Przegląd nowości

Weryzm na weryzmie

Opublikowano: poniedziałek, 14, grudzień 2015 14:21

Zwyczajność, niemal dokumentalna prawda życiowa bez upiększeń, bohaterowie z sąsiedztwa – taki zamysł inscenizacyjny towarzyszył reżyserowi nowej produkcji Royal Opera House, która za pośrednictwem sieci Multikina i przy współpracy British Council dotarła do polskiej publiczności. Rycerskość wieśniacza Mascagniego zwykle wystawiana jest łącznie z Pajacami Leoncavalla i tak się też stało tym razem. Autorami wydarzenia byli dwaj Włosi, Damiano Michieletto – reżyser oraz Antonio Pappano – dyrygent. Do tego dołożyli się scenograf Paolo Fantin i autorka kostiumów Carla Teti. W pierwszym ogniwie dyptyku operowego akcja rozgrywa się w małej wiejskiej piekarni, gdzie na stole wyrabia się prawdziwe ciasto i wkłada je do prawdziwego pieca a zza lady sprzedaje się albo rozdaje dzieciom bułki, ciastka i inne wyroby.

Royal Opera 2

Kiedy scena się obraca widzimy piekarnię od frontu i ludność osady w zwykłych, współczesnych ubraniach, których trudno odróżnić od głównych bohaterów dramatu. Soliści są tak samo zwyczajni, jak pozostali mieszkańcy – chórzyści, dalecy są od standardowego wizerunku gwiazd. Turiddu – Aleksandrs Antonenko (świetny głosowo i aktorsko), Alfio – Dimitri Platanias (przekonywujący w roli bogatego dorobkiewicza), Santuzza – Eva-Maria Westbroek (niezdarna zakochana kobieta, która z rozpaczy zabija miłość, imponująca szerokimi możliwościami głosu od lirycznych do dramatycznych) czy Mamma Lucia – Elena Zilio (zapatrzona w ukochanego syna), swoją wysoką klasę artystyczną potwierdzają nie tylko doskonałymi głosami. Wizerunkowo są pospolici i zwyczajni, a zakupione gdzieś na ciuchach ubrania wcale nie ukrywają wad ich sylwetki. Są to wszystko typy bardzo charakterystyczne, z których bije prymitywna prostota i głębokie uczucia. Pomysłem inscenizatorów było połączenie przez jedność miejsca i czasu obu operowych fabuł. Tyle, że zamiast piekarni mamy w operze Leoncavallo miejscową szkołę, gdzie w sali gimnastycznej ma się odbyć przedstawienie. Młody piekarz z Cavallerii rusticana to Silvio w Pajacach (baryton Dionysios Sourbis niestety słabszy wokalnie, choć obdarzony ciekawym w tembrze głosem), zaś nauczycielka staje się Neddą (bardzo dobra wokalnie i aktorsko Carmen Giannattasio).


Alfio zamienia się w Tonia (złośliwego kalekę i pokazuje jak potrafi głosem wyrazić złość i ironię), a Turiddu w Cania (zmienił się z beztroskiego podrywacza w zazdrosnego chorobliwie męża). Tylko dla ponętnej i atrakcyjnej  Loli – (Martina Bell, swobodna głosowo) zabrakło miejsca w Pajacach. Reżyser wykorzystał natomiast dwa orkiestrowe intermezza dla stworzenia łączników między operami. Romans Neddy z Silviem zaczyna się więc w Rycerskości wieśniaczej, zaś rozwiązanie dramatu Turiddu i Santuzzy zostało wstawione do Pajaców.  Można co prawda trochę wybrzydzać, że artyści operowi nie zawsze są perfekcjonistami w scenach pantomimicznych, ale nastrój włoskiego biednego Południa, dzięki tym epizodom wykreowanym przez reżysera, został oddany z werystyczną dokładnością.

Royal Opera 1

Czasami spektakl w pełni realistyczny podąża w kierunku poetyckiej abstrakcji, czy też urojenia. Tak dzieje się np. w scenie religijnej procesji w Rycerskości wieśniaczej, kiedy to wielka figura Matki Boskiej niesiona przez celebransów nagle ożywa i w kulminacyjnym muzycznie (i dramaturgicznie) momencie wskazujący palec kieruje na Santuzzę, co ona odbiera jako gest potępiający. W istocie jest to ilustracja przywidzeń dziewczyny, która w małej społeczności wiejskiej czuje się wykluczona. Z kolei w Pajacach w pewnym momencie akcja zaczyna biec dwoma torami. Pojawiają się dwie Neddy i dwaj Canio, jeden zabawny na zaimprowizowanej scenie, a drugi, mroczny, pijany z zazdrości snujący się po jej zapleczu. I kiedy ten mroczny wchodzi wreszcie na scenę mamy krwawą tragedię. Widać więc, że reżyser Damiano Michieletto wykazał się sporym potencjałem twórczym i niemałą fantazją, skoro z dosyć już kanonicznego spektaklu dwóch oper werystycznych stworzył spójne dzieło mające własny puls i wzbogaconą o  psychologię postaci narrację. O stronie muzycznej spektaklu można się wypowiadać w samych superlatywach, co jest zasługą doskonałego kapelmistrza Antonio Pappano. Bardzo dobrze też śpiewa Royal Opera Chorus. Wreszcie słowa pochwały należą się obsłudze technicznej Multikina Złote Tarasy w Warszawie, bo ustaliła poziom dźwięku transmisji on line na najlepszym z możliwych poziomów, dającym złudzenie, że jesteśmy w prawdziwej sali Royal Opera House w Londynie.

                                                                                   Joanna Tumiłowicz