Przegląd nowości

Bach w plasterkach

Opublikowano: wtorek, 09, sierpień 2016 17:03

Nie wszystko co barokowe jest Bachem, ale moda na muzykę historycznie poinformowaną powoduje, że rozmaite utwory z tej pięknej epoki, a także czasów postępujących, stają w szranki z kompozytorem wszechczasów na zasadzie równoważności. Niech i tak będzie, choć moda, jak to moda, miewa swoje odpały. Jak grać na instrumentach historycznych, jakich strun i smyków używać, jak trzymać instrument i co z tego wynika. Najbardziej oryginalną drogę do tego „celu” znalazł hiszpański skrzypek, dyrygent, kreator wydarzeń muzycznych Jorge Jimenez – grał całkiem klasycznie ubrany w czarny smoking, ale bez butów – boso. Jego wykonanie pociętej na kawałki 2. Sonaty skrzypcowej Bacha zbiegło się ze swobodnymi improwizacjami, które rozpoczęły koncert, gdy sala wypełniona publicznością była jeszcze bardzo rozgadana. Do dosyć zawadiackiego pomysłu stworzenia własnego Misterium Męki Pańskiej artysta dołożył utwory Tomasa Luisa de Victoria śpiewane przez Capellę Cracoviensis oraz jako dodatkowy „plasterek muzyczny” Malinconię Eugene Ysaye’a. Aby to wszystko połączyć w całość wybrał dosyć prowokacyjny tekst Ewangelii wg Jezusa Chrystusa portugalskiego Noblisty Jose Saramago, który dał do aktorskiego odczytania modernistycznej aktorce Magdalenie Cieleckiej, w równie prowokacyjnie czerwonej sukni.

Swidnica,Pasja

Można jednak za czołowe wydarzenie XVII Festiwalu Bachowskiego w Świdnicy uznać koncert francuskiego zespołu Cafe Zimmermann utworzonego na pamiątkę barokowej lipskiej kawiarni, w której Bach wykonał po raz pierwszy m.in. zabawną Kantatę o kawie. Grali koncerty instrumentalne swego domyślnego patrona, wszystko znane hity, nie tylko stylowo, ale na tyle swobodnie, że czuło się przyjemność muzykowania. Nie było tutaj najważniejsze, czy wiolonczela ma nóżkę, a skrzypce podstawkę na barku i pod brodę. Można się było rozkoszować niezwykłą barwą zabytkowego oboju miłosnego w rękach  i ustach Susanne Regel.

Czy było takim wydarzeniem spotkanie z połączonymi zespołami Le Poeme Harmonique i  Capella Cracoviensis pod dyrekcją Vincenta Dumestre w cudownym Kościele Pokoju – można sobie stawiać taki problem. Zamiast geniusza niemieckiego – Bacha, pojawił się geniusz włoski – Monteverdi, ale tylko w jednym utworze. Resztę programu wypełniły włoskie i francuskie utwory z epoki rozmaitej wartości, za to wykonywane z nadmiernym nabożeństwem. Kiedy więc Capella Cracoviensis śpiewała Jubilate Deo Guillaume Bouzignaca, to te znaczące słowa wymawiano – pewnie za sugestią prowadzącego koncert – „żibilate deo”.  Wymowa łacińskich testów w utworach kompozytorów rozmaitych wyznań i narodowości jest zresztą słabą stroną Capelli, bo we Mszy C-dur Haydna część zespołu (głosy męskie) wymawiały te same frazy „propter magnam”, zaś soprany „propter maniam”.


Do głosów żeńskich trzeba też zaliczyć solistkę wieczoru Marzenę Lubaszkę, której głos posiada nadmierne wibrato, długie nuty śpiewała za nisko, a w szybkich dodawała pozbawione oddechu dźwięki gardłowe. A wszystko z powodu braków w technice wokalnej. Bardzo poprawnie natomiast wypadła obdarzona pięknym głosem mezzosopranistka Ewa Zeuner oraz bas Jacek Ozimkowski, co niestety nie zmieniło faktu, że cały utwór kierowany przez Matteo Messori okazał się  nierówno pociętą składanką.

Swidnica,Piknik

Przywilejem Festiwalu jest zestawianie rozmaitych produkcji pod wspólnym hasłem – tym razem było to zaproszenie do poznawania: Ciekawość świata – ciekawość człowieka. Warto było więc choćby z ciekawości odwiedzić mały kościółek w Strzelcach Świdnickich, którego część pamięta jeszcze wiek XIV, aby w tym przytulnym wnętrzu posłuchać Alta Cappella z dwiema archaicznymi trąbkami i posmakować wiejskiego ciasta na trawie przed parafialnymi zabudowaniami. Podobnie opłaciła się wyprawa do zabytkowego młyna w Siedlimowicach, gdzie podobny skład kameralny (zamiast trąbek obój) zagrał Haydna, Mozarta, Schuberta oraz „plasterek” Bacha w formie – podobno po raz pierwszy użytego kreatywnie w muzyce motywu -B-A-C-H- w utworze zniemczonego Czecha i muzycznego eksperymentatora Georga Druschetzky’ego. Z wyprawy do młyna można było wynieść też trochę wiedzy muzykologicznej.

Wieczorny recital w auli Szkoły Muzycznej im. Ludomira Różyckiego w Świdnicy pokazał jak trudną sztuką jest wykonawstwo pieśni postromantycznej. Sebastian Szumski to bardzo dobry głos, który jest ozdobą Capella Cracoviensis, jednak w pieśniach Szymanowskiego, Brahmsa i Schoenberga okazał się całkowicie bezradny wobec konieczności samodzielnego prowadzenia frazy. Był to więc w zasadzie recital akompaniującej mu pianistki Weroniki Krówki.

Festiwal Bachowski na swoje zakończenie przygotował prawdziwą bombę – muzyczną, bo taką jest zawsze Pasja Mateuszowa Jana Sebastiana Bacha, ale także społeczną, gdyż do śpiewania chorałów zorganizowano Społeczny Chór Festiwalowy. Rekrutacja była całkowicie otwarta, nie wymagano żadnego muzycznego przygotowania ani znajomości nut. Potrzebna była tylko chęć. Zgłosiły się osoby, można tak rzec, z całej Europy, bo z Poznania, Krakowa, Wałbrzycha, Dzierżoniowa, Strzegomia, i oczywiście Świdnicy oraz brytyjskiego Cork. W ten sposób Bach może trafić do serc wielu ludzi.

                                                                            Joanna Tumiłowicz