Przegląd nowości

Jubileusz Antoniego Wita w Filharmonii Narodowej

Opublikowano: wtorek, 05, marzec 2024 06:27

Z okazji 80-lecia urodzin oraz 60-lecia pracy artystycznej Antoni Wit odbywa tury koncertowe po miastach Polski i występuje z zespołami muzycznymi, z którymi współpracował. Na tej trasie nie mogło zabraknąć Warszawy i Filharmonii Narodowej, na której czele stał w latach 2002-2013, choć po prawdzie związany był z nią także u zarania swej kariery dyrygenckiej, będąc asystentem Witolda Rowickiego.

 

Antoni Wit 736-337

 

Prowadził też klasę dyrygentury w stołecznej Akademii Muzycznej. W niedzielny wieczór 3 marca ponownie stanął na podium w gmachu przy ulicy Jasnej i swoim zwyczajem poprowadził program z pamięci, w tym utwór wokalno-instrumentalny. Koncert rozpoczęła Uwertura C-dur op. 72b czyli Leonora III Ludwiga van Beethovena. Antoni Wit poprowadził ją nieśpiesznie, na szerokim oddechu, delektując się brzmieniami poszczególnych grup instrumentów i kształtującymi się w oparciu o nie planami dźwiękowymi. W jego ujęciu może nie jest to jeszcze poemat, ale na pewno obraz symfoniczny rządzący się własną dramaturgią, w której odgrywa istotną rolę solo trąbki, tym razem umieszczonej na małym balkonie drugiego piętra).


Jakby instrumentalna opera (w młodości współpracował z warszawskim Teatrem Wielkim, później jednak bardzo rzadko przychodziło mu prowadzić formy muzyki scenicznej, nie licząc wykonań estradowych, na przykład Raju utraconego Krzysztofa Pendereckiego czy Świętego Franciszka Oliviera Messiaena). Drugą część wypełniła wielka forma orkiestrowa – III Symfonia c-moll op. 78 Organowa” Camille'a Saint-Saënsa.

 

Antoni Wit 314-20

 

Otwierające ją Adagio pod batutą Wita wyłoniło się jakby z ledwo słyszalnego szemrzenia smyczków (nie przypadkiem przejął po Stanisławie Skrowaczewskim, u którego doskonalił swe umiejętności dyrygenckie, pałeczkę interpretatora dzieł Antona Brucknera, u którego bardzo często występuje podobny efekt inicjalny). Szczególnie silne wrażenie pozostawiło u mnie wyraziście zarysowane Scherzo z kontrastowym triem (Presto), pełnym wdzięcznych, rozbieganych figuracji drzewa i fortepianu. W finałowym Maestoso imponowało przeprowadzenie ustępów o polifonicznej fakturze, w tym zamaszystej fugi.


Wbrew tytułowi, rola organów nie jest znów tak wielka i przypadła Piotrowi Wilczyńskiemu. Pomiędzy tymi dziełami znalazła się XV Msza C-dur KV 317 Wolfganga Amadeusa Mozarta. Mimo miana Koronacyjnej jest dość skromna pod względem rozmiarów i faktury (nieobecność fug), zwłaszcza w porównaniu z tzw. Wielką c-moll, choć niekompletną.

 

Antoni Wit 756-785

 

Składa się z nieskomplikowanych chórów i ansambli solistów, nie wyróżniając się niczym szczególnym na tle ówczesnej, użytkowej muzyki kościelnej. Bardziej indywidualne rysy posiadają Sanctus i stosunkowo rozbudowane Agnus Dei, zwłaszcza w porównaniu z lapidarnymi: Glorią Credo, z dłuższą partią sopranową, w której wystąpiła Aleksandra Kubas-Kruk. Grono śpiewaków uzupełniali: Ewa Marciniec, Rafał Bartmiński i Wojciech Gierlach. „Jak Piłat w Credo”, dwie przedstawicielki kampanii „Ostatnie pokolenie” wdarły się na estradę w tym właśnie ustępie, rozwinęły transparent i zakłóciły okrzykami przebieg muzyki, ale dyrygent i muzycy zachowali zimną krew i nie przerwali wykonania, udowadniając tym swój profesjonalizm.

                                                                                Lesław Czapliński