Przegląd nowości

Podziwiane obiekty i komiczny epizod

Opublikowano: poniedziałek, 05, luty 2024 07:06

W latach sześćdziesiątych często bywałem u Danuty Baduszkowej w Gdyni, która właśnie budowała do dziś stojący tam nowoczesny Teatr Muzyczny. Pewnego razu złożyła jej wizytę  Janina Jarzynówna-Sobczak. Dyrektorka natychmiast wykorzystała tę okazję, aby pokazać nam budowę i oczekiwała stosownych zachwytów. Gdy tylko choć na chwilę przerywaliśmy komplementy, Baduszkowa wykrzykiwała: - Czemu milczycie, może wam się coś nie podoba!?

 

Od tamtych czasów wiem, jak ważne są zachwyty nad nowymi obiektami dla potrzeb kultury. Nie przypuszczając, że będę tam kiedyś dyrektorem, zwiedzałem wybudowany właśnie Teatr Wielki w Łodzi, oprowadzany jako młody dziennikarz poznański przez samego Zygmunta Latoszewskiego. Natomiast zaraz po otwarciu, Teatr Wielki w Warszawie pokazali mi Wiesław Ochman i Jerzy Artysz, po czym wieczorem mistrzowsko zaśpiewali spektakl Don Carlosa.

 

Następnym obiektem, który zwiedzałem z zachwytem i zazdrością była Opera Nova w Bydgoszczy, budowana długo i z licznymi problemami. Oprowadzał mnie dyr. Maciej Figas dla którego zbudowanie tego gmachu pozostanie największym jego sukcesem. Jedyną bodaj klęską jaką poniósł, jest zdymisjonowanie mnie z wygłaszania komentarzy na Bydgoskim Festiwalu Operowym, czego – jak widać – ciągle nie mogę przeboleć.

 

Byłem jeszcze w szkole podstawowej, kiedy po katowickich spektaklach Opery Śląskiej wystawałem na krzyżówce przed Koszutką, aby złapać okazję i dostać się do mojego Będzina, drogą klinkierową prowadzącą w kierunku Częstochowy, Łodzi i Warszawy. Czekając na samochód, który mnie ewentualnie zabierze, spoglądałem tęsknie na przylegający teren, o którym pisano w gazetach, że na nim wkrótce wybudowana zostanie nowa, wspaniała Opera Śląska.

 

Nie została wybudowana. Natomiast mniej więcej w tym samym miejscu, po dawnej kopalni „Katowice” powstała w roku 2014 siedziba Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia, wybudowana kosztem 305 mln. zł., z dwiema salami koncertowymi na ponad 2000 osób, z najlepszymi w skali światowej walorami akustycznymi, przyciągająca tłumy publiczności ciekawym programem, wysokim poziomem muzycznym i wybitnymi wykonawcami. Dopiero po raz pierwszy mogłem to wszystko zobaczyć, zachwycić się i podzielić wrażeniami z moimi czytelnikami, ponieważ w poprzednich latach dyrektorką tej instytucji była pewna postać, którą – zresztą nie tylko ja – wolałem nie oglądać.


Z trochę innych względów omijam dopiero co wyremontowany poznański Gmach pod Pegazem, ale usiłuję przełamać się, widząc oczekiwaną poprawę jego kondycji artystycznej. Udałem się natomiast do bytomskiej siedziby Opery Śląskiej, błyszczącej luksusem i nowością po trzyletnim remoncie. Trudno mi było poznać ten ponad 120 letni budynek z odnowioną fasadą, nowoczesnymi wnętrzami, wypielęgnowaną widownią, począwszy od fundamentów aż po dach  wyremontowaną, wyposażoną i unowocześnioną sceną, dobrze wyposażone garderoby, sale do ćwiczeń dla śpiewaków, tancerzy i muzyków oraz piękne foyer dla publiczności.

 

Taki rezultat można było osiągnąć tylko wtedy, kiedy nadzór nad tym przedsięwzięciem sprawował syn pułku tego Teatru, człowiek tu urodzony, wychowany i wykształcony, czyli dyr. Łukasz Goik, któremu natychmiast zapomniałem czynione niedawno pretensje, kiedy mi to wszystko pokazał spuszczając skromnie oczy, gdy nie ustawałem w komplementach, co też w dalszym ciągu czynię.

 

Wróciłem do Poznania i zachęcony namowami przyjaciół udałem się do Pałacu w Skrzynkach w gminie Stęszew, gdzie przed laty z inicjatywy dyr. Kazimierza Bałęcznego odbywały się cykliczne koncerty moich artystów w XIX wiecznym dworze, który teraz został gruntownie wyremontowany i pod czujnym okiem starosty poznańskiego Jana Grabkowskiego przeznaczony na wytworne wydarzenia muzyczne, połączone z uroczystymi kolacjami. Wyczuwałem, że intencją moich przyjaciół było, abym coś napisał o tej ciekawej i oryginalnej inicjatywie. Organizator tego wszystkiego, o którym sam starosta wyrażał się w  superlatywach poprosił, abym znalazł czas i w sobotę 20 stycznia wziął udział w prezentacji nowej wersji Oratorium Pastoralnego Wołaniem wołam Cię Zbigniewa Kozuba do słów Ernesta Bryla.

 

W przeddzień koncertu zadzwonił jednak, abym nie przyjeżdżał, bo na sali nie ma już wolnych miejsc i jest lista oczekujących. Może lepiej w marcu na recital chińskiej śpiewaczki? Przeprosiłem, że chińscy śpiewacy mniej mnie interesują, natomiast oratorium i twórczość poznańskiego kompozytora – owszem bardzo! Nie pomogło…

 

Czyżby twórca i wykonawcy odradzili zaproszenie mnie na ich występy? Czyżby znany z dbałości o sprawy kultury w swym powiecie i jego wspaniały starosta postanowił swe sukcesy trzymać w ukryciu? Wreszcie czyżby zabrakło dań kolacyjnych dla felietonisty Angory?

 

Przecież mogłem wziąć z sobą suchy prowiant! I jak tu nie zaprzeczać, że poznaniacy są narodem rozrzutnym… 

                                                            Sławomir Pietras