Przegląd nowości

Del Monaco trafia do widza

Opublikowano: poniedziałek, 28, grudzień 2015 21:08

Spektakl Madame Butterfly w Operze Wrocławskiej robi spore wrażenie dzięki ekspresyjnej scenografii Williama Orlandi, który uznał, iż historia nieszczęsnej gejszy to opowieść jak pierwsze czarno-białe filmy ukazujące świat w kolorze szarym, jakim jest życie biedoty i nizin kulturalnych.

Madama Butterfy 538-23

Niech nas nie zmylą elegancki mundur oficera marynarki ani garnitur konsula. Noszą je ludzie dosyć prymitywni, dla których wartości ogólnoludzkie, jak miłość czy wierność, dawno już wyblakły pod naciskiem pieniądza. Wyblakła nawet dumna amerykańska flaga w gwiazdy i pasy i to wszystko odpowiada pomysłom inscenizacyjnym doskonałego reżysera Giancarlo del Monaco. Poprowadził on bohaterów tego przejmującego przedstawienia z logiką i konsekwencją. Jesteśmy w jakiejś zaniedbanej dzielnicy pod zmurszałymi podporami autostrady, gdzie rządzi przemoc i podejrzane interesy. Dla bogatego Amerykanina robi się „szopkę” w stylu pseudojapońskim, oferuje „piękny domek” z jakiegoś starego kontenera, a w nim dziewczynę na jeden wieczór.


Dziwne i gorszące, ale w tej maskaradzie bierze też udział oficjalny przedstawiciel dyplomatyczny. Jednak takie sytuacje się zdarzają. Jedyną uczciwą i prawą osobą okazuje się Cio-Cio-San – w tej roli mieliśmy szczęście usłyszeć piękny sopran Elizy Kruszczyńskiej. Nie dorównywał jej walorami głosowymi Pinkerton, Nikolay Dorozhkin, choć bardzo poprawny aktorsko i wokalnie.

Madama Butterfy 538-187

Bardzo dobrze wypadł Jacek Jaskuła w roli konsula USA Sharplessa, a trzeba zauważyć, że Puccini właśnie dla tych trojga wykonawców przewidział partie dosyć rozbudowane, niezmiernie piękne, ale bardzo wymagające. Świetnie dysponowana jest orkiestra Opery Wrocławskiej pod dyrekcją Ewy Michnik i perfekcyjnie przygotowany przez Annę Grabowską-Borys chór.

Madama Butterfy 538-167

W rolach drugoplanowych na pierwszy miejscu wymienić trzeba Jadwigę Postrożną jako Suzuki. Jej możliwości głosowe, jeśli chodzi o średnicę, mogłyby z czasem pozwolić na występowanie w roli Cio-Cio-San. Potrzebne byłyby jednak soczyste i pewne góry.Dobrze zaprezentował się też młody bas John Paul Huckle w roli Wuja Bonzo, ale i Aleksander Zuchowicz jako wstręty i nieznośny Goro oraz Łukasz Rosiak, jako szemrany Książę Yamadori, a także Tomasz Raff jako Yakuside stanęli na wysokości zadania. 


Włoski reżyser operując w granicach dozwolonych przez tradycję zmienił zakończenie opery – dziecko Madame Butterfly nie jedzie z „tatusiem” do Ameryki, ale zostaje uprowadzone przez Yamadori, co tylko dodaje dramatyzmu finałowi przedstawienia, ale zarazem ujmuje co nieco łzawości sentymentalnemu kanonicznemu akcentowi powielanemu w setkach inscenizacji. Tutaj jednak współczesność miesza się z tradycją, bez specjalnego uszczerbku dla tej ostatniej.

Madama Butterfy 538-225

Warto jednocześnie odnotować interesującą wystawę miedziorytów i rysunków Zbigniewa Czopa, którą oglądamy we foyer teatru. Ten doświadczony artysta jest zarazem autorem plakatu do Madame Butterfly. Tutaj stylizowanemu portretowi tradycyjnie ubranej japońskiej gejszy towarzyszy ulubiony motyw artysty – konie. Chociaż nie mają one żadnego związku z treścią opery, ale przecież nie wszystko w sztuce musi być precyzyjne i dosłowne.

                                                                    Joanna Tumiłowicz