Przegląd nowości

Polska jako osiedle

Opublikowano: piątek, 16, luty 2024 19:51

Trudno zgadnąć czy autor tekstu Limby Piotr Rowicki inspirował się dramatem Wspólnota mieszkaniowa, albo filmem Właściciele – czeskiego autora Jiřiego Havelki. W każdym razie wykorzystał podobny mechanizm, gdzie zebranie lokatorów osiedlowej kamienicy albo wspólnoty staje się pretekstem do pokazania problemów nurtujących całe społeczeństwo.

 

Limba 1

 

Wrocławski teatr Układ Formalny, który góruje nad innymi firmami tego typu artystycznym impetem, wystawił pozornie banalny komedio-dramat, w którym dobrane nieprzypadkowo jednostki stają się symbolami różnych grup społecznych, ostatnio nazywanych u nas plemionami. Mamy więc proto-aktywistkę, lesbijko-ekolożkę, brutalnego narodowca, zakamuflowanego księżula, małżeństwo aktora i nauczycielki z 8-letnim, ale nie pojawiającym się na scenie synem, przedstawiciela tajnych służb spowinowaconego z biznesem oraz Ukraińca pracującego u nas na trzech etatach.


Zapewne niejeden socjolog dosypałby do tej ludzkiej menażerii jeszcze parę charakterystycznych typów, ale istoty polskich podziałów i tak by to zasadniczo nie zmieniło. Takie grubą kreską zarysowane i kontrastowo zróżnicowane role musiał wziąć na siebie cały skład aktorski teatru Układ Formalny, a więc: Alicja Czerniewicz, Wiktoria Czubaszek, Paulina Mikuśkiewicz, Przemysław Furdak, Jerzy Górski, Adam Pietrzak, Rafał Pietrzak oraz Maciej Rabski.

 

Limba 2

 

Cała ta utalentowana i perfekcyjna technicznie ósemka ani na sekundę nie daje sobie wytchnienia, aż iskry się sypią. Reżyser Piotr Ratajczak dokręcił im śrubę „na maxa” i te 90 minut spektaklu granego bez przerwy wciska publiczność w krzesła, a z aktorów wyciska siódme poty.

 

Limba 3

 

Inscenizacja przechodzi od dosyć realistycznie zaaranżowanego zebrania, które ma w sobie coś z Barei a nawet z Piwowskiego z Rejsu, do udramatyzowanej kłótni, piętrowych oskarżeń i hejtu, by poprzez fazę opracowanego choreograficznie szaleństwa zakończyć się para-religijnym obrzędem wspólnego sadzenia małego drzewka, tytułowej limby, którą osiedle „wylosowało” w ramach jednego z unijnych programów społecznych. Choć zebranie przebiega w obojętnej emocjonalnie, wynajętej sali ćwiczeń fitness, ale zatacza tematycznie coraz szersze i głębsze poziomy percepcji. Pojawia się nawet duch, jakby Wernyhora z Wesela i nie może się obyć bez chocholego tańca, któremu oryginalną choreografię przekazał Arkadiusz Buszko.


Tego co się dzieje w sercach mieszkańców hipotetycznego osiedla nie daje się pokazać w inny sposób, jak tylko tańcem, światłami, dymem i oczywiście walącą po uszach głośną muzyką. Dodatkowo osobną taśmę trzeba było uruchomić, jako podkład do erotycznego tańca męskiego odbywanego w lokalu przez Chippendalesa. Autor dźwiękowego opracowania Tymoteusz Witczak to także nie żaden amator, ale absolwent Wydziału Kompozycji, Dyrygentury, Teorii Muzyki i Muzykoterapii Akademii Muzycznej we Wrocławiu.

 

Limba 4

 

Prócz zwyczajowej porcji rocka kazał też ubogacić ceremonię dzielenia się opłatkiem wspólnym śpiewaniem, „zajebiście” nieczysto, tradycyjnej polskiej kolędy, a także wprowadził na scenę mikroskopijny instrument, pozytywkę poruszaną korbką grającą motyw Ody do radości Beethovena – tutaj symbolizującej Hymn Unii Europejskiej.

 

Limba 5

 

Z tej melodii najbardziej zadowolony jest oczywiście aspirujący do naszej współnoty przedstawiciel Ukrainy. W sumie więc ten skromny spektakl, w zaaranżowanej przestrzeni wrocławskiego Centrum na przedmieściu, daleko wykroczył poza możliwości dzielnicowej instytucji samorządowej i dosięgnął głębi polskiego zbiorowego bytu. I jeśli ktoś w trakcie tego teatralnego wieczoru się zaśmiał, to może po chwili zrozumiał, że to być może on sam dostarczył artystom powodów do uciechy.

                                                                               Joanna Tumiłowicz