Przegląd nowości

Upadek domu Tyrone'ów albo Dezintegracja negatywna w destrukcji osobowości

Opublikowano: środa, 06, marzec 2024 18:08

Belgijski twórca Luk Perceval w Pewnego długiego dnia, inscenizacji dramatu Eugene'a O'Neilla w Starym Teatrze w Krakowie, dokonał jego oczyszczenia z bliżej określonego oznaczenia czasu i miejsca akcji, a co za tym idzie wszelkich konkretnych realiów (w oryginale rzecz dotyczy środowiska Amerykanów, jak sam dramatopisarz, irlandzkiego pochodzenia). Pozostawił jedynie po wielokroć czy wręcz obsesyjnie powracającą w dialogach syrenę przeciwmgielną, mogącą wskazywać na okolice portowe, a gruźlicę zastąpił rakiem w przypadku najmłodszego członka rodziny przywołanej przeze mnie w tytule.

 

Pewnego dlugiego dnia 4

 

A zatem przedstawienie do pewnego stopnia dzieje się nigdzie i wszędzie oraz właściwie zawsze. W minimalistycznej scenografii Philippa Bussmanna, złożonej jedynie z fotela na pustej scenie i białego ekranu w tle. Do wypełnienia wyłącznie przez aktorów i ich działania oraz rzucane przez nich cienie (reż. światła: Mark Van Denesse). Od czasu do czasu towarzyszy im fortepianowa i elektroniczna oprawa muzyczna Wojciecha Blecharza, tworząca niepokojącą aurę dźwiękową, będącą projekcją stanów wewnętrznych lokatorów domu.


Niezależnie od kontekstu, akcja ogniskuje się wokół postępującego rozpadu więzi rodzinnych pomiędzy obydwoma pokoleniami Tyrone'ów, ale i samymi małżonkami, spowodowanego chorobami oraz uzależnieniem od alkoholu i narkotyków.

 

Pewnego dlugiego dnia 1

 

Pod wpływem tego ostatniego dokonuje się chorobliwa dezintegracja osobowości żony i matki. W tej sytuacji relacje pomiędzy nimi ustanawia poniekąd z zewnątrz służąca Cathleen (Paulina Kondrak), gdy jest na scenie, a najczęściej pozostając poza rolą sprzed tejże i czyniąc to poprzez przytaczanie fragmentów didaskaliów (w Polsce przed laty postępował tak Kazimierz Dejmek w przypadku wystawianych dramatów staropolskich), albowiem sami odtwórcy postaci na ogół nie nawiązują między sobą bezpośredniego kontaktu. Akcja zaś przybiera na przemian postać swoistego lunatycznego snu w zwolnionym tempie oraz wybuchów nieoczekiwanego paroksyzmu.


Pierwszemu odpowiada daleko posunięta stylizacja w formie wystudiowanych póz, zwłaszcza w odniesieniu do matki i syna czyli Mary i Edmunda (Mikołaj Kubacki). Grająca ją Małgorzata Zawadzka operuje skrajnymi rejestrami aktorskiego wyrazu: od całkowitego wyciszenia po zwielokrotnioną gwałtowność, co zresztą posiada odpowiednik w dramacie, kiedy Mary doświadcza huśtawek nastroju i gonitw myśli, przechodząc od chorobliwego ożywienia do zobojętnienia i pozornej nieobecności: „Ton jej zmienia się nagle dziwnie - staje się jakiś daleki, bezosobowy”, „wybucha nerwowym, podnieconym potokiem słów” (...) „nagle znów przybiera ów dziwny, obojętny ton”, „Zarazem jednak tworząc dziwny kontrast z nerwowością, w zachowaniu jej występuje wyraźnie owo oddalenie od rzeczywistości” (za: Współczesny Dramat Amerykański w tł. Wacławy Komarnickiej i Krystyny Tarnowskiej, Warszawa PIW 1967 – w Starym Teatrze wykorzystano nowy przekład Karoliny Bikont).

 

Pewnego dlugiego dnia 3

 

Wydaje się, że dla poszczególnych sytuacji i epizodów reżyser opracował i dobrał odmienne środki ekspresji i techniki gry. Moim zdaniem szczególnie pierwszą część przedstawienia należy traktować autonomicznie jako niezależny utwór teatralny Luka Percevala, bez reszty zanurzając się w jego świecie, nie poszukając racjonalnych odniesień do dramatu O'Neilla i sprzeczności z nim, a co za tym idzie do pewnego stopnia zapominając o nim. Na przykład w tekście literackim stale napomyka się o charakteryzujących bohaterkę nerwowych, obsesyjnie wręcz rozbieganych dłoniach, podczas gdy aktorka zrazu trzyma je schowane, a następnie najczęściej pozostają one w stanie spoczynku. Wtedy też można w pełni czerpać satysfakcję z aktorstwa posiadającego w znacznej mierze wyzwolony charakter, niezależny względem racjonalnych motywacji psychologicznej natury. W drugiej części, zwłaszcza, w jej sekwencji odpowiadającej czwartemu aktowi literackiego pierwowzoru, kiedy historia Mary ustępuje miejsca rozgrywającej się w oparach alkoholu konfrontacji pomiędzy ojcem i synem, następuje powrót do naturalistycznej stylistyki O'Neilla. Powstaje zatem do pewnego stopnia dysonans nie tyle poznawczy, ile estetyczny, wprowadzający niespójność, tkwiącą wszakże w samym dramacie, zainspirowanym skądinąd historią rodzinną autora, będącego synem aktora oraz, jak Edmund odbywającym dalekomorskie rejsy i chorującym na gruźlicę.

                                                                           Lesław Czapliński