Przegląd nowości

„Napój miłosny” Donizettiego w Opéra du Rhin w Strasburgu

Opublikowano: wtorek, 25, październik 2016 19:43

Czasami przyczyny powodzenia lub porażki danej opery nie dadzą się wytłumaczyć w racjonalny sposób i pozostają trudną do przeniknięcia tajemnicą. Wszak ostatecznym arbitrem pozostaje zawsze publiczność, a jej reakcje są w równej mierze nieprzewidywalne, co niemożliwe do pojęcia według logicznych prawideł.

Napoj milosny,Strasburg 1

A właśnie idealnym przykładem na to, że przesądzanie z góry o losach danego dzieła pozostaje całkowicie jałowym zajęciem jest przypadek Napoju miłosnego Gaetano Donizettiego. Sam kompozytor miał duże wątpliwości, co do szans na jego powodzenie, przede wszystkim ze względu na przeciętny poziom śpiewaków biorących udział w kreacji (Mediolan, 1832), a pomimo tego zakończyła się ona wielkim triumfem. Natomiast zaprezentowana w tym samym miejscu dwa miesiące wcześniej opera Hugon, Hrabia Paryża tegoż Donizettiego przyniosła zaskakującą klęskę i to niezależnie od zaangażowania doborowej obsady wykonawczej.


W dodatku warto tutaj podkreślić fakt, że Napój miłosny powstał w rekordowo szybkim tempie, w nagłej sytuacji, kiedy to Donizetti przyjął zaproszenie zdradzonego przez innego kompozytora impresaria. Przeznaczone pierwotnie dla Aubera libretto Scribe’a zaadaptował Felice Romani i uczynił to w zaiste imponującym stylu.

Napoj milosny,Strasburg 2

Mamy tu bowiem do czynienia z operą komiczną, ale utrzymaną w niezwykle finezyjnym stylu, której protagonistom - szczególnie głównej parze - nie brakuje psychologicznej głębi i zniuansowanych charakterów. Podobne uwagi dotyczą też samej muzyki, musującej jak najlepszy szampan, a zarazem ujmującej wieloma fragmentami o odwołującej się do wrażliwości słuchaczy czułości.

Napoj milosny,Strasburg 3

Już samo nadane tej pozycji przez kompozytora określenie „melodramma giocosa” zwraca uwagę na to, że poruszany temat nie jest tak powierzchowny i figlarny, jak można by w pierwszym momencie sądzić. W dodatku muzyka przyjmuje tutaj prawdziwą funkcję dramaturgiczną, wypełnianą w równej mierze przez głosy, orkiestrę i chór. Te wyjątkowe walory partytury Donizettiego znajdują pełne odzwierciedlenie w interpretacji prowadzącej nową realizację rzeczonej opery w Opéra du Rhin w Strasburgu Julii Jones.


Angielska dyrygentka przekonuje nas, że w owej po mistrzowsku utkanej materii dźwiękowej to nie tyle sama struktura melodii jest najważniejsza - z rytmem, akcentami, dynamiką - lecz jej zdolność do stawania się nośnikiem prawdziwych emocji i do prowadzenia narracji dramaturgicznej.

Napoj milosny,Strasburg 4

To samo dotyczy zresztą warstwy wokalnej, przekraczającej zamiar demonstrowania biegłości technicznej na rzecz wyrażania intensywnej ekspresji. Dlatego właśnie stojąca na czele Orkiestry symfonicznej Miluzy Julia Jones prowadzi przedstawienie z dużym wyczuciem, starannością w wydobywaniu wszelkich szczegółów i smaczków oraz wyczuwalną troską o nieuleganie pokusie eksponowania powierzchownych efektów. Co cenne, tam gdzie jest to możliwe, dyrygentka pozwala muzyce swobodnie „oddychać”, nie zapominając zarazem o nadaniu jej błyskotliwego i przejrzystego charakteru.


To prawda, że orkiestra pełni u Donizettiego rolę bardziej akompaniującą i że to przede wszystkim soliści są beneficjentami melodycznej inwencji kompozytora, ale w pełni wirtuozowskie nacechowanie gry instrumentalnej stanowi dla odbiorców również nie lada atrakcję. Świetnie brzmi też pracujący na codzień pod kierunkiem Sandrine Abello chór, którego posiadające niemalże symfoniczny wymiar interwencje stanowią ważny kontekst dźwiękowy dla partii solistów.

Napoj milosny,Strasburg 5

Ci ostatni sprawiają publiczności dużo radości w równej mierze wysokim poziomem wokalnym, co z zaangażowaniem realizowaną grą sceniczną. Najmocniejszym punktem obsady jest występ australijskiej sopranistki Danielle de Niese, która z powodzeniem kreuje rolę Adiny, kobiety niezależnej, ufnej w przyszłość i wolnej.

Napoj milosny,Strasburg 6

Śpiewa lekko i z wdziękiem, stylowo i finezyjnie, prezentując dużą rozpiętość skali dynamicznej, budując swoją rolę z gracją i prostotą. Cierpiącym z miłości i rozpaczliwie szukającym odwzajemnienia uczucia, a w finale ostatecznie uszczęśliwionym Nemorino jest obdarzony ładnie brzmiącym, pewnie prowadzonym, choć o niezbyt dużym wolumenie tenorem Hiszpan Ismael Jordi. Te dwie postaci interesująco prowadzą subtelną grę miłosną i zarazem bezbłędnie się uzupełniają.


Barytonową partię sierżanta Belcore, lokalnego donżuana, atakuje buńczucznie i zuchwale Franco Pomponi, a w roli wędrownego szarlatana i znachora Dulcamary swój komiczny temperament i niestety nienadążające za nim środki wokalne prezentuje włoski bas Enzo Capuano. Zaś powiew świeżości wnosi do spektaklu czarująca niemalże mozartowskim temperamentem holenderska sopranistka Hanne Roos w roli Giannetty.

Napoj milosny,Strasburg 7

Stefano Poda - okrzyknięty już przez niektórych krytyków wizjonerem reżyserii operowej - ma w swoim dorobku około stu realizacji scenicznych i zwłaszcza w Europie cieszy się wciąż rosnącą popularnością. Realizacja Napoju miłosnego w Strasburgu jest jego pierwszym spotkaniem z francuską publicznością, uwieńczonym pozytywnym, choć raczej nie entuzjastycznym przyjęciem. Aby zapewnić spójność całej koncepcji artystycznej przedstawienia bierze on na siebie odpowiedzialność za wszystkie jego wizualne składniki: scenografię, kostiumy, światło, choreografię.


Rozgrywa on operę Donizettiego w surrealistycznym wystroju, którego centralnym elementem jest wznoszące się pośrodku sceny ogromne jabłko, w jednej połowie zielone, zaś w drugiej – białe, w wielu sytuacjach rozkładające się na dwie części. Można się domyślać, że chodzi o symbol rodzącej się pomiędzy Adiną i Nemorino miłości oraz o nawiązanie do teologicznego grzechu pierworodnego. Można też dopatrywać się tutaj aluzji do złotego jabłka, jakie mitologiczny Parys przyznał Afrodycie za obietnicę pomocy w zdobyciu najpiękniejszej kobiety na ziemi, o czym zresztą Belcore wspomina Adinie już na początku pierwszego aktu.

Napoj milosny,Strasburg 8

Włoski reżyser kreuje idylliczno-sielankowo klimat za pomocą wszechwładnie wszystko opanowującej zielonej wegetacji. Pokrywa ona ściany, stroje i nawet kapelusze chórzystów, a ponadto szczelnie otula ważny rekwizyt spektaklu, jakim jest samochód Wolkswagen Garbus.

Napoj milosny,Strasburg 9

Pojawiają się też zielone owady, wdrapujące się nie tylko na jabłko, ale także na płaszcze solistów, a kolorystycznie kontrastują z nimi wnoszone w pewnym momencie na scenę w dużej ilości czerwone trzewiki damskie, kojarzące się z budzoną u mężczyzn przez urocze kobiety namiętnością. I choć ta nieco nadmiernie przeintelektualizowana i naszpikowana symbolicznymi odniesieniami inscenizacja wyraźnie wprawiła w pewne zakłopotanie część odbiorców, to przecież nie można jej odmówić frapujących i intrygujących walorów plastycznych.

                                                                                Leszek Bernat