobie ekspresją porywy serca, najskrytsze marzenia i namiętności, wykrzykiwały nienawiść i przeklinały cierpienie, swoich bohaterek. Właśnie te wyszukane wymagania sprawiają, że dzisiaj tak trudno znaleźć śpiewaczkę mogącą bez problemu pokonać nagromadzone w tych partiach trudności, dlatego większość z nich jest upraszczana i transponowana do warunków jakimi dysponuje aktualna wykonawczyni.

Giulia Grisi

W podobnej sytuacji byli wykonawcy partii tenorowych, by wspomnieć legendarnego Giovanniego Battistę Rubiniego, pierwszego wykonawcę partii Fernando w Bianca i Fernando, Gualtiero w Piracie, Elvina w Lunatyczce czy Artura Talbota w Purytanach. Dzisiaj trudno znaleźć takiego tenora, który byłyby w stanie zaśpiewać którąś z wymienionych partii w jej oryginalnym kształcie. W ostatnich kilkudziesięciu latach czynili to z powodzeniem tylko Alfredo Kraus, Luciano Pavarotti i Juan Diego Flórez. Ostatnimi laty dołączył do tego grona Marcelo Giordani i Salvatore Licitra. Właśnie trudności znalezienia wykonawcy, który jest w stanie pokonać ogrom trudności i zawiłości  belliniowskich partii, są przyczyną, że piękne i lubiane opery Belliniego rzadziej, niż można by oczekiwać, trafiają na operowe sceny.


Sądzę, że skalę trudności z jakimi przychodzi się zmierzyć wykonawcy ról w operach Belliniego najpełniej określiła sławna Lili Lehman, która zwykła mawiać, „Wolę zaśpiewać trzy wagnerowskie Brunhildy niż jedną Normę”. A jednak w czasach nam bliższych pojawiło się kilka śpiewaczek z pełnym powodzeniem wykonujących belliniowskie partie. Należały do tego grona Maria Callas, niezapomniana Norma, Imogena oraz Amina, Joan Sutherland ceniona za wybitne kreacje partii Aminy, Elwiry, podobnie jak Edita Gruberowa odnosząca sukcesy w tych samych partiach. Jednak za największą współczesną primadonnę w operach Belliniego należy uznać Montserrat Caballé, która wcieliła się w większość belliniowskich partii.

Henreiette Meric-Lalande

Po sukcesach prapremier Lunatyczki i Normy przygotowanych w 1831 roku w La Scali w Mediolanie, które ugruntowały sławę Belliniego kompozytor wyjechał  najpierw w 1833 roku do Londynu, gdzie w King’s Theatre wystawione zostały z wielkim sukcesem trzy jego opery Pirat, Norma oraz I Capuleti e i Montecchi. Miesiąc później w Drury Lane Theatre wystawiono entuzjastycznie przyjętą Lunatyczkę z udziałem Marii Malibran, która była również znakomitą odtwórczynią partii Normy.


Późną jesienią tego samego roku jedzie do Paryża, gdzie koncentrowało się wówczas życie muzyczne Europy i gdzie zamierza osiąść na stałe. W Paryżu poznaje i zaprzyjaźnia się z Gioacchino Rossinim, Heinrichem Heinem oraz Fryderykiem Chopinem. Ten ostatni urzeczony Normą wykorzystuje melodię ariosa Teneri figli w Etiudzie cis-moll op.27 nr 7, komponuje też Wariacje E-dur na temat marsza z Purytanów, które zostały włączone do zbioru zatytułowanego Hexameron, dedykowanemu Belliniemu po jego śmierci.

Giovanni Battista Rubini

Oczywiście Chopin nie był jedynym, który ulegał czarowi niebiańskich melodii Belliniego. Utwory oparte na melodiach jego oper komponowali również Franciszek Liszt, Henri Herz, Karol Czerny, Sigismond Thalberg i Michaił Glinka. W Polsce podczas Powstania Listopadowego jego uczestnicy śpiewali pieśń Wiatr szumem wionął, której melodia wywiedziona była z Normy. Muzyka Belliniego wywarła silny wpływ na twórczość Giuseppe Verdiego. Z kolei Heinrich Heine poświęcił Belliniemu sporo miejsca w swoich Nocach florenckich, gdzie przekazał potomnym wierny obraz włoskiego kompozytora, którego zresztą szczerze polubił. Opisał go dokładnie takim, jakiego widział na paryskich salonach i jak postrzegało go wielu malarzy tworzących jego portrety. Miał postać wysoką i smukłą.


Twarz Belliniego, jak on cały – wspominał Heine – miała ową fizyczną świeżość, ową kwitnącą cielesność, ową różową barwę, która wywiera na mnie nieprzyjemne wrażenie, na mnie który lubię raczej to, co martwe i marmurowe. Dopiero później, gdy Belliniego poznałem bliżej poczułem doń sympatię.

Vincenzo Bellini 1

Stolica Francji była miejscem prapremiery Purytanów ostatniej – jak się okazało – opery Vincenzo Belliniego, który kilka miesięcy później poważnie zachorował. Kolejny raz dały o sobie znać dolegliwości jelitowo-żołądkowe, na które cierpiał od 1831 roku. Zmarł nieoczekiwanie 23 września 1835 roku w Puteaux pod Paryżem. Miał zaledwie 34 lata, był w sile wieku, pełni możliwości twórczych. Śmierć przyszła osiem miesięcy po entuzjastycznie przyjętej prapremierze Purytanów wystawionej 24 stycznia 1835 roku w paryskim Théâtre Italien. Na czele honorowego komitetu pogrzebowego stanął Gioacchino Rossini, który na wieść o śmierci Belliniego specjalnie przyjechał do Paryża. Po uroczystościach pogrzebowych w paryskim Kościele Inwalidów, pochowano Belliniego na cmentarzu w Père Lachaise. 15 września 1876 roku zwłoki Belliniego ekshumowano i przeniesiono do rodzinnej Katanii, gdzie spoczął w okazałym sarkofagu w miejscowej katedrze św. Agaty, patronki Katanii.

                                                                                     Adam Czopek

Tekst jest początkiem całego cyklu poświęconego Belliniemu i jego operom.

 Kolejne artykuły będą się ukazywały na Maestro  pod wspólnym tytułem Wszystko o Vincenzo Bellinim