Przegląd nowości

Karłowicz: Przerwana opowieść. (Notatki na marginesach)

Opublikowano: wtorek, 06, luty 2024 16:50

W serii PWM małych monografii polskich kompozytorów ukazała się poświęcona Mieczysławowi Karłowiczowi autorstwa Anny Woźniakowskiej. Z uwagi na popularyzatorski charakter publikacji narracja o kolejach życia jej bohatera ściśle powiązana jest z jego formacją artystyczną i jej rezultatami w postaci kolejnych utworów, składających się na niewielki ilościowo dorobek, brutalnie przerwany przez niespodziewaną śmierć.

 

Karłowicz,okladka

 

A wszystko to osadzone w szerszym kontekście historycznym pozostającej pod zaborami Polski na przełomie stuleci: XIX i XX. A także stanu ówczesnej sztuki na świecie, albowiem od najwcześniejszych lat dane mu było wraz z rodzicami przemierzać Europę i zmieniać miejsca zamieszkania (Heidelberg, Drezno, Praga). Już na 30 stronie autorka zwraca uwagę na Fatum jakie zawisło nad życiem wówczas piętnastolatka, który po raz pierwszy wspiął się na szczyt Kościelca, u którego podnóża zginie siedemnaście lat później (zew tej góry złowieszczo rozbrzmiewa w upamiętniającym śmierć Karłowicza poemacie symfonicznym, emblematycznym dlań gatunku, skomponowanym przez Wojciecha Kilara 67 lat po tragicznym zdarzeniu z 8 lutego 1909).


Z kolei ranienie w czasie polowania sarny (s. 53), traumatyczne zdarzenie z młodości sprawi, że odtąd zajmie się wyłącznie bezkrwawymi łowami za pomocą aparatu fotograficznego, stającymi się obok muzyki drugim jego życiowym powołaniem. Odtąd urządzenie to towarzyszyć mu będzie w letnich i zimowych wędrówkach po Tatrach, co pośrednio przyczyni się do tragicznej śmierci. Za rodzaj przekłucia balonu krakowskiej megalomanii uznać można opinię młodego Karłowicza o tym mieście, zawartą w liście do Kazimierza Prószyńskiego, przyszłego pioniera żywej fotografii na ziemiach polskich: „nic tam nadzwyczajnego nie ma, zwyczajnie – dziura” (s. 31). Interwencja ulicy w warszawskim mieszkaniu Karłowiczów w związku z odprawieniem służącej w burzliwe dni rewolucji 1905 roku (s. 99) bynajmniej nie musiała być nieuzasadniona, zważywszy że arystokraci ducha w obejściu z osobami niżej od nich stojącymi bywają obcesowi.

 

Hanna Wozniakowska 2

 

Z książki wyłaniają się jego umiarkowanie postępowe preferencje estetyczne. Jak Aleksander Poliński nie docenił jego Powracających fal (s. 96), tak on słyszanej w Berlinie pod batutą Arthura Nikischa (po jakimś czasie udoskonali pod jego kierunkiem umiejętności dyrygenckie) V Symfonii cis-moll (z nastrojowym Adagiettem, które posłuży Luchino Viscontiemu jako ilustracja Śmierci w Wenecji) Gustava Mahlera, którą przyrówna do wywołujących ból głowy odwiedzin w walcowni żelaza (s.100 - co przypomniało mi słowa mojego włoskiego pradziadka o muzyce Wagnera, że „jak ma słuchać hałasu, to woli iść do fabrycznej hali niż Opery”). A przecież, gdyby nie schodząca spod Kościelca lawina, mógł dożyć czasów, gdy wykonywano autentyczną Odlewnię stali Aleksandra Mosołowa, będącą muzycznym z niej reportażem. Miałby wtedy 54 lata. To także dezaprobata wobec Isadory Duncan, występującej boso w Filharmonii Warszawskiej (s. 78 - moja Babcia, która była na jej lwowskim występie, wspominała, że zgorszenie wywołała nie tyle przeźroczysta szata, ile właśnie taniec bez baletek). Na marginesie warto odnotować szczegół natury obyczajowej. Ówczesnym obyczajem oklaski rozlegały się po każdym ogniwie wykonywanych Odwiecznych pieśni Karłowicza, a zwłaszcza po drugiej - „o miłości i śmierci” (135). Współpracował z młodszymi od siebie kompozytorami, tworzącymi grupę nakładczą Młoda Polska (Apolinary Szeluto, Grzegorz Fitelberg, Ludomir Różycki, Karol Szymanowski), ale sam do niej nie przystał. Przy okazji omawiania poematu symfonicznego Stanisław i Anna Oświęcimowie o miłości rodzeństwa z Krosna, Anna Woźniakowska przywołuje jego młodzieńcze sympatyzowanie z cioteczną siostrą Ludwiką Śniadecką jako paralelne doświadczenie. 


Aliści wybór przedmiotu adoracji niemożliwej do spełnienia, brak poświadczonej obecności kobiet w jego życiu, silny związek uczuciowy z matką i ich wspólne zamieszkiwanie, mogłyby wskazywać na odmienną orientację. A także neurotyczna natura, która prawdopodobnie sprawiła, że uciekał od komponowania w działalność organizatorską Warszawskiego Towarzystwa Muzycznego w zniewolonej stolicy oraz Towarzystwa Tatrzańskiego w Zakopanem, w którym ostatecznie osiadł.

 

Hanna Wozniakowska 1

 

Czy podobną rolę zaczęły odgrywać obydwie pasje: taternicka (wytyczał szlaki oznaczane własnymi inicjałami i swastykami, popularnym wówczas motywem zdobniczym na Podhalu, który znajdzie się również na głazie w miejscu, gdzie zginął) i fotograficzna? Można spekulować jakie dzieła powstałyby, gdyby nie przedwczesna śmierć kompozytora. Przede wszystkim autorska instrumentacja Epizodu na maskaradzie. Ale czasem los bywa łaskawy i śmierć przychodzi w porę, albowiem Karłowicz mógł się też wypalić jako twórca? To pytania, które pozostaną jednak bez odpowiedzi.

                                                                    Lesław Czapliński

Fotografie: Aleksandra Serafin-Wicherek/PWM